18 maj 2019

Od Trace'a C.D Sarah

Młody stróż prawa zaraz po zgaszeniu silnika swojego pojazdu, zawiesił wzrok na tamtejszych zabudowaniach. Musiał przyznać, że dom oraz budynki gospodarcze na tle lasów, idealnie współgrały i komponowały się ze sobą. Tworzyły niesamowitą atmosferę, a największym atutem był brak wścibskich sąsiadów. Kiedy znalazł się na zewnątrz, został przywitany przez rżenie koni, biegających za ogrodzeniem.  Oparty wygodnie o karoserię samochodu, zapalił pierwszego dnia obecnego papierosa, dla uwielbianego przez siebie uczucia w płucach.
Śniadanie jakie serwuje nieczęstym w moim mieszkaniu gościom, codziennie tak nie wyglądają. Przeważnie posiłki jem na mieście, gdyż… Dość często opuszczam komisariat późno w nocy. - wzruszył ramionami, grzecznie odpowiadając. Uśmiechnął się pod nosem, kiedy zauważył ruch firanek na piętrze domostwa. - Twój wieczny współlokator postanowił wreszcie wstać z łóżka.
- Znowu muszę zrobić wszystko sama… - usłyszał za plecami, jednak nie zareagował. Po dwóch godzinach spędzonych w jednym pomieszczeniu w starszym bratem dziewczyny, mógł wykazać dużą część jego charakteru. Który swoją drogą nie zapraszał do bliższego poznania. W mniemaniu Trace’a. - Taki on już jest, kwestia przyzwyczajenia.
- Brakuje mu twardej, kobiecej ręki. - zaśmiał się pod nosem, dla rozluźnienia atmosfery. - Musisz naprawdę mu kogoś znaleźć, za kilka lat będzie w twoim domu rodzinnym zalegał prawiczek po czterdziestce. Jeżeli… no wiesz.
- Nie wnikam w jego życia, aż do takiego stopnia.


- Naprawdę Cię przepraszam, nie chciałem urazić. - uniósł ręce w geście kapitulacji. Dalszą chęć rozmowy przerwał dzwonek telefonu, który wydobył się z wnętrza czarnego mustanga. Bez większego mówienia wyciągnął z portfela kartkę ze swoim numerem, który wyciągnął w stronę Sarah. - Dalsze zajęcia wzywają… Jeśli coś by się działo, dzwoń.

~    *   ~

Reszta dnia wolnego nie poszła po jego myśli, jak planował poprzedniego wieczoru. Spotkanie z starą bandą dawno widzianych kolegów zrobiła swoje, pozostawiając po dotkliwy ból głowy. Oraz bolesny powrót do pracy, raczej szybka jazda do niej. Trace nigdy się nie spóźniał. Jeśli takie coś miało zajście, miał konkretny bądź ważny powód straty dnia.
Wraz z kubkiem świeżo parzonej kawy oraz siatką pieczonych rogali, przemykał korytarzami komisariatu. Modlił się tylko, aby czasem nie natrafić na komisarza. Był człowiekiem, który bacznie śledził poczynania bruneta. Od początku pracy to właśnie on podnosił ciśnienie swojemu pracodawcy wymyślnymi odzywkami.
- Morty! Masz dwie minuty na przyniesienie do mojego biurka dwie teczki, oczywiście z omawianych trzy dni temu spraw. Czarno na białym, chcę informacje, jakie pozyskałeś. - powiedział prosto z mostu na przywitanie, mijając wnękę początkujących w wydziale.
- Pana… też miło widzieć, urlop chyba nie poszedł po twojej myśli.
- Skończ z tym panem, Morty. - westchnął zrezygnowany, siadając przy znienawidzonym biurku w dość małym pomieszczeniu. Widząc ilość nowych materiałów ułożonych w równy stosik, mógł doprowadzić do białej gorączki. -Nie masz własnego życia po pracy?
- Przecież znasz doskonale odpowiedź, więc nie rozumiem sensu zadawania pytania. - wzruszył jedynie ramionami, siadając naprzeciwko. - Stary dał tobie nową sprawę, którą oficjalnie umorzono z powodu braku dowodów.
- Jakieś ślady, nowi świadkowie, czy może podejrzani? - spojrzał przelotnie na współtowarzysza. Kiedy jednak dostał w odpowiedzi negatywne kiwanie głową, westchnął ponownie. Sięgnął po teczkę na wierzchu, chcąc lepiej zapoznać się z domniemaną sprawą. Uniósł brew, kiedy jego wzrok natrafił na znajome nazwisko. O’Hara? Skąd je mógł kojarzyć? - Przeanalizuj kartotekę, znajdź czego nie uwzględniono. Muszę zająć się bieżącymi rzeczami, a nie starociami.

~    *     ~

Dwudziesta druga widniejąca na zegarku, wcale nie zdziwiła Trace’a. Popijając w najlepsze kawę, był w trakcie pisania kolejnego raportu do bliskiego zamknięcia długo ciągnącej się sprawy. Papierkową robotę chętnie zostawiłby młodszemu, jednak wolał dać mu się wysilić, dlatego zaproponował mu pracę w terenie. Jednak organizmu człowieka nie da się oszukać, tak samo mała ilość snu powodowała ciągłe ziewanie.
- Trace Phoenix przy telefonie. - powiedział znudzonym głosem, obierając prywatny telefon od nieznanego mu numeru. Jakie było jego zdziwienie, kiedy usłyszał głos zapłakanej kobiety.
- P-potrzebuję pomocy… Znaczy rady.
- Na początku spokojnie, proszę się uspokoić. - mruknął, wyłączając system służbowego komputera. - kultura osobista mówi przeważnie, że należy się przedstawić. Numer całkowicie obcy, więc nie wiem… Z kim mam do czynienia?
- S-sarah O’Hara. - odpowiedział jej głos. Policjant dopiero skojarzył fakty i przygodę z jej bratem, która miała miejsce jakiś czas temu.
- Dawno się nie słyszeliśmy, mów z czym masz problem.
-Czarny samochód. Dwóch mężczyzn jechało za moim bratem. - odpowiedziała szybko, najprawdopodobniej próbując powstrzymać łzy. - Dopiero teraz mi wyznał, że to nie jednorazowa sprawa.
- Głęboki wdech, Sarah. Jesteś bezpieczna, kur… - mruknął, podnosząc strąconą teczkę. Zbierając kartki natrafił na jedną z nagłówkiem znanego nazwiska. O’Hara.  Czyżby zbieg okoliczności? - Mogę przyjechać, jeśli jest potrzeba. Najwidoczniej musimy porozmawiać o pewnej sprawie… Twoich rodziców, jak mniemam?


Sarah?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz