18 maj 2019

Od Victorii cd. Ivana

Zostawił mnie samą. W tym dziwnie oświetlonym pomieszczeniu, na przerażająco wyglądającym łóżku, które skrzypiało pod każdym moim ruchem. Oczy nadal nie były w pełni sprawne, przez co myślałam, że świat cały czas się kręci. Przetarłam ślepia z nadzieją na lepszy świat, ale było to chyba zupełnie nie potrzebne, bo nie podziałało w żaden sposób. Przed drzwiami stała jakaś baba, która nie wyglądała na delikatną. Nie wywołała jednak u mnie żadnego respektu, bowiem groźne wyglądała jedynie z twarzy. Wciągała policzki i myślała, że w ten oto sposób się jej przestraszę. Brwi miała dość mocno wyrysowane. Nie wyglądało to zbyt dobrze. Zrobiła je za grube i za ciemne. Fuj. Nie wiem, czy doktorek faktycznie mi ułatwia życie, czy może robi to niechcący, aczkolwiek na jakże pięknym, metalowym stoliku widniały przeróżne narzędzia. Najbardziej jednak moją uwagę przykuły skalpele. Świecące, dobrze naostrzone i idealne na moją dłoń. Wstałam powoli, chociaż łóżko i tak porządnie skrzypiało. Patrzyłam tylko cały czas na pielęgniarkę, która miała mnie pilnować. Oznacza to, że przy każdej mojej próbie ucieczki ma zawiadomić lekarzyka. Wiedziałam, że nic mi nie zrobi. Była niższa i drobniejsza. Nie wyglądała na kobietę, która mogłaby mi zaszkodzić fizycznie. Podeszłam na palcach, nieco się garbiąc, aby skradać się ciszej. Zabrałam dwa ostrza, przez przypadek się kalecząc. Jestem po prostu niezdarna, ale to już standard mojego nudnego życia. Krew z dłoni leciała ciurkiem, jednak nie przejmowałam się tym oto krwawym wydarzeniem i zaczęłam uchylać drzwi. Kobieta sięgnęła po telefon, który kilka chwil wcześniej zaczął wydawać dziwne dźwięki. Była zapatrzona w ekran przedmiotu. Nie zwracała uwagi na otaczający świat. Godzina była późna. Mało osób przechodziło przez korytarz i to była moja jedyna szansa na ucieczkę. Otworzyłam drzwi szybko i mocno, przez co stojąca przed nimi kobieta upadła na ziemię. Chciałam uniknąć represji ze strony administracji tego budynku i złapałam dziewczynę za usta. Przyciągnęłam ją do siebie, a do krtani przyłożyłam wcześniej wspomniany skalpel. Próbowała się szarpać, jednak bezskutecznie. Na korytarzu nikogo nie było. Zupełna pustka. Słychać było tylko krzyki z niektórych sal. Przeciągnęłam pielęgniarkę od wyjścia ze szpitala, które znajdowało się na parterze, więc schodzenie ze schodów było ciężkie. Nie miałam zamiaru używać windy. Mogłoby się to skończyć bardzo źle. Do tego klaustrofobia, która nie ułatwiała mi sytuacji w żaden sposób. Zeszłyśmy wreszcie do wejścia.
- Przyłóż tą kartę. - mówiłam do dziewczyny - Głucha jesteś?! - wreszcie nie wytrzymałam. Złapałam za smyczkę i zerwałam z jej szyi. Przyłożyłam kartę do czytnika, a kobietę rzuciłam na ziemię. Wybiegłam ze szpitala i usłyszałam głośny dźwięk syreny. Zdążyła włączyć alarm, nim jeszcze zdążyłam zbiec ze schodów. Moment zamurowania nastąpił, kiedy do swojego samochodu nie wsiadał nikt inny jak mój lekarz. Zatrzymałam się na chwilę, jednak zaraz pobiegłam w stronę krzaków. Facet był jednak szybszy. Złapał mnie za bluzkę w ostatnim momencie i przyciągnął w swoją stronę. Zaczął prowadzić mnie w stronę... właśnie. Nie do szpitala. W stronę swojego samochodu.
Ivan?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz