31 mar 2019

Od Antoniego CD Nivana

Zlustrował całe ciało widniejące przed nim swoim ciemnoniebieskim spojrzeniem, od samego czubka głowy do koniuszków palców u stóp. Poruszył dłonią, zachęcając, bym podszedł bliżej, a jednak nie pozwolił siebie przygnieść, nie pozwolił, bym wgniótł go w materac i zajął się już tym, czym mieliśmy zająć się od dobrych kilkunastu minut.
Zamiast tego ucałował punkt witalny, sam splot słoneczny, a, przysięgam, w odpowiedzi zamruczała sama dusza. Przymknąłem oczy, prawie rozpłynąłem się, tak jak stałem...
A następnie strzelił mnie mocnymi palcami prosto w prawą stronę żeber, prosto w tatuaż, w samego Merlinka. Podskoczyłem, drgnąłem i skrzywiłem się, podskakując, tak jak stałem. Zgromiłem mężczyznę wzrokiem, czekając na wytłumaczenie.
— Co to, kurwa, jest — prychnął, odpowiadając mi podobnym spojrzeniem.
Zabijaliśmy się wzrokiem o jeden tatuaż.
A ja nie miałem zamiaru przegrać tego pojedynku.
– To jest, kurwa, Merlin — odpowiedziałem w podobnej formie, zawarczałem nieprzyjemnie, nawet jeżeli z tyłu głowy czaiła się myśl, że to tylko głupie przepychanki, igraszki nadal w sercu małych chłopców.
Nivan podniósł brwi, zmarszczył czoło, a ja w końcu westchnąłem ciężko.
— Zrobiłem go po pijaku, ok? — mruknąłem cichutko, bo jednak przyznawanie się do błędów często szło mi źle. — Chociaż uważam, że nie jest najgorszy — dodałem jeszcze, wzruszając ramionami i wplatając palce we włosy Nivana. — Taki o, mały, inteligentny strażnik. I jeszcze ma czapkę czarodzieja! — powiedziałem i ostatecznie uśmiechnąłem się, gdy palcem musnąłem nakrycie głowy zwierzątka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz