31 mar 2019

Od Bellamiego CD. Althei

Kiedy odłożyłem talerze do zmywarki usłyszałem warczenie psa. Spojrzałem pod nogi, Jena stała tuż obok mnie i patrzyła na drzwi. Pierwsze co zrobiłem to podszedłem do kąta kuchni i uklęknąłem. Odkręciłem śrubki od wentylacji, które były ledwo co przykręcone i wyjąłem stamtąd glocka. Sprawdziłem czy magazynek jest pełny i właśnie wtedy usłyszałem jak ktoś otwiera drzwi. Schowałem broń wkładając ją za pasek spodni i opuściłem koszulkę. - Siat, spokój - powiedziałem cicho do psa i wskazałem jej kąt pokoju by tam się schowała. Suka wykonała polecenie i siedziała cicho w miejscu. Tylko uszy i nos psa wykonywały jakikolwiek ruch. Do kuchni weszły dwie osoby. Nie więcej, choć nie miałem pewności czy może nie ma kogoś na zewnątrz. Jeden z mężczyzn wymierzył w moją stronę broń. Zły ruch kolego.
- Ty stój w miejscu, kutasie, inaczej przestrzelę ci łeb. A ja nie chybiam - powiedział do mnie, a ja wywróciłem oczami. Chybić może każdy, a w szczególności w ruchomy cel. Uśmiechnąłem się lekko i opuściłem głowę. Czułem się jak w jakimś horrorze. Szkoda, że ofiara wymierzała do mnie broń.
- Sprawdź górę, Shawn - znów się odezwał. A ja kątek oka zauważyłem nogi dziewczyny na schodach. Shawn miał bardzo charakterystyczny tatuaż na karku, który wskazywał, że należy on do Neila Hertona. Dość ciężki przeciwnik. Ciekawe czemu akurat ja? Chyba nie przez to, że ostatnio wydałem im policji jak na tacy? Nie no chyba nie. Ale w sumie? To dobre pytanie.
- A więc to ty jesteś Bellami? - zapytał, a ja uniosłem na niego wzrok.
- Tak, tak ja jestem sławny, ale niestety ty nie więc proszę przedstaw się - odpowiedziałem i prychnąłem. Mężczyzna zmarszczył czoło jakby zdziwiony moją reakcją. Pierwszy raz w takim położeniu? Osoba, do której wymierzasz broń się nie boi. Zaprawdę dziwny przypadek czyż nie? Mój uśmiech nie schodził z moich ust. Kątem okaz spojrzałem na Jene, która dalej siedziała w miejscu niewidocznym przez mężczyznę.
- Nie jest ci to do niczego potrzebne. Ręce do góry - powiedział, a mój uśmiech poszerzył się. Mała pomyłka. Zauważyłem jak Shawn znosi Alt, która zwisała mu przez ramię. Widać, że sprawiła mały opór. Jego skroń krwawiła, jego usta także były we krwi. pewnie pod wpływem uderzenia przyciął sobie język lub policzek od wewnątrz.
- Ręce do góry! - krzyknął na mnie, a ja odwróciłem wzrok od krwi i spojrzałam na mężczyznę.
- Odniosę ją do samochodu - powiedział Shawn. Dokładnie, idź na dwór. Zostaw mnie z nim sam w domu. Idź stąd. Kiedy usłyszałem zamykane drzwi uniosłem głowę, na której widać było uśmiech.
- Bierz go - rzekłem, a Jena od razu wskoczyła na blat w kuchni i rzuciła się na mężczyznę chwytając za jego szyje. On był zdezorientowany, a ja wykorzystałem to i zabrałem jego broń. Suka odeszła na bok gdy mężczyzna upadł na ziemię. Ja wymierzyłem mu cios w twarz, a on zemdlał. Jego szyja była na tyle rozwalona, że wykrwawi się w przeciągu dwóch minut. Ruszyłem w stronę drzwi, które lekko uchyliłem i wyjrzałem zza nie. Suka stanęła za mną, a ja zauważyłem samochód, w którym już była Alt. Zauważyłem kierowce i Shawna, który właśnie zamykał drzwi od auta. Wyjąłem swoją broń i załadowałem ją. Otworzyłem drzwi szerzej i wymierzyłem bronią w Shawna, który zdążył na mnie spojrzeć i wykrzyknąć:
- Spierdalaj stąd! - mój palec znalazł się na języku spustowym, a przyciśnięcie spowodowało wystrzał. Shawn schylił się i przez to oberwał tylko w ramię, zdążył otworzyć znów drzwi. Kolejny wystrzał padł w prawy bark. Mężczyzna wsiadł do samochodu i w tym samym momencie ruszyli. Kolejne strzały padały w opony tak by nie skrzywdzić dziewczyny. Kiedy zniknęli za bramą naboje w magazynku skończyły się. Rzuciłem broń na ziemię zły. Jena spojrzała na mnie zdezorientowana, nie wydanie polecenia wiązało się z tym iż suka nie może nic zrobić. Pogłaskałem ją pomiędzy uszami mówiąc jej tym samym, że wszystko jest dobrze. Wróciłem z nią do domu zabierając wcześniej broń. Zapewne dostał się do niej piasek. trzeba będzie ją wyczyścić. Tak jak i burdel w kuchni. Mężczyzna wykrwawił się, jego oczy patrzyły pusto w sufit, a ja uklęknąłem obok ciała. Pogrzebałem w kurtce i znalazłem portfel. Nial Dolly. Znalazłem też trochę pieniędzy i oczywiście kartę. Uśmiechnąłem się lekko i położyłem portfel na blacie. Przeciągnąłem mężczyznę do garażu i wziąłem siekierę. Odrąbałem mu kończyny, a resztę podzieliłem na kawałki. Psy będą wreszcie miały jakiś porządny posiłek. Kiedy skończyłem przyniosłem wszystkie miski psów i włożyłem do nich Niala. A raczej jego szczątki. Kości oczywiście także dostały prócz zębów. To będzie trzeba wyrzucić najlepiej do jakiegoś prywatnego jeziora. Albo morza. Zależy od sytuacji. Teraz trzeba jeszcze umyć garaż i zakupić coś z karty Niala na drugim końcu miasta. I powtarzać tą czynność mniej więcej co dwa dni przez tydzień, dopiero wtedy można będzie się jej pozbyć. Niech myślą, że Nial zginął dużo później. Kiedy już nie będą w stanie znaleźć niczego co po nim pozostało.

Alt?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz