15 gru 2018

Od Daniela CD. Ida

             Właśnie zdałem sobie sprawę, że przykre wydarzenia, które niedawno miały miejsce, zupełnie przysłoniły mi poczucie szczęścia, które wypełniało mnie od momentu stworzenia związku z Idą. 
Związku, który rozpoczął się od niepozornej wizyty architekta wnętrz u swojej klientki. 
Muszę przyznać, że przez całe swoje życie w drobnym, rodzinnym miasteczku nie doświadczyłem tak wiele, jak podczas kilku lat spędzonych tutaj, w Avenley River. 
Począwszy od zamieszkania z Carlo, co samo w sobie było szaleństwem, a skończywszy na poznaniu miłości swojego życia, która usilnie próbowała wygrzebać mnie z bagna, do którego sam, z własnej nieprzymuszonej woli wszedłem. 
Nawet nie wiecie, ile wazonów stłukłem, ani ile szklanek zbiłem, kiedy choć na moment przypomniałem sobie to, jak naiwnie pozwoliłem wciągnąć się w nielegalne sprzedaże aut, czy kontakty z samą mafią, wydającą tylko polecenia, żeby nie ubrudzić swoich gładkich rączek, którym nigdy nie dane było zaznać uczciwej pracy. 
Zapewne zastanawiacie się, jak sobie radzę z takim natłokiem problemów? 
Otóż sęk w tym, że sobie nie radzę. 
Smutek, złość, bezsilność i irytacja to uczucia, które towarzyszą mi codziennie, już od dłuższego czasu. Szczerze powiedziawszy, jeszcze nie było tak źle. Teraz do tego wszystkiego doszła jeszcze świadomość, iż ja i Ida możemy w każdej chwili zginąć z rąk jakichś rabusiów, którzy ślepo, niczym psy podążają za wydanymi przez „panów” poleceniami, w poszukiwaniu łatwego dorobku. 
Mam wrażenie, jakby moją głowę spowiły przeciwstawne sobie toki rozumowania. 
Jeden z nich mówi jasno – zgłoś sprawę na policję, nie wychodź za często z domu, towarzysz Idzie krok w krok i nie spuszczaj jej z oka choćby na moment. 
Drugi zaś, zniechęca mnie do strachu oraz chowania się w domu i wręcz nakłania do tego, abym sam udał się do loży potworów i załatwił tę sprawę raz, a dobrze. 
Jestem rozdarty. 
Od mojej decyzji zależy życie. 
Nie tylko moje, ale również Idy. 
Bezbronnej Idy. 
Losie, dlaczego stawiasz mnie przed tak trudnym wyborem? 
Dlaczego jedno życie ci nie wystarczy i musisz czyhać na oba? 
Dlaczego nie pozwalasz mi spać po nocach i dręczysz mnie codziennie, sprawiając, że odchodzę od zmysłów, kiedy ci mordercy odbierają kolejne życia, kradną cenne przedmioty i nawet przez moment nie żałują swoich niecnych czynów? 
* * * 
Momentalnie się zerwałem. 
               Kolejna z wielu zimowych nocy, podczas których śnił mi się ten sam koszmar. 
Otworzyłem po raz czwarty szufladkę od szafki nocnej, upewniając się, że broń przygotowana do ewentualnej obrony leży na swoim miejscu. Po chwili mocno zacisnąłem zęby tak, jakby cały ból, który dotyka mojej psychiki, owładnął również ciałem. 
Powolnym ruchem zsunąłem się w dół, aby znów się położyć, a następnie czujnym spojrzeniem zmierzyłem wszystkie kąty pokoju. 
Każdy cień wydaje się dla mnie przeciwnikiem. 
Każdy dźwięk przyprawia mnie o dreszcz. 
Każda minuta jest torturą dla mojego umysłu. 
Ułożyłem się na boku, po czym objąłem ręką Idę i wtuliłem się w jej długie, pachnące włosy, które choć na kilka chwil pozwalały mi na przypomnienie sobie tych pięknych, kolorowych momentów. 
Momentów bez świadomości, że w każdym momencie możesz zginąć.

Ida?
Słońce, przepraszam za to, że tak długo musiałaś czekać.
Trochę wypadłam z akcji, dlatego nie bij za to, że opowiadanie jest niezbyt wysokich lotów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz