6 maj 2019

Od Sarah C.D Trace

      Czuła zmęczenie, które coraz bardziej przejmowało nad nią kontrolę. Była wykończona, nie tylko fizycznie, bo i psychicznie. Ciągle wyrzuty sumienia, zamartwianie się, a jednocześnie natłok pracy i sen, który w najlepszych porywach trwał trzy godziny dziennie, był dla kobiety okropieństwem i karą. Tak więc co się dziwić, że zasnęła, czując ciepło i spokój, pierwszy raz od dawna?
***
Otworzyła opuchnięte oczy, czując ból promieniujący do całej twarzy. Przebudzona, nie bardzo wiedziała co się dzieje, zarejestrowała jedynie, że jest ciemno, ciepło i bardzo, bardzo wygodnie. U niej w sypialni nierzadko pomieszkiwał Gabriel, a rzecz jasna, nie mają już po dziesięć lat, aby razem spać. To by było conajmniej niekomfortowe, tak więc Sarah najczęściej wybierała kanapę, bo dobudzenie jej brata na tyle, aby samodzielnie przeszedł na sofę w salonie było czymś niemożliwym. Zagarnęła bliżej siebie pierwszą lepszą poduszkę, którą wyczuła, przytulając się do niej i już miała odpłynąć w głębszy sen, nagle otwierając szeroko oczy. Usiadła na posłaniu, w zaciemnionym pokoju, rozglądając się dookoła. Nie wiedziała ile spała, co tutaj robiła i gdzie była, ale minione wydarzenia delikatnie majaczyły w jej głowie, składając wszystko w całość. Dziękowała sobie, że nie tak dawno temu postanowiła zatrudnić pracownika do swojej stajni, który w zasadzie robił zawsze to, co akurat było do zrobienia. Tak więc jedno zmartwienie odeszło od jej głowy, a jego miejsce zaraz zajęło kolejne - jak wróci do domu?
       Stoczyła się z łóżka, mało przytomnie rozglądając po jego wnętrzu. Było schludnie i przytulnie, podobało jej się tu. Na fotelu znalazła swoją torbę, niestety telefon był rozładowany i nie wiedziała, która była godzina. Delikatnie uchyliła zamknięte drzwi, starając się zachowywać cicho, domownik albo domownicy, może jeszcze spali? Do mieszkania dostawały się pierwsze promienie słoneczne, więc mogłobyć koło szóstej, skoro dopiero co świtało. Z zaciekawieniem oglądała wnętrze domu, przechadzając się po nim cicho i powoli, jak narazie nie natknęła się jeszcze na nikogo. Idąc, usłyszała nagle jak coś spada z łoskotem, jakby piętro niżej. Zarejestrowała metalowe drzwi, przez które przeszła. Stanęła u progu warsztatu samochodowego, który o dziwo nie miał na ścianach plakatów z gołymi kobietami, nie były one również usmolone, a wnętrze wydawało jej się bardzo klimatyczne. Stała tak, rozglądając się na wszystkie strony, dopóki mężczyzna stojący przy otwartej masce samochodu nie odchrząknął z lekkim uśmiechem na twarzy. Sarah złapała się jedną ręką za łokieć, robiąc nieśmiały krok do przodu. Nie bardzo wiedziała jak ma zachować się w takiej sytuacji, biorąc pod uwagę jej zerowe doświadczenie z mężczyznami.
– Dziękuję, że pozwoliłeś mi zostać – powiedziała cicho, siadając na jednym ze stopni schodów. – Masz może jakąś maść na siniaki? Mam wrażenie, że moje oko chce wypłynąć.
– Nie ma sprawy. Daj mi chwilę – wytarł ręce w ścierkę, mijając ją i idąc z powrotem do mieszkania. W tym czasie mogła się nieco rozejrzeć po warsztacie policjanta, a samochody były pasją, z którą raczej by go nie powiązała, po bliższym zastanowieniu, sama nie wiedziała dlaczego. Nim się obejrzała, mężczyzna wrócił, z maścią w ręku. Wzięła ją od niego z podziękowaniem, wyciskając odrobinę na palce.
– Nie przedstawiłam ci się. Mam na imię Sarah. Nazwisko chyba znasz – uśmiechnęła się, zakręcając tubkę i odkładając na schodek obok niej.
– Wystarczająco dużo razy je wczoraj wymawiałem i pisałem, żeby go nie zapamiętać. Nie obawiasz się o brata? To w końcu całe osiem godzin bez ciebie – spytał, biorąc do ręki narzędzie i pochylając się z powrotem nad autem. Wyczuła lekki żart w ostatnim zdaniu, które do niej skierował.
– Osiem? – zmarszczyła brwi, słysząc jak długo spała. Była to całkiem miła świadomość, po przyzwyczajeniu się do morderczo krótkiego snu. – No tak, rzeczywiście sporo – odparła w zastanowieniu, bardziej do siebie niż do niego, czując narastające zmartwienie. – Mam rozładowany telefon, więc nie wiem co u niego, ale może jeszcze żyje – westchnęła, bawiąc się palcami. Dała mu pieniądze i kluczyki do samochodu, który swoją drogą kosztował więcej, niż jej całe życie mogłobyć kiedykolwiek warte, dlatego niepokój rósł z każdą sekundą, dopóki nie zdzieliła się mentalnie po twarzy. To dorosły facet, czyż nie? Nie jest aż tak głupi, na jakiego go malują i Sarah w głębi duszy o tym wie, ale jest za dobra, aby skończyć to całe niańczenie go i obchodzenie się jak z jajkiem.
– Jeszcze raz dziękuję, że pozwoliłeś mi się u siebie przespać, ale na mnie już pora – wstała, przeciągając się. Kręgosłup wyjątkowo dzisiaj ją nie bolał, a to znaczyło, że mogła sobie podarować fizjoterapeutę tego dnia. Miała w planach jeszcze zakupy i może wybranie się gdzieś? Tak dawno nie zrobiła nic dla siebie, że wyszła z założenia, iż jej się to należało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz