4 maj 2019

Od Noelii cd. Trace'a

Milutcy panowie policjanci siedzieli w butach na moim świeżo wyczyszczonym dywanie... A przecież tu by wystarczyły dwa celne rzuty nożami i żaden z nich nawet by palcem nie dotknął tego biednego przedmiotu. No, ale nie Noelia, jeszcze cię wsadzą za ''odcięcie przyrodzenia policjantowi''. Ale byłby wstyd o kurde.
- Noelia Irma Wunderbrischer. Dwadzieścia siedem lat, zamieszkująca samotnie posiadłość po rodzicach, hm? Mamy wiele pytań. - powiedział ten ''ogarnięty stróż prawa''. Nie miałam za bardzo ochoty długo się z nimi użerać, aczkolwiek trzeba ''być'' miłym i gościnnym prawda?
- Może kawy panom zaparzyć? - zapytałam, aczkolwiek żaden z nich nie chciał tego zbawiennego napoju. Tylko pokręcili głowami. Chociaż ten drugi najpierw spojrzał się na wyższego zanim odpowiedział - To może wody? - i w tym przypadku usłyszałam tylko szybkie ,,Poprosimy''. No dobrze. Raz dwa woreczek z prochami wsypany. Chociaż w pewnym momencie miałam już podejrzenia, że jeden z nich mnie dość wnikliwie obserwuje. Dla zmyłki wlałam też do swojego. Chociaż w rzeczywistości była to szklanka jednego z policjantów. Wystarczyło tylko pod ich nieuwagę poprzekręcać naczynia i podać nic nie świadomym człowieczkom.
- Słucham więc, jakież to pytania? - zapytałam obserwując każdy niemrawy ruch chudego policjanta, który przy każdym spojrzeniu na mnie, szperał coś przy broni. Zżerałam go dosłownie wzrokiem, przez co od razu ręka lądowała na jego udzie, a oczy wędrowały gdzieś na wysokości sufitu.
- Co pani robiła wczoraj wieczorem, bądź w godzinach porannych? - zapytał nagle.
- Wieczorem zrobiłam sobie mały maraton seriali, a rano zajmowałam się końmi. Standard.
Facet przewrócił tylko oczami. Pewnie miał w głowie inaczej zaplanowaną odpowiedź.
- A czy jest ktoś, kto może to potwierdzić? - nienawidzę takich pytań. Nie wiem czy ktoś mnie obserwuje, czy nie. Chociaż większość osób omija ten dom wielkim łukiem. A dlaczego, to ja już nie mam pojęcia. Dziwni są.
- Konie, albo psy. Może się pan ich zapytać. Podobno swój, swojego rozumie. - uśmiechnęłam się bardzo szeroko. - Bruno! - krzyknęłam po chwili, a blisko mojego uda już siedział bardzo zdenerwowany piesek - Czy mamusia była tu cały wieczór, całą noc i cały ranek? Hm... Nie odpowiada. Bruno, idź do panów, może oni cię zrozumieją. - pies automatycznie podbiegł do chudszego. Pokazał mu swoje dość silne zęby, a chłopaczek dosłownie próbował schować się za swoim partnerem.
Zaraz jednak policjant pokazał mi zdjęcia trupa. Znaczy... Heh... Oficera Abwery :}
- Zna pani tego mężczyznę ze zdjęcia?
Przyglądam się i przyglądam.
- Niestety nie. Pierwszy raz w życiu go widzę na oczy...
- Jak wszyscy... - powiedział zrezygnowany policjant - Na takim pustkowiu najpewniej nic kreatywnego się nie dzieje. A może zaobserwowała pani nieznajomych ludzi, chodzących po okolicy o nie wiadomo jakich godzinach?
- Po pierwsze boją się psów, a po drugie jedyni sąsiedzi jakie posiadam to szczury i nietoperze, które umilają mi noce swoimi głośnymi piskami. - teraz facet spojrzał się mnie jeszcze bardziej podejrzliwie, jeszcze bardziej wnikliwie. Nie lubię jak ktoś się tak na mnie patrzy. To okropne.
- Moglibyśmy przeszukać mieszkanie?
- Oczywiście. - no wreszcie! Chwila spokoju. Wszystko posprzątane. Schowane w odpowiednim miejscu. Niech ameby się wysilą, a ja będę mogła wreszcie wypić kawę.
~*~
Tak mi się dobrze spało. Tak wygodnie. Dobrze się ułożyłam, kocyk przykrywał mnie w całości, ale nie. Nie. Ten mały kościotrup musiał do mnie podejść i mnie obudzić, bo nie mogli wejść do... jednego pomieszczenia. No i delikatnie zamarłam. Jak te cholery znalazły drzwi za lodówką. No jak kurwa?! Może jednak nie są takimi amebami za jakie je uważam? Wstałam sięgnęłam po kluczyk do piwnicy i kiedy wstawałam coś z hukiem metalu uderzyło o ziemię. Zdrętwiałam lekko. Nóż, którym dziś rano dłubałam sobie w ręce, spadł na ziemię robiąc niesamowity hałas. Wyższy policjant podbiegł do przedmiotu, podniósł i oglądał. Za nim ten... Monty? Morty? Aj. Nie wiem. Uznałam, że wycofam się delikatnie za chudego. Zatkałam mu buzię i wykonałam bardzo szybkie, taktyczne podduszenie. Położyłam go delikatnie na podłodze i podeszłam bliżej wysokiego policjanta. Złapałam za figurkę leżącą na stoliku i czekałam, aż konfident się odwróci. Długo nie musiałam tak stać. Facet przekręcił jedną nogę i już zaczął mówić ,,Mor...'', kiedy dostał dość porządnie w twarz. Padł jak kłoda, a z dłoni wypadł mu mój sztylecik. No i teraz tylko przywiązać ich do rurek, zabrać wszystkie sprzęty i samochód wprowadzić do garażu... Aj Noe, ale ty boska jesteś.
Moja zabawko? 
( ͡° ͜ʖ ͡°)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz