26 gru 2018

Od Rafaela cd. Anastazji

Kiedy Anastazja zaproponowała mi wspólny posiłek, od razu się zgodziłem. Dziś miałem większe zapotrzebowanie na mięso, dlatego postanowiłem, postawić na najzwyklejsze w świecie leczo. Doskonale pamiętałem, że matka dziewczyny potrafi świetnie gotować, co zapewne odziedziczyła każda z jej córek, więc nie bałem się, że poważnie się zatruję. Głęboko w duszy obwiniałem się o to, iż rudowłosa mnie tak obiega. W końcu gdyby nie to pokręcenie, zapewne ze spokojem przygotowywałaby się do nadchodzących świąt Bożego Narodzenia, a tak to ma tylko ze mną kłopot i duże opóźnienia. Siedząc na rozłożystej kanapie, zacząłem zastanawiać się nad tym jak mógłbym się odwdzięczyć dobrodusznej Fenchenko. Z tego co pamiętałem, sarenka szalała za kotami, ale pewnie trochę mi zajmie, zanim wyduszę z niej jej ulubioną rasę. Głaszcząc Camelota po głowie, próbowałem jak najbardziej rozluźnić swój kark, który po niezbyt smacznym lekarstwie zaczął lepiej ze mną współpracować.
- Smacznego - rzekła moja rówieśniczka, stawiając przede mną miskę pełną samych zdrowych rzeczy. Widząc na samym wierzchu obiadu dość duże plastry kiełbasy, niemal natychmiastowo, zerwałem się do prostego siadu, aby móc zabrać do rąk gorący półmisek owej pyszności.
- Dziękuję i nawzajem - dorzuciłem od siebie, zanim srebrzysty widelec zanurkował w czerwonej substancji. Cały posiłek kręcił się głównie w okół naszych śmiechów i wzajemnym dokazywaniu. Nikt z nas nie zwracał żadnej uwagi na lecący w tle film, który teoretycznie miał zająć jakoś naszą uwagę oraz wypełnić ciszę, której obecnie nam nie brakowało. Przez swoje roztargnienie zapomnieliśmy o tym, jak szybko potrafi płynąć czas. Widząc, iż za oknami zaczyna zapadać gęsty mrok, moje usta samoistnie rozchyliły się w potrzebie ziewnięcia.
- Idź się umyć i przebrać w piżamę, a ja pozmywam naczynia - zdecydowała, pacając mnie po rękach, co spotkało się z moim jękiem niezadowolenia - Leć, leć i bez marudzenia! Jak będziesz brudny to śpisz na ziemi! - pogroziła mi palcem niczym nadopiekuńcza matka, a następnie udała się tanecznym krokiem do niewielkiej kuchni, aby namoczyć wybrudzone do reszty naczynia. Przewracając na jej słowa oczami, podniosłem się z lekkim trudem z sofy, co zezwoliło mi na powłóczenie nogami prosto do łazienki, która od mojego ostatniego pobytu nie zmieniła miejsca swojego położenia. Wchodząc na lodowate płytki, o mało się nie poślizgnąłem. Cóż, mokra podłoga była od zawsze moim wrogiem, lecz dlatego ta po tylu godzinach jeszcze nie wyschła? Ignorując ten fakt, niczym ninja przedostałem się na puchowy dywanik, znajdujący się tuż przed samym prysznicem. Kiedy poczułem się ciut bezpieczniej, zacząłem ściągać z siebie swoje dzienne ubrania. Nie chcąc tracić czasu, wlazłem szybko do kapsuły, a po chwili zabrałem się za porządne, aczkolwiek ostrożne szorowanie bladego ciała. Zima nigdy nie wpływała na mnie pozytywnie. Dzięki swoim urokom dodawała mi czerwony nos Rudolfa i kolory wampira, jakie mogłem obecnie podziwiać. Uważając na szwy, umieszczone w okolicach lewej łopatki, pokryłem swoje ramie fiołkowym żelem pod prysznic, ponieważ żadnego normalnego znaleźć tutaj nie mogłem. Same zapachy róż, kokosów, lilii i innych damskich pierdół, o których wręcz nie miałem pojęcia. Mając nadzieję, że to już koniec upokorzenia, wyszedłem z kabiny prysznicowej, a mój wzrok zaczął błądzić w poszukiwaniu wolnego ręcznika. Odnajdując coś w kolorach zieleni, zacząłem prędko się wycierać, co według mojego umysłu miało uchronić mnie przed kolejną chorobą. Gdy byłem już such jak pieprz, zorientowałem się, że ze swojego domu nie zabrałem najważniejszych rzeczy, a mianowicie ubrań. Mrucząc na to z niezadowoleniem, przydziałem bez pytania, po raz kolejny w tym roku różowy szlafrok, który ledwo sięgał moich kolan. Masakra - podsumowałem w myślach, opuszczając pomieszczenie powolnym krokiem.
- Anastazuś? - zapytałem pustkę, chcąc dowiedzieć się, gdzie obecnie przebywa urocza dwudziestosiedmiolatka. Na jej odzew nie musiałem zbyt długo czekać, gdyż jej w pół umalowana twarz, wyłoniła się zza uchylonych drzwi już po jakiś dziesięciu sekundach - Wybacz, nie wiedziałem, że zmywasz makijaż - zmieszałem się nieco, ponieważ na twarzy rudowłosej ukazał się grymas niezadowolenia, a ja nie chciałem jej nawet w najmniejszym stopniu złościć.
- Zapomniałeś ubrań co? - zaśmiała się cicho, oglądając mój niecodzienny ubiór - Powiem ci, że w różowym ci do twarzy - pstryknęła mnie w nos, po czym z dużym zdecydowaniem wciągnęła mnie do dość dużej sypialni. Moją uwagę najbardziej przykuły ogromne okna, które z gracją ukazywały panoramę naszego miasta - Zaraz to zasłonię... Jeśli nie chcesz spać na podłodze, to będziesz musiał się przemóc do spania ze mną... Mam nadzieję, że nie nauczyłeś się chrapać od czasu, gdy byliśmy u moich rodziców - pomogła mi usiąść na sprężystym materacu, który jak idzie się domyślić, ugiął się pod moim ciężarem ciała.
- Raczej nie - posłałem jej ciepły uśmiech, ciesząc się głęboko w duszy niczym dziecko, które dostało wór pełen smacznych cukierków. Anastazja pewnie nawet sobie nie wyobrażała, jak bardzo cieszę się z jej propozycji. Odkąd wróciliśmy do normalności, bardzo brakowało mi jej osoby, a teraz miałem szanse na nowo przeżyć tamte chwile - Ja jestem zawsze bardzo grzeczny - bardzo powoli opuściłem resztę ciała na prześcieradło i poduszkę, w celu odnalezienia wygodnej pozycji.
- Tak, tak. Leż grzecznie i się nigdzie nie ruszaj - mówiąc to, przykryła mnie aż po szyje ciepłą kołdrą, ruszając potem w stronę łazienki.
⚜⚜⚜⚜⚜
Rano czułem się już nieco lepiej. Mogłoby się wydawać, że wszystkie moje mięśnie i kości wróciły na swoje miejsce. Kiedy otworzyłem swoje oczy, nie wylegiwałem się zbyt długo w łóżku, ponieważ wystraszył mnie fakt, iż nigdzie nie mogę odnaleźć swojej sarenki. Jak się okazało, moja rówieśniczka była już od kilku godzin na nogach, szykując w kuchni przepyszne śniadanie.
- I jak tam samopoczucie? - zagaiła, rozlewając ciasto po patelni - Jeśli miałeś problemy ze wstanie mogłeś mnie zawołać. Przecież wiesz, że to żaden problem - zmartwiła się, a po chwili odwróciła się w moją stronę, chcąc przyjrzeć mi się nieco uważniej.
- Wstałem bez problemu - zapewniłem, chowając za jej uchem jeden z niesfornych kosmyków - Co tam pichcisz? - spojrzałem na grube naleśniki, które nie ukrywam wyglądały przepysznie.
- Puszyste naleśniki - odpowiedziała dumnie, przewracając placka na drugą stronę - Jeszcze chwila i będziemy mogli się nimi zajadać. Będę musiała dzisiaj pojechać na zakupy świąteczne więc pobędziesz trochę sam w domu. Muszę kupić trochę jedzenia i ozdób świątecznych by to wszystko jakoś wyglądało - przyznała, zdejmując z ognia ciepłe ciasto, które wylądowało wraz z innymi na blacie średniego stołu.
- Podjadę z tobą. Nie mam zamiaru gnić tutaj przez cały tydzień i się nad sobą użalać. Poza tym muszę kupić kilka prezentów dla ważnych mi osób - przybliżyłem się do niej na taką odległość, iż nasze biodra bezpośrednio się ze sobą stykały - Spokojnie, nie przyniosę ci wstydu.

Anastazja? :3
Pojedziemy na zakupy? xd

+10PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz