19 maj 2019

Od Noelii cd. Trace'a

Zgasiłam papierosa i przyglądałam się mężczyźnie.
- Nie jesteś tresowanym psem. Tylko kundlem, którego mogę sobie wykorzystać. Wiesz przecież, że jeżeli się nie poddasz, to zginie dużo ludzi. - mina bruneta przenikała - Ah... Wybacz. Przejdźmy do konkretów. Gustaw jest... ee... moim ex? Chyba tak to się mówi. Po pierwsze to człowiek zupełnie nieprzewidywalny, po drugie ma pod swoją władzą ponad osiem tysięcy niebezpiecznych nazistów, a po trzecie to jest niesamowicie dobry strateg, bardzo inteligentny strateg. Wykorzysta każdy wasz błąd, aby wygrać. Nie jest takim zupełnym sadystą... Bardziej cieszy go fakt, że MOŻE wam coś zrobić, niż to, co wam zrobi i w jaki sposób. Takie zupełne przeciwieństwo mnie. Ty zrozumiesz.
- Dobrze, dobrze, ale po co mi to mówisz? Przecież nienawidzisz policji. Nigdy byś nam nie pomogła. - przerwał mi mężczyzna, który robił się nieco niecierpliwy.


- Pomogę, jeżeli będę miała z tego satysfakcję. Może i Meinstein jest bardzo wredną osobą, ale ma jedną słabość - mnie. Kochał mnie, a może nadal kocha za to, że potrafiłam wbić mu sztylet w brzuch, chociaż wiedziałam, jakie konsekwencje za tym idą. On wie, że się go nie boję. Mam plan. Zadzwonię od niego, uznam, że musimy się spotkać i omówić pewną kwestię. Powiem, że ma przychodzić bez obstawy, bo to sprawy prywatne. Oczywiście wiem, że i tak przyjdzie z obstawą. Ale ja także. - mrugnęłam - Kiedy wam powiem, złapiecie go. Tylko oczywiście to nie będzie koniec. Weźmie ze sobą pewnie Achtunga i swojego pomocnika, na którego wołają Góra. Jak ten z Gry o Tron... I faktycznie jest tych samych wielkości. Ja zajmę się Achtungiem. Wiem jak bardzo mnie nienawidzi, więc go zwabię. Gorzej będzie z Górą. On jest dosłownie turem. Zabije wszystko co stanie mu na drodze. Zastanawiam się czy nie użyć na niego standardu, czyli woda z trucizną duszącą. Będzie ciężko mu to dolać, ale never give up, jak to powiadają. Namyśliłeś się?
Facet przyglądał mi się bardzo wnikliwie. Szczególnie w moje oczy.
- Nigdy te ślepia się tak nie świeciły. Źle go wspominasz, prawda?
- Można powiedzieć... Więc jak będzie?
- Możemy spróbować, ale ostrzegam. Nie narażę swoich ludzi na takie niebezpieczeństwo. Monty leży jeszcze w szpitalu, a ja nie mam innych pomocników.
- Damy radę. Ja robię za dwóch twoich, a Achtungowi połamię kark, tylko jak spróbuje mnie dotknąć.
- Niech ci będzie.
Bez słowa wstałam i opuściłam dość przytulny zakątek. Rozmowa przeszła szybciej niż myślałam, że będzie. Ciekawy jest fakt, że błądziłam po całym budynku wzrokiem, tylko po to, aby nie spotkać z nim wzroku. Za to on przyglądał się moim ślepiom bardzo wnikliwie. Bardzo zimne uczucie. Jak wzrok oficerów Abwery, kiedy wbijałam im sztylety w czoło. Chociaż teraz, kiedy przypominały mi się te szydercze uśmiechy i słowa: On i tak cię złapie i zabije. Mordowaniem pokazywałam im tylko swój brak siły psychicznej. Następnym razem będę dręczyć, ale nie zabijać. Jedyne o co się teraz boję, to Trace, który może tą konfrontację bardzo źle przeżyć. A może nawet nie przeżyć... Oby nie, bo wtedy nie wybaczę sobie do końca żywota tego, że naraziłam kogoś na tego debila. Tak bardzo chciałabym wbić temu skurwielowi miecz w serce, że nie mogę wytrzymać. Na myśl o jego twarzy trzęsą mi się ręce. Zabiorę ze sobą najtwardszą amunicję jaką się da. Taką, która rozerwie mu wszystkie tkanki w jego ciele i rozpuści wnętrzności. Kiedy przypominają mi się jego morskie, niebieskie oczy, to mam ochotę powiesić je sobie jako ozdobę przed domem.
~*~
Złapałam za telefon. Znalazłam numer. I pustka. Nie mogłam nawet ruszyć palcami. Trzęsłam się. Dosłownie cała. Widziałam jego wredny uśmiech. Kliknęłam zaraz jednak zieloną słuchawkę. Jeden, dwa, trzy. Odbiera. Słyszę ten niski, zachrypnięty głos. Nie mogę wydać z siebie żadnego dźwięku.
- Słucham? 
- Gustaw? Tu Noelia... Ja przemyślałam sprawę... Możemy spotkać się jutro o piętnastej w kawiarni? Proszę to dla mnie bardzo ważne. 
- Oczywiście.
- Tylko przyjdź bez obstawy. To bardzo osobista sprawa. 
- Dobrze.
Rozłączyłam się i rzuciłam telefon na bok, tylko po to, aby zaraz sięgnąć po niego i wybrać numer do Trace'a. 
- Jutro, ta sama kawiarnia co dziś, piętnasta. Możesz być trochę wcześniej, aby nie było podejrzeń. - i znów się rozłączyłam. Podłam na łóżko. Na dłoniach pojawiło się mnóstwo wystających żył. Głowa znów bolała. Zwinęłam się w pozycję embrionalną i zawinęłam łeb dłońmi. 
~*~
Obudziłam się z dużymi problemami. Ubrania miałam cały czas na swoim ciele. Na zegarku widniała godzina trzynasta. Zaraz co?! Trzynasta! Zerwałam się z łóżka jak poparzona i wbiegłam pod prysznic. Miałam nadzieję, że obudzę się wcześniej, jednak mój los najwidoczniej mnie nie lubi. Ubrałam się jakoś... Hm... Lepiej? Niech myśli, że mi zależy. Niech się nabierze. Chociaż on jest bardzo inteligentny. Nie mogę zrobić ani jednego kroku źle, bo skończy się bardzo niedobrze. Zabije mnie, wspólników i przy okazji niewinne osoby, które staną mu na drodze. Nie chcę takiej rzezi. Spojrzałam jeszcze raz na siebie w lustrze. Nie poznałam swojej twarzy. Jakaś przestraszona, mała dziewczynka, która boi się spotkania ze swoim byłym. Wyszłam z domu, zabrałam kluczyki i wsiadłam do samochodu. Tylne siedzenia były całe we krwi tak samo jak bagażnik, ale to nie grało dużej roli w tym spotkaniu. Po drodze mało nie wpadłam do rowu, potrąciłam rowerzystę i prawie miałam wypadek. Najwidoczniej stres wziął górę, bo nigdy nie zachowywałam się w ten sposób. Bałam się jego wzroku. Bałam się wszystkich słów, gestów. Podjechałam pod kawiarnie. 14:55. Widziałam już Trace'a siedzącego przy stole z jakimś facetem. Trace wyglądał jakby wrócił z pogrzebu. Garnitur i czarne spodnie. Weszłam do środka. Zasiadłam do stolika posyłając policjantowi przenikające spojrzenie. Czekałam chwilę. Zaraz drzwi się otworzyły. Nie chciałam spoglądać w tamtą stronę. Mężczyzna rozpoznał mnie od razu. Przysiadł się do stolika i zżerał wzrokiem. Widziałam kątem oka wzrok Trace'a. 
- Może i się zmieniłaś, ale ten wredny wyraz twarzy nigdy z ciebie nie spłynie. O czym chciałaś porozmawiać?
- Mam sprawę. Zaczęłam tęsknić za naszymi rozmowami. Brakuje mi tych uroczych wierszy i piosenek, które mi mówiłeś i wysyłałeś. 
Dotknął mojego policzka, na co od razu odskoczyłam. Trace zareagował za szybko. Wstał za gwałtownie. Widziałam rękę sadysty, która sięgała do wnętrza jego marynarki. Stres wziął górę. Wylałam na jego twarz mocny alkohol, który widniał w moim kieliszku. Facet złapał za swoje oczy dłonią. Zdążyłam dobiec do niego od tyłu i złapać za szyję. Podniosło się dwóch mężczyzn. Trace postrzelił jednego w nogę, chociaż on nadal szedł w jego stronę. Ludzie wybiegli w panice z restauracji. Gustaw wstał razem ze mną na swojej szyi i rzucił mnie na podłogę. Przydusiło mnie dość porządnie. Pierwszy raz poczułam ból i muszę przyznać, że nie jest przyjemny. Podniosłam się powoli. Trace popełnił wtedy dość ważny błąd. Rzucił się na plecy Gustawa, lecz skończył w ten sam sposób co ja. Meinstein wyjął pistolet, na co rzuciłam się na jego rękę. Szarpaliśmy się kilka chwil. Padło nieco ponad sześć strzałów. Złapałam za sztylet w mojej kieszeni. Przejechałam po klatce piersiowej Adolfa. Złapał za ostrze i wybiegł z budynku. Padłam na ziemię, jednak zaraz wstałam i podbiegłam do Trace'a. 
- Nic ci nie jest?
- Nie. - odpowiedział i spojrzał się na mnie nieco przerażony - Krwawisz. - stwierdził zaraz i spojrzał się na mój brzuch.
- A no racja... - powiedziałam i padłam na jego ręce. 
Trace?

+10 PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz