18 maj 2019

Od Noelii cd. Trace'a

- No gdzież by to. Przecież mam ten cudowny przyrząd cały czas przy sobie. - powiedziałam i wymachiwałam przed nosem policjanta.
- Masz zamiar mnie teraz dobić?
Zaśmiałam się i usiadłam na krzesło przy łóżku.
- To byłoby za łatwe, mój wytresowany pudlu. - poprawiłam siad i położyłam twarz na dłoniach - W tym momencie dopiero zaczyna działam mój plan. Oczywiście nie mam zamiaru ci go w całości zdradzać. Powiem ci tylko, jaką rolę odgrywasz w nim ty. Propozycja jest zupełnie nie do odrzucenia. Ze względu na to, że ty jako pies możesz mnie zdradzić i próbować wsadzić mnie do pierdla. Znaczy... Możesz próbować, ale narazisz wtedy na śmierć wszystkich swoich kolegów z pracy. A Monty? Czy tam... Morty? Jeżeli mnie zdradzisz to on zginie jako pierwszy. Zginie powoli. Bardzo boleśnie. Będzie strasznie cierpiał.
- Przejdziesz kiedyś do rzeczy?! - zapytał już nieco poddenerwowany policjant, przez co respirator zaczął szybciej działać.
Nie chciałam już robić kłótni, więc nie komentowałam jego zachowania i przeszłam do ''negocjacji''.
- Po pierwsze na pewno będą Cię przesłuchiwać. Musisz powiedzieć, że byłam tylko praktykantką u pewnego mężczyzny w stajni. Wszedłeś do środka, on podał ci swoje fałszywe dane. Zaatakował Cię kiedy dowiedziałeś się o nim prawdy, tak samo twojego partnera. Mnie spotkałeś już przywiązaną w piwnicy. Jasne?
Facet chwilę nie odpowiadał nic. Może już w głowie obmyślał plan jak się mnie stąd pozbyć, a może rozmyślał nad odpowiedzią?
- Przecież zapytają się mnie o jego opis, imię, nazwisko. Co mam powiedzieć?
Wahałam się. Wiedziałam, że blondyn jest silniejszy, ma więcej ludzi i w najmniej spodziewanym momencie mnie zabije... Ale jednak.
- Gustaw Adolf von Meinstein. Wysoki blondyn, coś koło metra dziewięćdziesięciu, blizna na pół twarzy, nos prosty, brwi niesamowicie czarne, jakby oblane smołą. Dobrze zbudowany. Bardzo dobrze zbudowany. - ugryzłam się w język - Ubytek w lewym uchu po postrzale. - zakręciło mi się w głowie, kiedy przypominałam sobie wygląd tego cholernego sadysty.
- Rozmyśl. - po chwili dodałam - Bo twoja siostra też może krzywo stanąć na mój nożyk.
Chciał chyba coś jeszcze dodać, ale nie miałam zamiaru siedzieć dłużej w tym pomieszczeniu. Otworzyłam drzwi do swojej sali, w której drzwiach stała już pielęgniarka.
- Gdzie pani chodzi?! Z takimi obrażeniami nie może pani wstawać z łóżka! - zaczęła panikować. A moje nogi zmiękły. Pierwszy raz w życiu. Nie miałam zamiaru tłumaczyć się pobudzonej babie, tylko podeszłam do łóżka. Kiedy tylko pracowniczka szpitala wyszła, wzięłam leżące na stole przy drzwiach leki i dwie strzykawki. Może straciłam za dużo krwi? Najwidoczniej tak, bo przed wyjściem do Trace'a siłowałam się z kroplówką w mojej ręce. W woreczku widniało trochę ponad półtora litra czerwonego płynu. Dopiero teraz zobaczyłam za sobą dość dużą plamę krwi, która ciekła z mojego, pięknie oskórowanego, kolana. Nie umiem założyć kroplówki, opatrunek i leki to moja jedyna broń. Złapałam za strzykawkę z czymś, czego nazwy nie potrafię wymówić i wbiłam w udo. Jakie wielkie było moje zdziwienie, kiedy to w całej nodze straciłam władzę i padłam na ziemię jak kłoda.
Trace?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz