27 gru 2018

Od Angeliki do Oliego

            Siedziałam w jednym z barów, przychodzili tu naprawdę wpływowi ludzie. Menagerzy, biznesmeni, aktorzy, piosenkarze czy nawet całe zespoły. Siedziałam przy barze, w kieliszkiem w ręku, jednocześnie obracając telefonem po blacie. Czekałam na moją siostrę, oraz rodziców już dobre pół godziny. W tym czasie, jednak nie odezwali się ani słowem. Usłyszałam odsuwanie stołka obok mnie.
            - Nie powinnaś siedzieć sama – Nawet nie patrząc na mężczyznę, wstałam od baru. Było już późno, a nawet w takich lokalach ludzie potrafią się nieźle upić i rozbić rzeczy, których nie powinni.
            - Nie siedzę, bo właśnie wychodzę – Zabrałam swoje rzeczy i szybkie skierowałam się w kierunku wyjścia. Zadzwoniłam jeszcze po taksówkę, po czym stanęłam przy ulicy. Przeglądałam właśnie maile, kiedy coś we mnie uderzyło.
            Rozejrzałam się, jednak kiedy nic nie zauważyłam, powróciłam do swojego zajęcia. Owinęłam się dokładniej chustą, a na głowę założyłam kaptur. Było mi zimno, a taksówka jak nie przyjechała, tak jej nie było. Westchnęłam, i spojrzałam na zegarek. Minęło pół godziny od momentu, kiedy zadzwoniłam po taksówkę. Super.
            Zabrałam swoje rzeczy, po czym postanowiłam iść piechotą. Nie było to daleko, jednak nie uśmiechał mi się taki spacer. Światła miasta oświetlały każdą ulicę, samochody jeździły jak oszalałe, w tym momencie, z kapturem na głowie, oraz twarzą skrytą pod chustą, byłam zwykłą dziewczyną wracającą do domu. Dalej trwała przerwa świąteczna, więc mimo godziny dwudziestej drugiej, nastolatki siedziały w okolicznym parku, a nawet jeździli na deskorolkach. Uśmiechnęłam się. Właśnie takie widoki lubiłam, minęłam nawet stadion, na którym za kilka dni miałam mieć koncert.  Na moją twarz po raz kolejny wkradł się uśmiech.
            Stojąc na pasach, zastanawiałam się co powstrzymało moją rodzinę przed spotkaniem. Żadne z nich nie odpisywało na sms-y. Zaczęłam się martwić, westchnęłam już niewiadomo który raz w ciągu ostatniej godziny. Spojrzałam po raz kolejny na telefon, jednak dalej nic. W pewnym momencie, poczułam uderzenie po czym upadłam. Chłopak zatrzymał się, spojrzał na mnie, a w momencie kiedy znów miał biec, światło zmieniło się na czerwone.
            - Zajebiście. No kurewsko zajebiście – Warknął, spoglądając na mnie przez ramię – Nie mogłaś się odsunąć? – otworzyłam szerzej oczy. Że co proszę? – Głucha jesteś, czy co?
            - Słyszę doskonale. – Odpowiedziałam po czym wstałam i otrzepałam się z piachu i śniegu. Biały puch ledwie pokrywał ziemię, przez co piach był doskonale wyczuwalny. Poza tym, posypano nim chodniki. Stałam obok niego, nie miałam za bardzo wyjścia bo o tej porze, sporo ludzi po prostu wraca do domów.
            Kiedy światło się zmieniło, chłopak zerknął na mnie raz jeszcze, po czym po prostu odszedł szybkim krokiem. Wywróciłam oczami. Ja sama nie śpieszyłam się do domu. Szłam powoli. Niedawno wróciłam do swojego mieszkania od rodziny, i dopiero teraz zdałam sobie sprawę, jak jest tam pusto. W tym roku, nie postawiłam nawet choinki. Kiedy w końcu dotarłam do swojego mieszkania, uderzyła we mnie ciemność. Zapaliłam światło, zdjęłam kurtkę i buty po czym powoli poszłam do salonu, gdzie rozpaliłam w kominku.
            Ogień trzaskał miło, ogrzewając dodatkowo całe mieszkanie, a ja stałam wpatrzona w okno, w miasto. Po raz kolejny wybrałam numer mamy, jednak i tym razem odpowiedziała mi poczta głosowa. Zrezygnowałam położyłam telefon na małym stoliku przy kanapie, a sama poszłam wziąć prysznic.
            Stojąc pod strumieniem ciepłej wody, chciałam zapomnieć o dzisiejszym dniu. Nie dość, że mój tancerz złamał nogę na łyżwach, to jeszcze nie wiedziałam co dzieje się z moją rodziną. Po raz kolejny przejechałam dłonią po włosach, przygładzając je. Po godzinie, kiedy zaczynało mi się robić zimno, wyszłam z pod prysznica i szczelnie owinęłam się ręcznikiem. Przyjrzałam się sobie w lustrze. Byłam dokładną kopią mamy. Nie zgadzały się tylko włosy, bo ona miała krótkie i czarne, ja natomiast, długie i brązowe.
            Wyszłam z łazienki, ubrana już w czarną koszulę nocną, kiedy to zadzwonił mój telefon. Niczym błyskawica pomknęłam do salonu, a kiedy zobaczyłam kto dzwoni, odetchnęłam z ulgą.
            - Mama! – Prawie krzyknęłam do telefonu. Kobieta po drugiej stronie zaśmiała się delikatnie. – Już się bałam, że coś się stało. Nie przyjechaliście.
            - Wiem skarbie, bardzo mi przykro, ale tata skręcił kostkę, a ja zupełnie zapomniałam do ciebie zadzwonić. Mam nadzieję, że długo nie czekałaś. – Uśmiechnęłam się delikatnie.
            - Nie, jest okej. Jak czuje się tata?
            - Jest dobrze, ale ma straszne wyrzuty sumienia, że nie daliśmy rady się spotkać. Ale obiecuję, że przyjedziemy na koncert kochanie – Usłyszałam w tle krzyk Elizy – Uh, nie wiesz może, jak uspokoić twoją siostrę?
            - Hm, daj jej czekoladę. Zawsze działa. – Razem z mamą zaśmiałyśmy się głośno. Pogadałyśmy jeszcze chwilę, po czym stwierdziłam, że wyślę po nich limuzynę w dniu koncertu. Następnie pożegnałam się z kobietą i uspokojona, poszłam spać. Chester wskoczył na łóżko i wtulił się we mnie. Nawet nie zauważyłam, kiedy zasnęłam.
~*~
            Kilka dni później, w dniu koncertu wstałam bardzo wcześnie i wysłałam limuzynę po rodziców. Tata nie mógł prowadzić, a tylko on posiadał prawo jazdy. Ja sama przygotowałam śniadanie, wyprowadziłam Chestera i przygotowałam się do koncertu. Kiedy przyjechała moja rodzina, spędziłam z nimi czas aż do wieczora. Dopiero o godzinie dziewiętnastej razem z nimi pojechałam na stadion.
            - Będzie dobrze kochanie, jesteśmy z tobą! – Mama uściskała mnie mocno, a ja odwzajemniłam gest. Eliza nic nie powiedziała, tylko skinęła mi głową. Nie lubiła czułości. Wzięłam głęboki wdech i wyszłam na scenę. Ogrom ludzi był najwspanialszą rzeczą na świecie. Kochałam to. Po przywitaniu się, zaczęłaś śpiewać.

That money isn't worth a thing,
If you didn't earn it, you don't deserve it.
True love doesn't cost a thing
And if you try to buy it, you can't return it.
No, no, oh, oh!
Your friends are doing all the same things
And my friends say, "Look at what you're wasting!"
Well, it doesn't matter if we change their minds!
Suddenly I can see what I didn't before
And I don't care what they say anymore
'Cause I'm falling, falling!
Finally falling, falling!

Kiedy skończyłam, rozległy się brawa i krzyki. Zaśpiewałam jeszcze dwie piosenki, po czym po prostu zeszłam ze sceny. Kiedy wychodziłam w kierunku samochodu, pośliznęłam się delikatnie na lodzie, popchnięta przez siostrę i wpadłam na kogoś, złapałam się tej osoby aby nie upaść. Moim oczom ukazał się chłopak, którego spotkałam kilka dni wcześniej na pasach.
- To ty? – Zapytałam zaskoczona, nie myślałam, że jeszcze kiedyś go spotkam.
{Oli?}

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz