23 maj 2019

Od Hangagoga CD Sarah

Wyszedłem właśnie z piwnicy, a raczej mojej siłowni. Miałem ręcznik przewieszony przez ramię, a w prawej dłoni trzymałem butelkę z wodą. Byłem zmęczony, naprawdę, dawno nie zrobiłem takiego treningu. Uśmiechnąłem się pod nosem i wszedłem do kuchni gdzie odłożyłem butelkę z woda na miejsce. Chciałem wziąć porządny prysznic. Wszedłem na górę i tam skierowałem się do łazienki. Rozebrałem się i mokre od potu ubrania wrzuciłem do prania. Skierowałem się pod prysznic i zamknąłem kabinę. Włączyłem od razu wodę, a ta gdy zaczęła lecieć po moim ciele była ukojeniem. Zamknąłem na chwile powieki ciesząc się chwilą spokoju. Zacząłem cicho nucić piosenkę, która leciała w radiu gdy już wychodziłem z siłowni.


I don't do this for the riches
I'm infected, my condition
Is I'm always in my head

These words are my religion
I'm obsessive by decision
Imma do this 'til I'm dead
  Set me on fire
Set me on
Set me on fire (Whoa) (Whoa-oa)

I'm still alive
I'm still a
I'm still alive (Whoa)

Bet you didn't think that I'd come back to life
Fire, faster, everlaster
Bet you didn't think that I'd come back to life
Higher, faster, never-crasher


Lubiłem śpiewać mimo iż uważałem, że mój głos jest do dupy. Dość długo uczyłem się śpiewać. Kiedyś chciałem grać na gitarze dlatego zapisałem się na lekcje, a mój nauczyciel nauczył mnie i śpiewać. Mówił, że mam dobry głos jednak nigdy nie wykorzystywałem go inaczej niż śpiewanie sobie pod nosem na pocieszenie. Kiedy już się umyłem wyszedłem spod prysznica i zacząłem się wycierać bardzo powoli. Już czułem jutrzejszy ból w formie zakwasów. Jęknąłem cicho na tą myśli i skierowałem się do lustra by tam przeczesać swoje mokre włosy dłonią. Zostawiłem je tak do wyschnięcia co zapewne nastąpi już po dziesięciu minutach. Ubrałem się zakładając wygodne spodnie dresowe oraz zwykłą białą koszulkę. Wyszedłem z łazienki i ruszyłem na dół do kuchni by tam zrobić sobie obiad. Dziś moja praca zaczynała się dopiero o szesnastej, a była dopiero dwunasta.Westchnąłem i sięgnąłem po szklankę by nalać sobie soku z pomarańczy, który przez pójściem do siłowni zrobiłem. Był lekko kwaskowy jednak taki był najlepszy. Chciałem iść na taras i tam zapalić jednak coś śmignęło mi przed oknem. Zmarszczyłem czoło zdziwiony. Co to może być? A może kto? Nikogo nie zapraszałem przecież. Odsunąłem skrawek firanki i zobaczyłem na moim podwórku dziewczynę na koniu. Westchnąłem i ruszyłem do drzwi. Bez sensu będzie udawać, że nie ma mnie w domu. Odłożyłem szklankę na stół tęsknie patrząc na sok znajdujący się w niej. Wyszedłem na zewnątrz i skierowałem się w stronę dziewczyny i konia. Spostrzegłem od razu ładne mięśnie zwierzęcia, który zapewne był dość wytrzymały. Jednak za duży jak na swoją rasę. Dziewczyna zeszła z konia, a ten od razu zaczął skubać trawę.
– Dzień dobry – powiedziała i skierowała się w moją stronę  – Przepraszam za najście, ale jakiś kilometr stąd popsuł mi się samochód, przy którym miałam przyczepę z koniem – dodała i wskazała na wałacha. – A widzę, że ma pan tutaj... coś co może mi pomóc – rzekła i uśmiechnęła się blado. Jakby nie wiedziała czy chce jej pomóc czy może nie
– Owszem, mam i przyczepę, i samochód – powiedziałem i uśmiechnąłem się lekko. Lubiłem gdy ktoś mnie o coś prosi. przecież wtedy jest moim dłużnikiem. Lubię mieć dłużników. Ale nie lubię być komuś coś dłużny. Czemu lubię więc ich mieć? Ponieważ zawsze coś z tego zyskuje. – Nie wiem czy jest wystarczająco dużo paliwa - dodałem.
– Nie trzeba mi go dużo, stąd nie jest daleko, ale na pewno lepiej podjechać, niż mam jechać na koniu w takim ukropie do klienta, który chce go kupić – rzekła dziewczyna i zmarszczyła brwi. Zapewne nad czymś myślała. Czyli koń jest na sprzedaż. Ciekawe za ile pójdzie. Spojrzałem na konia, który dalej skubał trawę zadowolony. – Zresztą, oddam za paliwo co do avara - dodałam wybudzając się ze swoich myśli.
– Okej, pomogę ci. Wprowadź konia do przyczepy – powiedziałem i włożyłem rękę do kieszeni, niestety nie znalazłem tam nic. Westchnąłem i ruszyłem w stronę domu, a dziewczyna zdjęła uwiąz z szyi konia. Wszedłem do domu i skierowałem się do kuchni. Napiłem się trochę soku, znalazłem kluczyki i założyłem okulary na nos. Schowałem portfel, papierosy i telefon do kieszeni i wyszedłem z domu, który zamknąłem. Poszedłem do samochodu i zająłem miejsce kierowcy.
– To nie jest daleko, jak już mówiłam. Może pięć kilometrów stąd? Albo sześć?- powiedziała i wzruszyła ramionami. Wyjechaliśmy z podwórka, a ja zamknąłem bramę pilotem.
- Prowadź - rzekłem do dziewczyny, a ta jedynie skinęła głową. Nasza podróż minęła w ciszy. Oczywiście pomijam to, że dziewczyna mówiła mi gdzie jechać i dowiedziałem się jedynie, że ma na imię Sarah.
- Ja jestem Hangagog, ale mów mi J - powiedziałem do niej, a ona zmarszczyła tylko czoło zdziwiona zapewne moim zachowaniem. Moje myśli skierowały się na inny tor. Wyobrażałem sobie kolejne projekty tatuaży. Zawsze to robiłem w najmniej odpowiednim momencie. Na przykład gdy kieruje. Jednak byłem pewny, że nic się nie stanie. I owszem, miałem racje. Dojechaliśmy na miejsce bez problemu. No oczywiście nie liczę dziur, które mijaliśmy. Powiedzmy sobie szerze raczej piaszczysta druga nie będzie prosta. Kiedy zatrzymałem się przed stajnią razem z dziewczyną wysiadłem z samochodu.
- Poczekam na ciebie - powiedziałem i oparłem się o samochód wyjmując paczkę fajek z kieszeni. Odpaliłem jednego nie widząc czy Sarah  skinęła głową jednak takie miałem wrażenie. Wyprowadziła konia z przyczepy, a ten był chyba załamany tym, że nie może jeść już siana. Dziewczyna ruszyła w stronę stajni razem ze zwierzęciem. W końcu zniknęli mi z oczu. Wiedziałem nawet kogo to stajnia. Uśmiechnąłem się kiedy zobaczyłem idącą w moją stronę Katfrin z uśmiechem.
- Co tutaj robisz kuzynku? - zapytała, a ja wzruszyłem ramionami i zaciągnąłem się znów papierosem.
- Przywiozłem ci konia na sprzedaż - odpowiedziałem z uśmiechem. Kat wywróciła oczami i zaprosiła mnie gestem dłoni. Poszedłem za nią, kiedy Sarah zobaczyła mnie z właścicielką stajni zmarszczyła czoło zdziwiona.
- Dzień dobry. Jest Pani właścicielem stajni? - zapytała dziewczyna.
- Owszem, a więc to ten wałach - powiedziała Kat i podeszła do konia.
- Po co ci nowy koń? - zapytałem - jedynie jakie konie lubisz to do skoków. Ile centymetrów jest w stanie skoczyć ten wałach? - skierowałem te pytanie do Sarah.

Sarah?

+10 PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz