5 maj 2019

Od Victorii cd. Samuela

Wróciłam do domu. Po drodze wstąpiłam jeszcze do sklepu po jakieś białko. Otworzyłam drzwi i zastałam... dym. Dużo dymu i Gared walczący z jakimś płomieniem w kuchni. Rzuciłam na ziemię torbę i złapałam pierwszą, lepszą szmatkę, leżącą na blacie. Otworzyłam wszystkie okna i próbowałam w jakikolwiek sposób rozgonić dym. Po jakimś czasie się to udało. Miałam zamiar iść wcześniej spać, ale nie chcę ryzykować zatrucia.
- Co zrobiłeś? - zapytałam nieco spokojniejszym głosem mężczyznę, który usiadł na podłodze ze zmęczenia. 
- Chciałem zrobić jakąś lepszą kolację. Najwidoczniej nie jestem stworzony do robienia czegokolwiek w kuchni. - zrezygnowany chłopak spojrzał się na mnie oczekując chyba litości. Podeszłam do tego biednego chłopczyka, przycisnęłam do siebie jego głowę i pocałowałam w czółko niczym biedne dziecko. Chociaż czasem wydawał mi się właśnie jak taki smutny dzieciak. 
- A teraz wiesz, że musisz to wszystko posprzątać, bo ja idę pod prysznic? - zapytałam go, szepcząc na ucho. Ten biedak tylko kiwnął głową ze zrezygnowaniem, a ja udałam się na zasłużony odpoczynek. 
~*~
Weszłam właśnie do sklepu. Nie ma to jak rano wybrać się po wódkę na wieczór. O tak.
Podeszłam do jednej z alejek, która wypełniona była chyba każdym rodzajem papierosów jakie kiedykolwiek mogłam zobaczyć. Sięgnęłam po jedną paczkę, jednak los chciał, że spadło od razu jeszcze kilkanaście. Podbiegł jakiś chłopak i pomógł zbierać mi to cholerstwo. Kiedy podniósł głowę już dokładnie wiedziałam kto to.
Samuel?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz