26 gru 2018

Od Thomasa cd. Oliego

Zacisnąłem pięści. Za parę dni jest rocznica śmierci mojej siostry, za którą w zemście zamordowałem paru ludzi; na to wspomnienie nie potrafiłem go uderzyć, nie ważne jak bardzo tego chciałem. Zostało mi jedno wyjście: oddać mu te cholerne wino, które przypadkiem on sam zbił. Przez chwilę mierzyłem w niego morderczym spojrzeniem, był wyższy i stał blisko mnie, przez co zadzierałem głowę do góry. Zmarszczyłem brwi.
- Odkupie ci to jebane wino - mruknąłem i odepchnąłem go od siebie, bo stał zdecydowanie za blisko mnie. Jakaś granica musiała istnieć, a akurat na tym punkcie miałem lekką obsesję. - Tylko odniosę zakupy - dodałem i go wyminąłem. 
- Tylko wróć, bo pożałujesz - powiedział, na co przewróciłem oczami. Poszedłem do samochodu, zostawiłem butelki i rzuciłem okiem na chłopaka, który ciągle mnie obserwował. Przez chwilę miałem ochotę wsiąść za kółko i nie odjechać do domu, ale wpierw go przejechać, ale przecież nie mogłem tego zrobić. Poszedłbym siedzieć za idiotę, jak kiedyś. Zabrałem ze sobą tylko portfel i wróciłem do niego. - W końcu. Strasznie długo - skomentował.
- Ślisko - wytłumaczyłem i weszliśmy do sklepu. - Wybierz sobie coś - powiedziałem mu. Od razu zaczął przeglądać półkę, a ja otworzyłem portfel. Ze zirytowaniem stwierdziłem, że byłem spłukany, kiedy nieznajomy podetknął mi pod nos nagle butelkę czerwonego wytrawnego wina. 
- Chce to - spojrzałem na niego, przez chwilę milcząc. Miałem powiedzieć, że nie miałem kasy, ale wiedziałem, ze skończy się to kolejną kłótnią i być może bójką. Musiałem wymyślić coś.
- Kupiłem wytrawne wino, może wypijemy na pół? - zaproponowałem. Chłopak zniżył dłoń z alkoholem i spojrzał na mnie, marszcząc brwi.
- A co? Nie możesz mi tego kupić? - pokręciłem przecząco głową.
- Jestem spłukany jak ty - odpowiedziałem, a obcy rzucił w moim kierunku kolejne obelgi. Gdy skończył, westchnął głośno i odstawił butelkę na półkę.
- Niech ci kur*a będzie, ale wypijemy ją u mnie - powiedział głosem, który nie przyjmie odmowy. Skinąłem głową i wyszliśmy ze sklepu, a zestresowana kasjerka odprowadziła nas wzrokiem. 
- Podaj mi adres, przyjadę za godzinę. Muszę odstawić samochód, nie jest mój - wytłumaczyłem. 
- A skąd mogę mieć pewność, że się pojawisz?
- Podać ci mój adres? 
- Równie dobrze może być fałszywy. Lepiej przyjedź - po półminutowym grożeniu, mogłem wrócić do samochodu, a nieznajomy ruszył w kierunku domu. Najpierw zajechałem do kolegi, właściciela auta. Wsiadł on za kierownicę i odwiózł mnie do domu, razem z zakupami. Szybko zbyłem Harry'ego, by mieć więcej czasu na ogarnięcie rzeczy i przypadkiem nie wdać się z nim w długą rozmowę, na temat idioty ze sklepu. Nakarmiłem Mike, rozpakowałem rzeczy i wyjąłem telefon, w którym miałem zapisany adres. Znałem drogę, z tego względu, że parę metrów dalej mieszkał Andrew. Zabrałem z domu kask, butelkę wina i wsiadłem na motor, ruszając do nowego znajomego.

<Oli?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz