5 maj 2019

Od Noelii cd. Trace'a

- Jeszcze ciebie tutaj brakowało, psychopatko. Lepiej odłóż nóż, bo pokaleczysz paluszki, dziewczynko. - powiedział jeden policjant, na co bardzo szeroko się uśmiechnęłam.
- Jaki odważny pan. A i nie życzę sobie nazywania mnie... Hm... Jak to było? A! Pieprzoną suką... Bo ja policjantką nie jestem. Możesz sobie tak koleżanki ponazywać, ale nie mnie. - powiedziałam i powoli zaczęłam się zbliżać do mężczyzny. Nożyk wzięłam ze sobą, chociaż po drodze zostawiłam go na chwilę w świeczce, aby troszeczkę się ogrzał.
- A tak w ogóle, to myślałam, że będziesz lżejszy. Wyglądałeś na takiego, którego bez problemu podniosę, a tu taka niespodzianka... Trochę poobijałeś mi schody, ale dobrze przeżyję to.
Podeszłam zaraz do tego marnego policjanta, kucnęłam i złapałam go za szczękę.
- A ciebie po prostu tu wrzuciłam. - zaśmiałam się mu prosto w twarz. Złapałam za już dobrze rozgrzany nożyk. Najpierw trochę pojeździłam nim po nodze mojej uroczej ofiary. Nie wyrażał za dużej reakcji, więc ostrze powędrowało na środkowego palca. Nożyk wbił się bardzo szybko i wywołał dość głośne krzyki.
- Ciszej. Jeszcze psy usłyszą, a one bardzo nie lubią krzyków. Zawsze chcą taką osobę jak najszybciej uciszyć.
Chłopak miał przerażony wzrok. Bardzo przerażony. Lubię kiedy ktoś patrzy się na mnie z prośbą o litość.
- Ojoj. Ale przecież ja ci dam wybór. No co ty przecież ja jestem miłym człowieczkiem. - uśmiechnęłam się szeroko - Więc... Bez czego łatwiej ci będzie żyć? Język, czy dłoń?
Jego twarz zrobiła się już zupełnie blada.
- Muszę mówić... Bez języka będzie mi trudno się komunikować. Za to...
- Postanowione! No to poczekajcie tu chwilę matołki. Ja tylko pójdę po narzędzia.
~*~
Wróciłam wraz z pięknymi skalpelkami, nożykami i nożyczkami. Ten mądrzejszy zasnął, jednak nie pozwoliłam mu się długo tym stanem cieszyć. Sekunda minęła i w jego biednym piszczelu już wylądował jeden ze skalpeli. Nie zwracałam uwagi na jego szybki krzyk. Chyba wzięli sobie do serca informację o pieskach. Ten chudy siedział skulony. Czekał tylko na wymierzenie wyroku. W przeciągu chwili złapałam jego lekką szarpiącą się dłoń i przytwierdziłam do ziemi. Gwoździem oczywiście. Oczy zalały mu się łzami. 
- A no tak. Zapomniałam. - zgniotłam w rulon jakąś pierwszą, lepszą szmatkę i wsadziłam mu do ust, bo nie chciało mi się słuchać tych wrzasków. Próbował coś działać tą dłonią, w sensie szarpania, jednak każdy ruch wywoływał jeszcze większy ból. Zajęło mi to przynajmniej dziesięć minut. Najpierw oddzielenie skóry od tkanek, potem wyczyszczenie mięśni i kości, a na koniec taka wisienka na torcie - posypanie wszystkiego solą. 
- No dobra, a ty piękny? - spojrzałam się na drugiego policjanta - Pokaż mi te dłonie. Oj już sine. Chyba trzeba pozbyć się kilku palców. Co ty na to? Palcówki już dobrej żadnej babie nie zrobisz, ale za to jaką będę miała satysfakcję. - uśmiechnęłam się i szybko odcięłam dwa, mało znaczące palce. Nie chcę przecież zupełnie zniszczyć mu życia. 
- Nos masz ładny, więc go nie ruszam, oczka też. Ale kolana - wbiłam kolejny skalpel - takie sobie.
Trace?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz