29 mar 2019

Od Antoniego CD Victorii

Zapukałem. Raz, drugi, w końcu uderzyłem pięścią w drzwi, nawet nie przejmując się faktem dziwnej i dosyć późnej godziny oraz tego, że ludzie w nocy po prostu spali. Co to, to nie, jak to tak, Oakley mnie nie wpuści, no nie ma mowy, nie po to zgadzałem się pilnować jego sąsiadki.
Nie otworzył.
A ta cholera przecież spała wyjątkowo lekko, przekręciłeś się w łóżku, kaszlnąłeś, jakiś kundel zaszczekał za oknem, ba, próbowałeś wyjść w nocy do łazienki, by się odlać, no nie ma bata, nie wystawisz nawet nocy zza kołdry, bo obudzi się, przyciągnie do gorącego, spoconego ciała i jeszcze prychnie z oburzeniem w twoje ucho.
Aby po chwili je pocałować, przygryźć płatek, by przekonać, że ucieczka jednak nie ma sensu, gdy można raz po raz czuć dreszcze przechodzące przez ciało.
No ale mi nie otworzył, więc te dane mi tej nocy nie były.
Warknąłem, ścisnąłem powieki i teatralnie oparłem się o drzwi, mając ostatni skrawek nadziei, że może cielsko rzucające się o drewno zmusi go do otworzenia wrót do mieszkania.
I to nie wyszło, a na korytarzu nadal panowała cisza. Co mi więc pozostało, jak nie poprawienie kołnierza, okutanie się mocniej płaszczem i prędkie zbiegnięcie po schodach, na sam dół, na papieroska oczywiście. W końcu mogę spróbować się dobić za kilka minut.
Przy okazji znalazłem jakąś zbawienną zapalniczkę, zostawioną przez swojego właściciela na skrzynce pocztowej. Znalezione niekradzione, jeszcze złodziejem zapalniczek proszę mnie nie nazywać, tak?
Popchnąłem drzwi i oczywiście, że pierwsze, co rzuciło mi się w oczy to zwinięta w kłębek Victoria. Westchnąłem głośno, wystarczająco, by powiadomić o swojej obecności.
A następnie po prostu wyciągnąłem papierośnicę, kiep wylądował w ustach, po czym prędko został podpalony. Przysiadłem na najbliższej ławce, zarzuciłem nogę na nogę i wypuściłem pierwszy dym z płuc.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz