22 mar 2019

Od Nivana cd Wandy

Długi, szczupły palec został wycelowany prosto w moją osobę, na co mogłem jedynie unieść ręce w geście poddania się.
— Zeskakuj z blatu, nie po to go rano zmywałam, żebyś teraz na niego wskakiwał — rzuciła i oczywiście, że musiało chodzić o blat. Bo o co innego?
Mój tyłek jakoś zawsze sprawiał największe problemy, bez względu na miejsce, w którym akurat się znajdowaliśmy.
— W teorii Fryderyk, a w praktyce Frytek, Fryciu, wszystkie chwyty dozwolone. Na dobry piesek też reaguje.
Wszystko brzmiało zaskakująco znajomo i wręcz miałem ochotę się zaśmiać, mimowolnie przyrównując wszystko do jakichś tam wydarzeń, z którymi byłem potencjalnie powiązany w pewien sposób. Ale to wszystko tylko i wyłącznie potencjalnie.
— To co, idziemy? — spytała, chwytając za płaszcz i klamkę, wręcz jednocześnie. Zerknąłem to na nią, to na psa, kiwnąłem głową i bez zbędnego certolenia się w tangu podążyłem za kobietą wraz z futrzakiem przy boku. Jednak cóż z tego, jeśli za chwilę i tak przeleciał po schodach, jak burza, zostawiając nas daleko w tyle.
— Tylko zdejmij buty!
— Dobrze, mamo — burknąłem, schylając się do butków, byle rozwiązać ciasno splątane sznurowadła, a następnie odstawić je bezpiecznie, gdzieś na bok, pod ścianę, byle nie plątały się pod nogami przy przejściu dwóch kroków.
Prawdopodobne było, że dość dokładnie poprzyglądałem się otoczeniu, wyłapując wszystkie niuanse, tak charakterystyczne dla Przewalskiej i mogłem przysiąc, że połowy z tych rzeczy spodziewałem się w przyszłym mieszkaniu blondynki.
— Ładny piesek, ładne mieszkanie, ładna panienka. Rozumiem, że zagarnęłaś sobie moją część estetyki, gdy ją gdzieś tam rozdawali? — rzuciłem z parsknięciem, gdy wkraczałem do kuchni. — Pomóc ci coś?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz