5 maj 2019

Od Ivana do Harper

Spojrzenie na zegarek umieszczony na biurku sprawił, że westchnąłem ze zmęczenia. Godzina 2.37 niebyła zbyt dobra. Siedzę tutaj od około 21.30. W tym czasie tylko moja kochana sekretarka zrobiła mi kawę i przyniosła jakąś bułkę. Kazałem jej o 22 iść do domu z informacją, że mi jeszcze się zejdzie. Chciała zostać dłużej, zresztą jak zawsze gdy ja zostaje by mi pomóc ale nie miała jak. Mimo, że zostawała wiele razy na nadgodziny nigdy nie spóźniała się następnego dnia do pracy. Bardzo to w niej podziwiałem dlatego dalej utrzymuje się na tym stanowisku. Już nawet bardzo długo. Zwykle sekretarki pracowały u mnie góra dwa miesiące, ta jest już chyba z sześć. Odłożyłem stertę papierów na koniec biurka i sięgnąłem po szklankę wody dopijając ją. Zamknąłem na chwilę powieki zmęczony dzisiejszym dniem i chęcią pozostania na noc w szpitalu. Ta myśl jednak szybko odeszła w zapomnienie z powodu iż przypomniałem sobie o tym, że moje koty nie jadły kolacji. Westchnąłem i otworzyłem oczy od razu wstając. Przeszły mnie "mrówki" od nóg aż po tułów. Za długo siedziałem w miejscu. Przeciągnąłem się, a kiedy usłyszałem jak strzyknęło mi w plecach opuściłem dłonie. Wziąłem telefon do kieszeni oraz kluczę. Ruszyłem do wyjścia z biura. Zamknąłem drzwi wcześniej gasząc światło. Poszedłem do windy i tak wcisnąłem guzik z numerem -1 gdzie znajdował się parking. Wyjąłem telefon z kieszeni i zobaczyłem kilka nieodebranych połączeń. Nie przejmowałem się tym ponieważ była to Kanley. Zapewne chciał się spotkać, zadzwonię do niego rano. Zapewne teraz już śpi. Ziewnąłem przeciągle myśląc o łóżku czekającym na mnie w domu. Kiedy winda się zatrzymała. Ruszyłem do samochodu. Parking nie był duży, ponieważ znajdowały się tutaj tylko samochody pracowników, na zewnątrz też były miejsca dlatego tutaj mogło zaparkować maks 45 aut. Wsiadłem na swoje miejsce i znów ziewnąłem przeciągając się.

- Dzisiejsza noc będzie milutka - powiedziałem i spojrzałem na godzinę, 2.48. Westchnąłem i odpaliłem samochód i ruszyłem do wyjazdu z z parkingu machnąłem ochroniarzowi, on zrobił to samo. Nacisnąłem guzik otwierający przejazd i wyjechałem. Pora wrócić do domu, przycisnąłem nogę do gazu.

~~~~**~~~~~

Budzik zagłuszył mój sen. Westchnąłem i przetarłem twarz dłonią otwierając powieki. Nacisnąłem na budzik by ten przestał dzwonić. Czemu nie ustawiam alarmu w telefonie? Ostatni wylądował na ścianie. Niestety gdy nieraz za mało śpię robię się agresywny. Czyli była 7.30. Dziś była sobota dlatego nie zamierzałem jechać do szpitala. Miałem dziś udzielać wykładu. Dwugodzinny wypad na 10.45. Idealny czas by wstać iść pobiegać z pumami i wrócić do domu by się ogarnąć. Zajadę pewnie do jeszcze do chociaż dwóch księgarni by ogarnąć stan sytuacji. Westchnąłem i wstałem z łóżka. Neo także z niego zeszła i weszła pomiędzy moje nogi. Uśmiechnąłem się lekko i pogłaskałem ją za uchem, na co ona uniosła lekko grzbiet i zaczęła mruczeć.
- Gdzie Jena co? - zapytałem ją, a ta od razu uniosła uszy wsłuchując się w moje słowa. Poklepałem ją po grzbiecie i ruszyłem do łazienki. Rozebrałem się i wszedłem pod prysznic, a ciepła woda otuliła moje ciało. Po porannej toalecie zająłem się przygotowaniem śniadania. Jajecznica to będzie dobry pomysł. Nałożyłem mięsa dla pum, a te zjadły je z zadowoleniem.
- Zaraz pójdziemy pobiegać małe - powiedziałem i pogładziłem Jene po pysku, a ta oblizała się po jedzeniu. Kiedy zjadłem swoje śniadanie zapiąłem obie pumy na szelki i ubrałem buty sportowe oraz bluzę. Zamknąłem dom i ruszyłem biegiem w stronę mola gdzie tam zapewne zrobimy sobie małą przerwę, a koty będą ganiać kaczki. |

~~~~**~~~~~~

Gdy była 9.32 byłem już gotowy do wyjazdu. Szedłem właśnie do garażu i wyjąłem telefon by zadzwonić do Kanleya.
- Hey, nie mogłem za bardzo wczoraj rozmawiać. Co chciałeś? - zapytałem niemal od razu. Usłyszałem jego śmiech, a ja sam się uśmiechnąłem. Wsiadłem do samochodu i rozsiadłem się wygodnie wciskając kluczyk przy drzwiach by otworzył wyjazd z garażu i zaraz potem guzik do bramy.
- Planowałem rodzinne spotkanie. Miałbyś czas? - zapytał, a ja wyjechałem samochodem na podwórko. Zamknąłem garaż a potem bramę gdy wyjechałem na piaszczystą drogę.
- Zależy kiedy - odpowiedziałem i włączyłem go na głośnomówiący kładąc telefon na desce rozdzielczej.
- Następna sobota - powiedział, a ja przypomniałem sobie swój jakże "mały" plan na następny tydzień.
- Odpada, najwyżej niedziela, ale na maks cztery godziny - odpowiedziałem, a ona westchnął. Wiedział, że mój dzień zwykle nie jest tak luźny, a to niedziele bywają lżejsze.
- Niech będzie. Dogadamy się jeszcze dokładnie później - powiedział, a ja skinąłem głową bardziej do siebię niż do niego bo przecież chłopak nie może mnie zobaczyć.
- Niech będzie. Do usłyszenia - rzekłem.
- No pa - powiedział jedynie i rozłączył się, a ja przyśpieszyłem trochę gdy włączyłem się już w większy ruch niż muchy. Pierwsza księgarnia nie była daleko. Dlatego zamierzałem zaliczyć trzy po drodze na wykład. Włączyłem klimę w samochodzie ponieważ zaczynało być gorąco. Sięgnąłem po wodę, która leżała na siedzeniu pasażera i odkręciłem butelkę by wypić chociaż łyka cieczy. Kiedy wypiłem odstawiłem rzecz na to samo miejsce. Zatrzymałem się przed pierwszą księgarnią i wysiadłem z samochodu od razu zamykając go. Zdjąłem okulary przeciwsłoneczne nim wszedłem do pomieszczenia. Jakaś dziewczyna wchodziła do księgarni więc przepuściłem ją w drzwiach.
- Proszę bardzo - powiedziałem z uśmiechem, a ta zatrzymała się i uniosła lekko brodę by spojrzeć na mnie.
- Dziękuje - odpowiedziała jedynie i weszła do środka. Zrobiłem to samo zamykając za sobą drzwi. Poszedłem za ladę, a Xavier, który stał za ladą uśmiechnął się do mnie.
- Dzień dobry, co tym razem zlecił ojciec? - zapytał, a mi uśmiech znów powrócił na twarz.
- Dzień dobry Xsavier właściwie wpadłem tylko zobaczyć jak sobie radzisz - odpowiedziałem, a on skinął.
- Nie jest źle, wczoraj był dość duży ruch. Dziś na razie spokojnie - powiedział.
- Ciekawe co wczoraj było tak ciekawego, że tak dużo ich było - rzekłem, a on zaśmiał się z mojej miny. Xsavier to dziewiętnastolatek, który pracuje tutaj już pół roku. Lubi swoją prace z powodu iż kocha komiksy. Chłopak niestety ma jakąś chorobę przez co jest troszkę za gruby. Mimo to bardzo lubię tego chłopaka. Jest kulturalny dla każdego klienta i zawsze chętnie przychodzi do pracy. 
- Przepraszam gdzie znajdę książki typu horrory? - zapytała ta sama dziewczyna co przepuszczałem ją w drzwiach.
- Proszę za mną - powiedziałem nim Xsavier cokolwiek zrobił. Brunetka ruszyła za mną, a ja przeprowadziłem ją przez regały książek. Znaleźliśmy się w dziale horrorów, który był jednym z większych.
- Chyba jest Pani u nas pierwszy raz - powiedziałem,a ona skinęła jedynie głową.
- Szuka Pani czegoś konkretnego czy raczej jest to prezent dla kogoś? A może interesujesz się horrorami. Z chęcią pomogę - rzekłem i spojrzałem na nią z lekkim zachęcajacym uśmiechem, który nie był w żaden sposób wymuszony.

Harper

+10 PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz