24 maj 2019

Od Katfrin CD. Trace'a

- Wypiłbym coś znacznie mocniejszego… Jednak mój urlop szlak trafił w ostatniej chwili - powiedział, a ja uśmiechnęłam się lekko. Jego odpowiedź spodobała mi się. Wiedziałam jak to jest. - Proszę opisać mi zaistniałą sytuację sprzed ponad godziny - dodał.
- Co mogłabym powiedzieć. Hm… Było ciemno, a oszołomienie przez niezapowiedziany wystrzał z broni palnej, spowodował swoje. - mówiłam bawiąc się szklanką z soczkiem. Od prawej do lewej dłoni  - Inaczej bym zareagowała, jednak zmysły straciły na ostrości - rzekłam. Miałam w jakiś sposób do siebie żale.
- Znałaś ofiarę osobiście? - zapytał i dolał alkoholu do soku - Może wcześniej miałyście możliwość kontaktowania się? - cały czas odpytywał.
- Jedna z wielu znajomości, interakcje w bardzo okrojonej ilości - odpowiedziałam jedynie chcąc wzruszyć ramionami. Jednak wiedziałam, że źle to będzie wyglądać. Jakbym nie przejmowała się Isabell. W sumie była to racja.
- Mogła podpaść jakimś ludziom? - kolejne pytanie.
- Wydaje mi się, że nie było takiej możliwości - znów odpowiedziałam. bardzo nie lubiłam tak wielu pytań. Jednak wiedziałam, że to jest obowiązkiem.
- Co robiłyście na zewnątrz?
- Kolejny glina, który nie różni się od innych psów - powiedziałam wreszcie i zaśmiałam się. Jednak nie był to szczery śmiech. Chłopaka zaskoczyły moje słowa.

- Za to ludzie nie mają odrobiny szacunku do ludzi, którzy ślęczą nad takimi sprawami… Jaka odbyła się niedawno - rzekł lekko załamany, westchnął zrezygnowany. Sięgnął po szklankę i wypił wszystko duszkiem.
- Może od początku, hm? Każdy chce mieć to już z głowy i iść do swoich zajęć, prawda? - powiedział, a ja skinęłam głową i także dopiłam swój sok. Nie miałam już jednak ochoty na kolejną szklaneczkę.
- Chciałam iść do papierosa. Poszła ze mną i tyle. Dostała - wyjaśniłam i wzruszyłam ramionami. Odwróciłam się na krześle w jego stronę i spojrzałam w jego czarne oczy. Chłopak był zdziwiony moim nagłym zachowaniem.
- Nie zadawaj mi więcej pytań. Zapraszam Pana policjanta na fajeczka - powiedziałam i wstałam łapiąc za jego rękę. Trace był chyba jeszcze bardziej zdziwiony. Nie za bardzo mnie to obchodziło. Potrzebowałam teraz solidnej dawki nikotyny. Usłyszałam jak chłopak wzdycha zapewne zmęczony moim zachowaniem? A zresztą skąd mam to wiedzieć? Kolejne pytanie czy mnie to interesuje? Raczej nie. Wyszliśmy na zewnątrz, powitał nas chłodny wiaterek. W ciągu dnia było ciepło jednak wieczory były jeszcze chłodne. Podeszłam do okna i poskoczyłam by usiąść na parapet. Wyjęłam paczkę papierosów z torebki i poczęstowałam Trace jednym. Wziął, ja także. Odpaliłam oba papierosy. Zaciągnęłam się swoim i zamknęłam powieki opierając się o szybę.
- Ta sytuacja jest zabawna - powiedziałam i prychnęłam otwierając powieki. Chłopak patrzył na mnie lekko zdziwiony.
- Chciała ze mną iść. Pilnowała mnie. Ja szłam do łazienki, ona też. Ja szłam na fajka to i ona - rzekłam i odpowiedziałam na jego minę. Jednak on jeszcze bardziej się zastanowił. Westchnęłam zrezygnowana i znów zaciągnęłam się papierosem. Zaczynałam powoli trzeźwieć więc i moje myśli były bardzie... realne? Tak. To chyba odpowiednie słowo. Kiedy dopaliłam jednego papierosa odpaliłam od razu drugiego.
- Widzę mamy tutaj rywalizację - powiedział, a ja prychnęłam jednak uśmiechnęłam się lekko. Zaciągnęłam się, a kiedy już wypuściłam dym z płucach chłopak odwrócił się na pięcie. Podszedł do miejsca gdzie znajdowała się krew i dziewczyny. Zapewne już dawno spisali wszystkie informacje z tego miejsca dlatego nic tutaj już nie było. Żadnych żółtych tabliczek z numerami. Kurwa... przecież je się stosuje gdy jest morderstwo. A może i też gdy jest postrzał? Nie wiem. Moje myśli nie były jeszcze aż tak jasne. Westchnęłam i zaciągnęłam się znów fajkiem by uspokoić swoje nerwy.
- Mało krwi. Dziwne, że nie trafił. Może chciał nas tylko przestraszyć? Albo nie chciał jej zabić - powiedziałam i westchnęłam. Zeskoczyłam z parapetu i podeszłam do chłopaka. Nie sięgałam mu nawet do ramienia. Przyzwyczaiłam się jednak do tego. Niestety już nie urosnę. Ale cóż. Po takiej kobiecie można się spodziewać? Delikatności, tego, że nie umie się obronić. No i tutaj jesteśmy w błędzie. Jestem mała i to mi często pomaga w walce.
- Ciężko odpowiedzieć mi na to pytanie - rzekł i wzruszył ramionami. Jego oczy jednak błysnęły zainteresowaniem? A może zdziwieniem? A może on coś wie. Westchnęłam i dopaliłam papierosa. Wyrzuciłam go do pobliskiej kałuży i ruszyłam w stronę drzwi wracając do klubu. Zaczynało mi być zimno. Westchnęłam i pchnęłam ciężkie metalowe drzwi. Powitało mnie ciepłe powietrze, które niestety śmierdziało alkoholem i potem. Dało się wyczuć jeszcze mieszankę wielu perfum. Głównie damskich. Ruszyłam w stronę baru i usiadłam na swoim miejscu.
- Pomarańczowy? - zapytał Nial, a ja pokręciłam głową. spojrzał na mnie bardzo, bardzo zdziwiony, a ja prychnęłam śmiechem na jego minę.
- Chce jabłkowy tym razem - powiedziałam, a on skinął głową niepewnie.
- Kim jesteś? - zapytał, a ja wywróciłam oczami. Fakt jest taki, że lubię soki pomarańczowe, a raczej jabłkowe mniej. Jednak miałam ochotę na coś coś nowego. Chłopak postawił przede mną szklankę z sokiem, kostkami lodu oraz słomką. Wzięłam naczynie do dłoni i przybliżyłam je do siebie. Sięgnęłam po telefon i zauważyłam, że mam kilka nieodebranych połączeń od Bellamiego. Zapewne chciał dowiedzieć się jak tam się miała sytuacja. Był teraz w szpitalu z Isabell. Ciekawe jak ona się czuje. Wsadziłam słomkę do ust i zaczęłam powoli ciągnąć soczek. Nagle przysiadł się do mnie ten sam glina.
- Gdyby coś ci się przypomniało, zadzwoń na ten numer - powiedział i położył przede mną karteczkę wyrwaną z notatnika, był tam nabazgrany numer. Liczby pisane były zapewne na kolanie gdyż nie były ani prosto ani starannie napisane. Skinęłam głową i wzięłam karteczkę.
- Dobrze - rzekłam jedynie i przestałam wtedy pić mój sok, który okazał się lepszy niż pamiętałam i myślałam.
- W takim razie ja już jestem tutaj zbędny. Porozmawiam jeszcze z twoim bratem. Wiesz gdzie jest? - zapytał, a ja skinęłam głową.
- W szpitalu - odpowiedziałam.
- A więc życzę miłego wieczoru - rzek i ruszył do wyjścia zostawiając mnie  Nialem samą.
- Raczej miłego poranku. Ale wzajemnie Panie glino - odpowiedziałam, wiedziałam, że usłyszał ponieważ na chwilę jego kroki ucichły co znaczy, że się zatrzymał. Usłyszałam jak się zaśmiał i ruszył znów. Dźwięk otwieranych drzwi, a nagle trzask upewnił mnie, że chłopaka już nie ma z nami. Szkoda. Zaczęłam znów sączyć soczek.
- Przystojny był - powiedział Nial, a ja wywróciłam oczami. Barman był gejem. Lubiłam go, jednak nie wiedziałam, że zmienił prace. Kiedyś mieszkaliśmy na jedynym podwórku i dopiero teraz od wielu lat się spotkaliśmy. Trzymaliśmy się ze sobą bardzo długo. Nial zmienił się z wyglądu, wydoroślał. Jednak na razie nie zauważyłam zmiany w jego charakterze.
- Tak, tak ruchałbyś - rzekłam i zaśmiałam się, a on wywrócił oczami.

Trace?

+10 PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz