29 mar 2019

Od Victorii cd. Antoniego

- Było bardzo miło, nieprawdaż? - zapytał wstając z ławki i powoli udając się w swoim kierunku.
- Chwila. - wstałam jak wystrzelona z procy - Uważasz, że nie jestem potworem i tak dalej?
- No właśnie przed chwilą to powiedziałem.
Może to było głupie posunięcie, ale dosłownie rzuciłam się mu na szyję. Zeskoczyłam w jednym momencie i krzyknęłam jeszcze:
- Jak będziesz miał czas, to przyjdź jutro do kawiarni na rogu o dwudziestej.
Nie zwróciłam już uwagi na jego reakcję. Najwyżej wypiję sobie kawę jutro samotnie. Odzyskałam chyba zupełnie wiarę w to, że mogę być postrzegana przez kogoś jako normalny człowiek. Wbiegłam dosłownie do mieszkania. Ujrzałam normalnie siedzących członków zespołu. Puknęłam się palcem w czoło i poszłam do kuchni. Z szafki wyjęłam dość mocny bimber. Wzięłam sama kilka łyków i podałam chłopakom.
- Ty to jednak potrafisz pomyśleć. - powiedział Class.
- No a jak. - uśmiechnęłam się i przejęłam znowu butelkę. Chyba dopadła mnie za duża radość. Delikatnie zostałam dowartościowana. Eh. Delikatnie bardzo. Usiadłam na krześle i zapaliłam kolejnego papierosa. Oparłam się głową o ramię Chrisa i w ten oto sposób zasnęłam. Na szczęście Class jeszcze zdrowo myślał, więc zabrał mi kiepa, kiedy tylko usnęłam.
Dziwne. Brak kaca. Gared normalny. Ten alkohol musiał być jakiś lewy. Bo jeszcze spał, a reszta już siedziała przy stole. Uznałam, że nie chce mi się jeszcze ruszać, więc trochę pośpię.
Dobra nie wiem jak to zrobiłam. Obudziłam się o siedemnastej. Przypomniało mi się o kawiarni. Ubrałam się w czarną sukienkę i wyszłam z domu.
Antoni?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz