27 mar 2019

Od Victorii cd. Antoniego

- Wyobraź sobie, że dla mnie błahy problem z policją może równać się wyrzuceniu na zbity pysk z roboty. - wykrzyczał do mnie nagle mężczyzna. Wyrwał się z mojego uścisku, chociaż dłoń tak naprawdę zacisnęła się dobrowolnie. Było mi bardzo głupio. Nie znałam go długo. Gdyby nie to, na pewno nie zrobiłabym czegoś takiego. Z drugiej strony jednak, gdybym go tam sama zostawiła policjanci mogli się do niego przyczepić. Wystarczyło się tylko zapytać gdzie pracuje, ale nie... Victoria musiała tylko palić papieroska i ratować swoich pedofilów. Facet nagle odwrócił się na pięcie i zaczął iść we wcześniejszym kierunku. Poprawił po drodze jeszcze kołnierz. Zaczęłam tupać niespokojnie nogą. Skrzyżowałam ręce i ze zdenerwowaniem kręciłam się w miejscu. Nagle uznałam, że nie mogę zostawić go samego z tymi durniami, więc pobiegłam za nim po drodze gubiąc już pustą paczkę papierosów. Bieg w obcasach nie należał do najwygodniejszych, ale wreszcie udało mi się dotrzeć pod mój blok. Na miejscu zastałam moich pijaków i najwyraźniej, użerającego się z nimi, Antoniego. Wydaje mi się, że nie chcieli go wpuścić. Ze zmęczenia oparłam ręce na kolanach. Chwilkę później podeszłam do Gareda, który za nic w świecie nie chciał przejść od drzwi. Wzięłam tylko głębszy oddech, strzeliłam współlokatorowi w przeponę i delikatnie przesunęłam go od wejścia. Antoni wszedł do środka. Tupałam jeszcze kilka chwil nogą. Rozejrzałam się dookoła i wbiegłam do środka za mężczyzną.
- Ja naprawdę przepraszam! Nie chciałam zrobić ci problemów. Zrobiłam to ze zdenerwowania i stresu. - wyglądałam jakbym zaczęła klękać, ale to ze zmęczenia. Nie miałam już siły. Nogi były zupełnie jak z waty. Ale jestem z siebie dumna. Drugi raz w życiu kogoś przeprosiłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz