29 mar 2019

Od Nivana cd Wandy

Zmarszczki na jasnym czole były głębsze, niż kiedyś, również, gdy spoczywało ono w bezruchu, pozostając absolutnie biernymi.
— Chyba niecały rok — odparła w końcu, po chwili zastanowienia, zakładając włosy za ucho i och, tęskniłem za tym małym gestem. Za tymi niesfornymi kosmykami... — Kwiaciarnię mam dosłownie od kilku miesięcy, wydaje mi się, że nie więcej niż sześć, zakładałam ją pod koniec lipca, gdy tylko ogarnęłam się o tutaj. Wiesz, malowanie, wciąganie mebli z Fomą i Saszą... — rzuciła i uśmiechnęła się rozmarzona, a ja zacząłem zastanawiać się, kim może być Sasza, bo nikogo o tym imieniu nie kojarzyłem.
I och, Foma.
Jak dziwnie żyć z myślą, że twój aktualny kochanek jest byłym partnerem brata twojej dobrej koleżanki. Brzmi pięknie. Na tyle godnie, by móc zostać ogłoszonym głównym wątkiem w słabej, mydlanej operze.
— A ty? W ogóle jak tutaj trafiłeś, opowiadaj, w końcu nie widzieliśmy się tak długo...
I rok? Obawiałem się, że dłużej.
Rok.
— Dwa latka — odparłem, marszcząc czoło, bo kiedy to wszystko minęło. Dopiero, co się tu pojawiłem. Dopiero, co zrezygnowałem ze wszechobecnej anonimowości. Dopiero, co odkopałem ślady i pokazałem się na nowo bliskim.
Dopiero, co, a tu już dwa lata. Pieprzona klepsydra, piach zapierdala, zakopując moją trumnę.
— I nie wiem, jak. Pierwsze lepsze, gdzie można było zamieszkać, to złapałem się, jak tonący brzytwy. Wiesz. Przydało się w końcu ustatkować, czy coś — parsknąłem słabym śmiechem. — Serio, nic ciekawego. Taki wyjazd w ciemno i do tego dość sporo szczęścia... Na tyle, żeśmy wszyscy tu trafili summa summarum.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz