5 maj 2019

Od Trace'a C.D Noelia

Zagryzł z całej siły wargi, aby jak najdłużej odizolować krzyk bólu. Nie miał zamiaru dać jej pieprzonej satysfakcji, minimalizując reagowanie na wszystko. Widocznie psychopatka chciała więcej zabawy pokrywającej jej ego, kiedy przesunęła ostrze w kolanie o kilka stopni w lewo. Trace nigdy nie należał do osób, dla których pieniądze odgrywały ważną rolę. Jeśli cyfra na jego koncie była zastraszająco niska robił wszystko, aby sycie zarobić. Nie zawsze jednak zgodny w świetle obecnego prawa. Bardziej dobijał go fakt straty wydanych pieniędzy, które poświęcił z własnego funduszu zapasowego na profesjonalną operację kolana.
- Mówisz to takim tonem, jakbyś zazdrościła tamtym dziewczyną. Może nie były to stałe związki, ale żadna nie marudziła. Zero skarg, ale jaka satysfakcja. - uśmiechnął się w typowy dla siebie sposób. Zaraz jednak oberwał porządnym sierpem w twarz, która delikatnie przesunęła się w odwrotną stronę. - Taka chudziutka...A jednak mięśnie masz...
- Z obserwacji zauważyłam, że jesteś praworęczny. Dlaczego postanowiłam zająć się lewą dłonią. Jakoś musisz trzymać broń, jeśli jeszcze ujrzysz światło dzienne, skarbie. - powiedziała z uśmieszkiem, machając mu odciętym palcem przed nosem. Krew sącząca się z otwartych ran w najlepsze spływała po jego przedramieniu, aby ubrudzić jego tors. - Do twarzy tobie w czerwieni weneckiej.
- Jesteś pierdoloną żmiją. Masz pierdoloną satysfakcję z delikatnych tortur, aby wpłynąć na psychikę nieszczęśnika. - mruknął wyzywająco pod nosem, jednak blokując swój temperament. Postawił na grę słowną, chcąc zachować siły na potencjalny moment ucieczki. - Zdziwiona? Nie tylko ty interesujesz się takimi rzeczami.
- W moim bogatym asortymencie ofiar nie trafiła mi się osoba, z którą dzieliłam zainteresowanie. To powoduje… jeszcze większą ekscytację.
Cóż. Bardziej mnie boli utrata ukochanych spodni i pieniędzy, które wypierdoliłem na reperację kolana. Możesz dostrzec na mojej skórze, że dodajesz kolejne blizny na przyszłość. - grał na czas, spuszczając głowę w dół. Udając chwilę słabości, przyglądał się kątem oka na płaczącego z bólu towarzyszą. Od zawsze wiedział, że nie należał do ludzi z mocną psychiką. Prędzej czy później podda się, do czego chce doprowadzić Noelia. Poruszył się niespokojnie napinając mięśnie, kiedy poczuł dłoń kobiety na swoim torsie. Tym razem jednak pozbawionej jakiegokolwiek ostrza. - Może się dogadamy? Puść go wolno...Z mojej winy się tutaj znalazł.
- Myślisz, że jestem pustą blondynką? Puszczę go wolno, a dzidzia poleci do reszty waszej watahy. - wręcz wysyczała, mocno łapiąc jego szczękę dłonią niczym imadło. Korzystając z sposobności, wbiła kolejny skalpel. Tym razem w stopę. Przebijając niedawno kupione buty. - Welcome to hell.
~*~
Długonoga blondi zdecydowanie za długo obradowała z nimi, przenosząc ponownie swoje chore pomysły na kościotrupa. Wlecząc go po gołym betonie porzuciła jego wrażliwe ciało, dla lepszej “efektywności”. Tym samym leżał centralnie naprzeciwko bruneta. “Morty. Przecież nie pozwolimy spać twojemu współpracownikowi, prawda?, tyle powiedziała przed wyjściem. Żegnając się na koniec buziakiem w powietrzu.
W tym samym czasie starszy stróż prawa próbował dojść do siebie. Najmniejszy ruch ciała bolał go niemiłosiernie, zaś ostrze w nodze z najmniejszym ruchem powodowało ból. Mniej uszkodzoną nogą dotąd skrywany jakimś cudem skalpel, zdołał przesunąć bardziej do siebie. Chociaż nie wiedział jakim cudem tak bystra szlachcianka tego nie zauważyła. Jednak przeczucie go nie zawodziło, podpowiadając jakąś akcję i karę za ukrywanie. Bez rąk tez nic nie zdziała, a nie zauważył dotychczas jakiejkolwiek kamery. Sprytnie.
- Monty? Błagam powiedz, że żyjesz? - odezwał się pierwszy raz po długiej ciszy. Nie uśmiechało mu się stracić partnera zawodowego. Dodatkowo w takich okolicznościach. Jeden fakt musieli jakoś wykorzystać. Młodszy stopniem nie był przywiązany do ściany, jednak miał związane sznurem dłonie i stopy.
- J-jeśli… P-przeżyjemy… Odchodzę z roboty. Zdobędę papiery świadczące o uszkodzeniu psychiki… Na służbie. B-będę żył na zasiłku. - cichym, wręcz zbolałym tonem głosu odpowiedział na pytanie. Momentalnie jego ciałem zatrzęsły spazmy, świadczące o kolejnym ataku płaczu.
- Tylko mi się tam nie załamuj, rozumiesz? Wychodziliśmy z trudniejszych sytuacji, a w grupie siła. - motywował go do dalszej walki, wykorzystując zgromadzoną energię na szarpanie skórzanych pasów. Przeklinał ból po utracie palców oraz nadgarstków. - Morty...Mordo ty moja. Obiecuję, że jeśli stąd wyjdziemy...Nareszcie umówię ciebie i Cass na spotkanie.
- C-chętnie… Ale nie wyjdę z tego… Od początku naszej współpracy żyję w twoim cieniu. Zawsze cię podziwiałem…
- Morty… Nie spisuj jeszcze ustnego testamentu. - westchnął zrezygnowany, opierając głowę o zimną ścianę. - Odpocznij. Obiecuję, że uratuję… Ciebie. Ktoś będzie musiał mieć na oku moją młodszą siostrzyczkę, wiesz…

Noelia?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz