29 maj 2019

Od Trace'a C.D Noelia

Od kiedy swoją najbliższa przyszłość zawodową powiązał z policją i służbą mundurową, broń noszona przy pasie była jedynie straszakiem. Pewnego rodzaju ozdobą, świadczącą o jego przynależności. Kiedy zdarzały się pościgi za ewentualnym podejrzanym, bez braku niebezpieczeństwa dla zdrowia i życia rzucał się w pogoń, polegając w całości na sile mięśni. Jednak kiedy rzeczywistość wymagała, sięgał po broń w celu postrzelenia w ramię, bądź nogę. Trace słynął z częstych wizyt na miejskiej strzelnicy, gdzie mógł wyżywać się do woli. Poprawka. Dopóki miał pod ręką odpowiedni zasób amunicji.
Obecna sytuacja w jakiej zdołał się znaleźć, trafnie utrzymała go w jednym przekonaniu - życie ludzkie jest kruche. Niczym prawdziwa porcelana, która źle użytkowana może stracić swoje piękno i pęknąć. Każda istota żywa nie była stworzeniem na miarę bogów, który bez przeszkód może postawić się śmierci. Wcześniej wspomniana postać z mrocznych legend ostatnimi czasy, nie mogła odczepić się od losu stróża prawa. W ostatniej chwili zdołał ukryć się za drewnianym regałem przepełnionym dokumentami, kiedy zdał sobie sprawę z braku amunicji w magazynku. Przełknął ślinę, kiedy zobaczył pociski utkwione w ścianie obok.
- Długonoga blondynko! Ułożyłaś w swojej mądrej i kreatywnej głowie jakiś plan, hm? - zapytał w ostatniej chwili, chroniąc drogi oddechowe przed kurzem i dymem, który powstał po granacie.
- Tutejsze wyjście nie nadaje się do wyjścia, tunel się zawalił po jakimś konflikcie tutaj. - odpowiedziała, przeładowując trzymaną w rękach broń. - Musimy grać na czas, aby przebić się na tamten korytarz.
- Chcę tylko przypomnieć… Że nie gramy w żadnym pieprzonym filmie akcji, panno Wunderrischer. - mruknął pod nosem, wychylając się powolutku za krawędź mebla. - Gramy w grę… zwaną pieprzonym życiem.
Potrzebował szybkiej analizy otoczenia, ich położenia oraz planu awaryjnego. Jego położenie było nadzwyczaj niekorzystne bez żadnej ilości amunicji. Swoją broń służbową pozostawił w samochodzie, a do pozyskanej w ostatniej chwili nie dostał konkretnego zapasu. Jego jedynym ratunkiem było przedostanie się na przód pomieszczenia, aby uzyskać pokaźny karabin od denata. Potrzebował osłony. Usłyszał zza wyjścia  przytłumione głosy. Najzapewniej obmyślali na szybko plan wydostania ich żywcem. Trace jednak nie zamierzał trafić z piekła do kolejnego. W żadnym wypadku.
- Noellia… - szepnął, machając dłonią dla zwrócenia na siebie uwagi  jego towarzyszki. Bolało go, że była jedynym jego współtowarzyszem w tym zajściu.
- Ja. Iść. Do. Przodu. - gestykulował dłońmi, co spotkało się z kpiącym spojrzeniem dziewczyny. - Ty. Osłaniać. Mnie.
Słysząc kolejne strzały oddane przez Noellie, zaczął powoli przemykać po zimnym betonie niczym żołnierz na poligonie. Mruknął pod nosem kolejne przekleństwo, przytulając się jak najmocniej do podłogi, pozwalając ukryć się w opadającym pyle po trafieniach w ściany. Modlił się tylko w myślach, aby blondynka nie postanowiła przejść na stronę Abwery, jak zdołał zapamiętać.
Kiedy tylko znalazł się przy najbliższym denacie, zaczął przeszukiwać jego wyposażenie. Bez namysłu odciągnąć zawleczkę z granatu, który rzucił do wnętrza wyjścia. Akompaniament głośnych krzyków bólu w obecnej sytuacji wydaje się być muzyką dla jego uszu. Mocniej chwycił za karabin, wymieniając w nim zapas amunicji. Tak na wszelki wypadek, dopadł do krawędzi wyjścia.
- Jest czysto... Widzę leżących facetów w mundurach, kilku się jeszcze wije w agonii. - uśmiechnęła się pod nosem niczym rasowy psychopata, wychodząc zza podziurawionego biurka.
- Jeśli mamy się ich pozbyć, przyda się atak z zaskoczenia. - pomyślał przez chwilę, przyglądając się planom tuneli wiszący na ścianie obok. - Mam pomysł.
~     *     ~
Zardzewiałe od przebywaniu w wilgotnym miejscu metalowe zawiasy puściły, pod wpływem mocnego uderzenia wzmocnioną metalową blaszką podeszwą wojskowego buta. Mężczyzna przebrany w mundur wroga zerwał płynnym ruchem bluszcz, który od wielu lat skrywał jedno z nielicznych dróg ucieczki z piwnic posiadłości. Ich plan był dość prymitywny, jeśli chodzi o szybkie granie na czas. Jednak prostota czasem była bardziej efektowna, niż jakikolwiek złożony plan działania. Trace jednak musiał się śpieszyć, aby uratować Noellie przed głową tajemniczej organizacji. Poprawiając chustę przykrywającą jego twarz, udał się w stronę zabudowań na podwórku. Jedynym minusem był materiał jego uniformu, który był za duży. Jego poprzedni właściciel był barczystym  mężczyzną, od stróża prawa. Eliminował potencjalne zagrożenie po cichu, przeważnie z efektem zaskoczenia.
- Przychodzę z meldunkiem! - powiedział, zachodząc jednego od tyłu. Chwilę potem wymierzył uderzenie nożem wojskowym prosto pod żebra. - Melduje oczyszczenie terenu i powiadomienie sił wyższych.

Noellia? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz