29 mar 2019

Od Antoniego CD Victorii

Rzuciła się na szyję, przydusiła i naruszyła przestrzeń osobistą. A ja warknąłem, odepchnąłem ją, nawet nie chcąc się cackać, bo robiłem to zdecydowanie za długo. Zgromiłem dziewczę wzrokiem, prychnąłem i zaciągnąłem się papierosem, zastanawiając się przy okazji, czy znalazłyby się jakieś znajomości, które w takiej sytuacji mogłyby się przydać.
Pewnie tak.
— Jak będziesz miał czas, to przyjdź jutro do kawiarni na rogu o dwudziestej.
O, cholera, tego walca jeszcze mi nie grali.
Parsknąłem śmiechem, przewróciłem oczami i strzepnąłem po raz ostatni papierosa. Dziewczyna zdążyła w tym czasie zniknąć i, dzięki Stwórcy, ileż można użerać się z jedną rozchwianą emocjonalnie dziewczynką.
Jeszcze żeby to rozchwianie emocjonalne było sensowne, nie, no co ty Antoni, trafiła ci się kolejna blond masochistka. Szkoda tylko, że jedynie ta poprzednia miała jakieś sensowne uargumentowanie dla swojego życia ryzykanta i nie krzyczała dookoła, mówiąc, jakim to potworkiem-stworkiem nie jest.
Zgniotłem papierosa obcasem, westchnąłem i wszedłem do budynku.
A więc podejście numer dwa. Tym razem udane, choć spotkałem się z wyjątkowo wściekłym wzrokiem, który następnie przeszedł w czyste zażenowanie, zirytowanie, cokolwiek. Pozostawało nachylić się nad cudzymi ustami, musnąć je delikatnie i uśmiechnąć się.
Tym razem z niezwykłą szczerością.
— Przepraszam, kochanie, że nachodzę ciebie tak w środku nocy, długa historia, czy mogę przespać się choć na fotelu lub kanapie? — wymruczałem. — Obiecuję, wytłumaczę się rano — oświadczyłem jeszcze, kładąc jedną dłoń na swojej klatce piersiowej.
I, och, jak cudownie było na koniec tej nocy z przygodami po prostu wylądować w jego bardzo ciepłych ramionach.

Nawet nie miałem zamiaru pojawiać się w kawiarni. Bo po co. Żeby usłyszeć, jak dziewczyna dziękowała mi za słowa, których kompletnie nie zrozumiała, bo gdy tylko dosłyszała słowo klucz na jej oczy spadły klapki? Żeby zanudzić się na śmierć, ewentualnie powarczeć czy posyczeć chwilę, robiąc przy okazji zamęt w kawiarni?
To nie dla mnie, przecież ja tak nie działałem.
Szkoda jedynie, że gdy stałem pod drzwiami Nivana Oakleya, bo oczywiście zostawiłem u mężczyzny swój zegarek, dziewczyna pojawiła się na klatce schodowej. Puściłem jej spojrzenie spod byka, chłodne, oczywiście przekazujące więcej niż tysiąc słów, po czym kontynuowałem nadal dobijanie się do drzwi biednego i utrapionego moją sklerozą kochanka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz