27 mar 2019

Od Kena do Gareda

- Mia, czekaj! Gdzie ty tak pędzisz? - zawołałem za siostrą, po raz kolejny przepraszając osobę obok, którą niechcący szturchnąłem. Od momentu naszego spotkania i powiedzenia, że zabierze mnie w fajne miejsce, zaczęła pędzić jak szalona, a ja nie mogłem jej dogonić. Prosiła, abyśmy nie spotkali się dzisiaj z psami, więc zostawiłem Nutellę w domu, dzięki czemu nie musiałem wiecznie pilnować, czy za mną idzie. I dzięki Bogu, kiepsko radzi sobie z tłumami. A teraz serio wiele ludzi było na ulicy. W końcu sobota wieczór… Czy coś w tym stylu.
- Ken, co się tak wleczesz? Przez ciebie nie będzie już miejsca! - krzyknęła, po czym zniknęła w lokalu obok, do którego prowadziły schody w dół. Ostatni raz przeprosiłem kobietę z wygoloną połową głowy, po czym zszedłem za siostrą. Wyraźnie na dole panował klimat rocka bądź metalu – czerń i czerwień, a goście byli… dość specyficznie ubrani. A przynajmniej ich większość. Cholerna siostra. Rozejrzałem się za nią. Stała przy barze, śmiejąc się wraz z barmanem. Zaszedłem do niej od tyłu i znienacka dotknąłem, chcąc ją w ten sposób przestraszyć.
- A to mój młodszy brat, Ken – powiedziała, jakby miała oczy z tyłu głowy. Czasem ją o to podejrzewałem, serio… Usiadłem zaraz bok niej, gdy mężczyzna zwolnił stołek.
- Po co tu przyszliśmy? - spytałem. Wtem wszelkie rozmowy wokół umilkły, a ja dostrzegłem, jak ktoś wchodzi na miniscenę z tyłu pomieszczenia.
- Na to. Posłuchaj – odpowiedziała Mia, odwracając się do sceny. Na scenę weszła szóstka mężczyzn, która raz-dwa się ustawiła i zaczęła grać. Metal, bo taki gatunek raczej grali, nie był moim klimatem, jednak musiałem przyznać, że nie było to takie złe i całkiem mi się podobało. Po pierwszej piosence Mia głośno krzyczała, gdy ja ograniczyłem się do oklasków. Najwidoczniej znała ten zespół dłużej i mogła być ich niezłą fanką. Zaśmiałem się na jej reakcje. Następnie odwróciła się do mnie, mówiąc, że grają niesamowicie. Znowu się zaśmiałem, kiwając jej głową. Przez kolejne cztery utwory już do mnie się nie odezwała. Pod koniec piątej piosenki złapała mnie za dłoń i pociągnęła w kierunku sceny. Zespół najwidoczniej skończył już swój koncert, a moja siostra chciała do nich zagadać. Szczerze życzyłem jej powodzenia. Zdziwiłem się, gdy po chwili widziałem, jak wpada w ramiona mężczyzny, który grał na gitarze. Walić to, że było ich z pięciu. Po chwili odczepiła się od swojego chłopaka, jeśli mogłem go tak nazwać i klasnęła w dłonie tak, aby każdy z zespołu zwrócił na nią uwagę.
- Świetny koncert, graliście cudnie. Przestawiam wam mojego brata, o którym wcześniej mówiłam. Ken, nie wstydź się – powiedziała, wskazując swoimi dłońmi w moją stronę. Przełknąłem ślinę nieco głośniej, zastanawiając się, w co właściwie chciała wkopać mnie moja siostra. Przejechałem wzrokiem po wszystkich muzykach, zatrzymując się nieco dłużej na mężczyźnie z bardzo długimi czarnymi włosami i mocno pomalowanymi oczami.

Gared?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz