7 maj 2019

Od Sarah C.D Trace

       Odsunęła drewniane krzesło od stołu, siadając na nim. Z minuty na minutę czuła się swobodniej przy chłopaku, który z resztą okazał się całkiem miłym rozmówcą i wspaniałym gospodarzem, bo nie spodziewała się, że będzie dane jej zostać również na śniadanie. Wyhaczyła stojący na stole talerz z naleśnikami nadziewanymi owocami, więc wzięła jednego, powoli zaczynając jeść.
– No, to jak, daleko mieszkasz? – podniosła wzrok znad talerza, spoglądając na nowo poznanego. Wydawał się być w dobrym humorze.
– Mieszkam na obrzeżach miasta, ale takich prawdziwych obrzeżach. To znaczy, nie mam sąsiadów, otacza mnie z każdej strony las i jest tylko jeden przystanek, do którego przypisany został autobus, ale kursuje tylko dwa razy dziennie. A, i od trzech lat nieczynny kiosk – powiedziała, ładując do buzi kawałek naleśnika, który z resztą bardzo jej smakował. – Ty za to masz tutaj bardzo przytulnie – pochwaliła zgodnie z prawdą.
– Staram się utrzymywać tu względny porządek - wzruszył skromnie ramionami, a Sarah wybałuszyła oczy słysząc to.

– Względny? W takim razie musisz mnie kiedyś odwiedzić, albo lepiej nie, bo się jeszcze zrazisz. Ja we własnym domu jedynie śpię, chociaż i to niezawsze. To Gabriel tam króluje, więc jak się postarasz, to pod kanapą znajdziesz resztki zeszłorocznego obiadu – wzdrygnęła się odruchowo, przypominając sobie jak wielki bałagan potrafi zrobić jej brat. Oczywiście, nie to, że po nim nie sprzątała, ale zdecydowanie miała za dużo na głowie, aby uprzątnięcie syfu Gabriela było jej priorytetem.
– Ja za to mieszkam z siostrą, ale aż takich problemów na szczęście z nią nie ma – podsumował, na co dziewczyna skinęła głową.
– Wydaję mi się nawet, że ją dzisiaj rano słyszałam – urwała, kończąc posiłek. Wstała, podziękowała i zaczęła zbierać naczynia ze stołu, kiedy i Trace skończył jeść. Pomoc mu uznała za obowiązek, mimo że ten na początku zaprotestował, na szczęście tylko raz.
       Zebrała swoje rzeczy do torebki, znajdując w niej nawet torebkę z białym proszkiem, zapewne podrzuconą przez Gabriela, który nie bardzo miał gdzie przechowywać swój jakże drogocenny towar. Pokręciła głową, pakując ja głęboko do wewnętrznej kieszeni, spróbowała także włączyć telefon, ale gdy ten nie odpowiadał, wrzuciła go byle gdzie. Poszła do przedpokoju, gdzie, jak się okazało, stal ubrany Trace, kręcący kluczem na palcu.
– Gdzie się wybierasz? – spytał.
– Na przystanek – uśmiechnęła się lekko. – Ależ oczywiście, że najpierw chciałam cię znaleźć, gorąco podziękować za gościnę i zaprosić do siebie – powiedziała, nakładając buty.
– Taką miałem nadzieję. Jadę do centrum, może cię podwieźć? – zaproponował, a Sarah zamyśliła się chwilę.
– To zależy od tego, w jakiej odległości stąd znajduje się najbliższy przystanek, bo w sumie to lubię jeździć autobusem – zadarła głowę, aby popatrzyć na mężczyznę, a ten uśmiechnął się lekko, stwierdzając że w wystarczająco dużej, aby ta mogła z nim pojechać.

***

– O, popatrz! Ten las oddziela nasze domy, jesteśmy sąsiadami, jeśli sześć kilometrów to jeszcze sąsiedztwo – wskazała na majaczący przed nimi las, wsiadając po chwili do samochodu. Było po dziewiątej, a miała jeszcze sporo do zrobienia w stajni, zgodnie z jej harmonogramem dnia, była o cztery godziny do tyłu, ale jakoś niezbyt się tym przejęła, co było nowością. Noc u nowego znajomego pozwoliła jej nieco odetchnąć od szarej rzeczywistości i przypomnieć sobie, że ma jedynie dwadzieścia jeden lat i powinna cieszyć się życiem, a nie mieć go dosyć.
      Siedziała wygodnie na fotelu, wsłuchując się w muzykę puszczoną w samochodzie oraz obserwując zmieniające się obrazy za oknem. Wkrótce zauważyła znajomy, biały płot rozległych padoków i kilkanaście biegających lub pasących się na nich koni.
– To już tutaj – wskazała na białą, wysoką, metalową bramę, która kierowała przybyszów na podjazd wyłożony białym kamieniem. W oddali można było zauważyć pierwsze zabudowania i wychylający się, dwupiętrowy dom. – Dziękuję za noc i za śniadanie, było mi bardzo miło i zapraszam w niedługiej przyszłości do mnie na rewanż, chociaż ja nie gotuję tak dobrze – uśmiechnęła się do mężczyzny, gdy ten zatrzymał samochód.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz