7 maj 2019

Od Kena C.D Gared

Zdziwiła mnie prośba Gareda. Znaliśmy się zaledwie kilka godzin, a on chciał, żebym pojechał z nim do jakiejś… Victorii. Nie wiedziałem, kto to był, ale po jego minie można by sądzić, że jest dla niego bardzo ważna. Nie wiedziałem też do końca, o co mogło mu chodzić z policją, jednak… wizja pojechania taksówką przyprawiła mnie o dreszcze. I to ze strachu.
- T-taksówką…? Nie możemy inaczej…? - ostrożnie spytałem. Byłem pod działaniem alkoholu, a jeśli wsiądę w tym stanie do auta, to aż sam boję się wiedzieć, co mógłbym zrobić ze strachu i stresu.
- Tylko w ten sposób najszybciej dostaniemy się do Victorii – odpowiedział. No pięknie… - Czemu pytasz?
Zagryzłem swoją wargę.
- Mam uraz do samochodów z dzieciństwa. Bez innej opcji sobie radzę, ale teraz trochę wypiłem i sam nie wiem, jak zareaguje – zaśmiałem się głupkowato.
- W zasadzie, to powiedziałem Victorii, że będę za jakieś półtorej godziny, a nawet tak daleko się stąd nie idzie… To co, idziemy?
- Jasne, powiem tylko siostrze, że idę – rzekłem i odszedłem do naszej grupki. Wyciągnąłem na chwilę Miadellę z objęć jej chłopaka, aby z nią porozmawiać.
- Będę się już zbierał.
- Nie ma sprawy. Zadzwonię do ciebie w najbliższym czasie – odpowiedziała, po czym mnie objęła. Również się do niej przytuliłem, po czym wyszedłem z budynku, na zewnątrz którego czekał na mnie już Gared.
No, na nogach to ja mogę podróżować, dzięki Bogu. Ale do domu muszę wrócić już taksówką, nie ma bata.
- Dokąd w ogóle idziemy? Bo dużo mówią mi słowa „do Victorii” - zacząłem jakikolwiek temat. Jakoś nigdy nie przepadałem za chodzeniem w ciszy, gdy miałem towarzysza w postaci ludzkiej.
- Do mojego domu – odpowiedział. Aha, no fajnie.
- To na pewno dobry pomysł, żebym szedł z tobą? Nie poradziłbyś sobie sam? Wiesz, skoro to sprawa prywatna, to moja obecność byłaby raczej zbędna… Poza tym… kim jest ta Victoria?

Gared?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz