23 gru 2018

Od Tove do Bellamiego

Ostatnimi czasy miałam wszystkiego dość. W Top Pharmie zbliżający się koniec roku zwiastował mnóstwem spotkań podsumowujących ostatnie 12 miesięcy pracy. Ludzie prześcigali się w propozycjach nowości na nadchodzący nowy rok. A w środku tego huraganu byłam ja. Musiałam wszystko analizować, zatwierdzać lub odrzucać, podpisywać tony papierów. Jeśli chodzi o mój narkotykowy biznes, sporo dealerów rezygnowało i musiałam się z nimi rozliczać a także poszukiwać intensywnie nowych. Czyżby ich postanowieniem noworocznym było rzucenie dragów? Kiedy w środę rano wstałam z łóżka po ledwo 4 godzinach snu, stwierdziłam, że muszę jakoś się od tego wszystkiego oderwać. Do cholery, jestem pieprzonym prezesem! Zadzwoniłam do swojej asystentki i powiedziałam jej, że nie przybędę dzisiaj wyjątkowo do biura.
-Pani Larsen, ale teraz jest naprawdę gorący okres! - Młoda Laura zapiszczała do słuchawki telefonu.
-Jakbym nie zdawała sobie z tego sprawy. -Wywróciłam oczyma. - Poproś Milesa, żeby mnie dzisiaj zastąpił. Powiedz mu, że mam bardzo ważną, prywatną sprawę do załatwienia.
-A ma pani? - Jej głos zabarwił się plotkarską ciekawością.
-Nie twój interes. - Burknęłam. - Jak będziesz dalej marnować mój czas to nie dostaniesz świątecznej premii.
-Dobrze, dobrze. - Od razu spoważniała. - Przekażę pani rozporządzenie i już o nic nie pytam.
-Dziękuję. - Westchnęłam. - Do widzenia.
Moje asystentki miały zawsze to do siebie, że były zbyt gadatliwe. Zero dyskrecji. Dlatego tak często je zmieniałam. Zeszłam do kuchni, gdzie na spokojnie przygotowałam sobie śniadanie, a następnie opatulona w gruby szlafrok wyszłam na zimny taras, żeby zapalić cienkiego papierosa. Myślałam, jakby odreagować ostatnie zabieganie. Seks? Niezły pomysł, ale myślę, że potrzebuję czegoś więcej. Wróciłam do środka i zajrzałam do woliery Queen i Xany. Wlałam im świeże wody i wymieniłam miskę z jedzeniem na nową. Dwie białe kakadu zaczęły się ze sobą przepychać i wojowniczo stroszyć żółty czuby. Boks! Potrzebowałam kogoś zlać. I bynajmniej nie miałam ochoty obijać mordy przypadkowemu dealerowi, który nawet nie potrafił mi oddać, a wisiał sporą sumę. Potrzebowałam jakiegoś godnego przeciwnika. Zadzwoniłam do mojego znajomego, który organizował różnego rodzaju sparingi i całe turnieje bokserskie.
-Witaj Robert! Czy dzisiaj w mieście jest jakiś event bokserski? - Zapytałam trzymając telefon w jednej dłoni, a drugą grzebiąc w swojej garderobie.
-Hej T.! No jasne. Na Red Street w piwnicach starego centrum fitnessowego są dzisiaj jakieś otwarte zawody w różnych kategoriach. - Odparł dość szybko. - Chcesz wpaść, żeby popatrzeć?
-Niee. Chce się zapisać jako zawodniczka. Dasz radę mnie wciągnąć na listę? - Uśmiechnęłam się do siebie na widok czarnego, skórzanego gorsetu.
-Wow, będziesz się bić? - Usłyszałam lekkie zaskoczenie w jego głosie. - Dawno nie widziałem cię w akcji. Ale oczywiście, że wpiszę cię na listę.
- O której start? - Zerknęłam na cyfrowy zegarek ustawiony na jednej z półek. Dochodziła 10.
-Bądź na 18. Zawodnicy muszą być trochę wcześniej. - Odparł.
-Jasne. To do zobaczenia! - Rozłączyłam się. Naszykowałam sobie czarny komplet, składający się z gorsetu i obcisłych spodni oraz botek na szpilce. Narzuciłam na ramiona skórzaną ramoneskę i wzięłam ze sobą torbę z ciuchami potrzebnymi do treningu. Najpierw udałam się do pobliskiego klubu bokserskiego, gdzie poćwiczyłam uderzenia na worku treningowym, a potem poprosiłam jednego z obecnych tam trenujących o pomoc w ćwiczeniu uników. Po tej wyczerpującej sesji, wróciłam do swojej kamienicy, gdzie zjadłam lekki obiad i udałam się na drugie piętro do siłowni, aby porobić ogólne ćwiczenia wzmacniające i rozciągające. Następnie dałam sobie chwilę odpoczynku, by na zwodach dać z siebie wszystko. Ubrałam się w swój czarny komplet i ze sportową torbą udałam się do garażu. Zasiadłam za kierownicą audi i ruszyłam na Red Street. Na miejscu udałam się do podziemi, gdzie były już rozstawione ringi. Zaskoczyło mnie to, że była dość spora liczba uczestników. Zarówno kobiet jak i mężczyzn. Przebrałam się w sportowy top i luźne, bokserskie szorty. Założyłam ochraniacz na zęby i rękawice bokserskie. Byłam gotowa. Dostałam swój numer. 18. W mojej kategorii miałam odbyć 5 pojedynków. Jeśli oczywiście wszystkie wygram. Bo jak nie, to opadam po pierwszej przegranej. Najpierw na ring weszły jakieś dwie blondynki. Ta, która wygrała miała świetną technikę. Następnie nadeszła moja kolej i jakiejś kobiety w dredach. Pierwsze sekundy to była próba naszych umiejętności. Po tym czasie wiedziałam już, że moja przeciwniczka nie będzie dla mnie problematyczna. Wyprowadziłam lewy prosty na górę , jednak dziewczyna go uniknęła poprzez blok. Zanim zdążyła zaatakować, zrobiłam zakrok i wyprowadziłam prawy podbródkowy, który dał mi zwycięstwo. Sędzia uniósł moje ramię w geście wskazania zwycięzcy. Następne trzy walki poszły mi w miarę dobrze, najważniejsze, że dotrwałam do piątego i ostatniego sparingu. W tym starciu moją przeciwniczką okazała się blondynka, która wygrała pierwszy pojedynek. Już na samym początku naszego starcia, wiedziałam, że będą problemy. Nie zdołałam uniknąć jej prawego prostego wycelowanego w moje ciało. Kiedy otrząsnęłam się po mocnym uderzeniu, spróbowałam przejść do kontrataku, jednak ta zrobiła szybki odskok po czym przeszła z powrotem do ataku i wyprowadziła lewy sierpowy. Jednak tym razem moja garda spełniła swoją rolę i zablokowałam jej cios. Tym razem udało mi się wyprowadzić celny podbródkowy. Jednak dziewczyna nie dała się tak łatwo pokonać jak moja pierwsza przeciwniczka. Szybko przeszła do kontrataku i znowu dostałam prawym sierpowym. Odskoczyłam w ostatniej chwili, by uniknąć kolejnego ciosu. Teraz to się wkurzyłam. Utrzymują gardę podeszłam i wyprowadziłam szybką serię ciosów. Lewy prosty, prawy sierpowy i końcowy podbródkowy. Blondynka była na tyle zaskoczona gwałtownością tych uderzeń, że nie zdążyła żadnego uniknąć i została pokonana. Zwyciężyłam w swojej kategorii. Dostałam symboliczny medal, a na moje konto wpłynie całkiem ładna sumka. Postanowiłam zostać jeszcze na trochę i pooglądać walki mężczyzn. Czułam, że całe napięcie jakie się we mnie ostatnio zgromadziło, uszło gdzieś razem z potem, który wyciekał przez moje pory. Stanęłam przy sąsiednim ringu, gdzie trwała ostatnia walka w kategorii. Widoczną przewagę miał dość szczupły, ale naprawdę umięśniony mężczyzna o wystających kościach policzkowych. Miał świetną technikę, a przy tym wszystkim miałam nieodparte wrażenie, że sprawia mu to niezwykłą przyjemność. Nie musieliśmy długo czekać na rezultat tej walki. Mimo, że jego przeciwnik wydawał się lepiej zbudowany, nie miał tej płynności ruchów i refleksu. Po rozwiązującym pojedynek ciosie, sędzia gwizdnął w gwizdek i podszedł do zwycięzcy unosząc jego ramię w geście wyrażającym wygraną. Ciemnowłosy zszedł z ringu, wycierając twarz ręcznikiem. Podeszłam do niego.
-Świetna walka. Gratuluję zwycięstwa. - Rzuciłam mu lekko prowokujące spojrzenie.
[Bellami?]

+10PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz