29 gru 2018

Od Antoniego CD Nivana

— Zrozumiałe — odparł i leniwie pokiwał głową, a już troszkę dłuższe włosy przysłoniły mi widok.
Uśmiechnąłem się pod nosem, kątem oka dostrzegając, jak rzuca się na kanapę, podczas gdy ja podszedłem do wyspy i niezbyt zwinnie wspiąłem się na nią.
No cóż, czasy pierwszej młodości powoli mijały, a praca nauczyciela raczej nie służyła mi fizycznie.
Psychicznie również, ale to już temat na inne eseje.
— To... Jak ci leci? W wielkim świecie? Czy coś? — dopytał, ciemnoniebieskie oko błysnęło Oakleyowo, a mi pozostawało westchnąć cicho i parsknąć nerwowym śmiechem, wszystko to podsumowując przeczesaniem włosów palcami.
To nie dla mnie, mogłem wyjechać gdzieś na wieś, zniknąć, zamawiać sobie LSD przez internet i pod wpływem pisać wiersze, malować, kto wie, co jeszcze. Może powstałby jakiś interesujący scenariusz teatralny?
Chuj z tego, zostałem nauczycielem fizyki w liceum, kompletnie nie wiedząc, jakim cudem w ogóle ukończyłem studia na tym kierunku, jak to nigdy mi nie grało. A teraz miałem uczyć biedne dzieciaki, które nic nie rozumiały.
Prawie tak jak ja.
— A doskonale, zdrowie dopisuje, płuca jeszcze mi nie padły, dzieciaki też chyba mają dobre humory, bo w końcu święta idą, więc można pozwolić sobie na coś więcej — burknąłem pod nosem, wzruszając ostatecznie ramionami. — No ale to nie ja piszę ostatecznie egzaminy, więc mi to ganc egal, oferuję pomoc, a czy z niej skorzystają, ich wybór. A co u ciebie? Prezenciki kupione, dwanaście potraw przygotowanych, strój na sylwestra wybrany?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz