30 gru 2018

Od Thomasa cd. Oliego

Ścisnąłem dłoń na szklance, nie wiedząc dokładnie, co się działo. Czy on mnie właśnie pocałował?! Po co?! I nagle wybiegł, jakby to on był ofiarą tego zdarzenia. Siedziałem osłupiały i ściskałem w dłoni szklankę. To było tak niespodziewane, jak większość rzeczy w więzieniu, ten wyczyn jednak nie był tak bardzo… zły? Sam nie potrafiłem tego określić, nie całuje się obcych ludzi ani tych, których zna się od jakichś trzech dni. No chyba, że było się gejem, lubiącym zabawy. Czyżby miał na mnie chęć? Wolałem o tym nie myśleć, bo w połączeniu z alkoholem i smutkiem dzisiejszego dnia, nie poradziłbym sobie z nowym doświadczeniem.
Gdy usłyszałem jak drzwi się zamykają, wiedziałem, że nie trafił do wyjścia. Drzwi wyjściowe były głośniejsze i chodziły ciężej, a drzwi do kuchni wydawały skrzypienie. Musiał wlecieć do łazienki, to było jedyne wejście, które gładko chodziło. Przez pierwsze sekundy, zastanawiałem się, co zamierza zrobić. Siedzieć tam i czekać? Kluczowe pytanie brzmiało „dlaczego to zrobił”, ale to było coś, na co chyba odpowiedzi nie dostanę w ciągu najbliższych godzin – bynajmniej tego się spodziewałem. Wytarłem łzy i nos o rękaw, po czym wstałem zostawiając kieliszek i podchodząc do drzwi łazienki. Uderzyłem w nie mocniej, niż zamierzałem, ale jak to miało wyjść, skoro zrobiłem to pięścią?
- Oli, wyłaź stamtąd. Będziesz tam siedział? - zawołałem.
- Tak – odparł pewny swego słowa. Westchnąłem. Nie miałem sił namawiać go do powrotu, nie chciałem pytać go o tą scenę… po prostu chciałem, by stamtąd wylazł. Musiałem spróbować innej metody.
- A jak lać mi się zachce? - zapytałem. Chwila ciszy, po której stwierdził, abym wysikał się przez okno. Na dwójkę odparł, żebym załatwił się do kosza. - Kur*a – mruknąłem pod nosem. Zaczynał mnie denerwować. - A jak będę chciał cię pocałować?! - warknąłem głośno i nie czekając na odpowiedź, wlazłem do kuchni. Z lodówki wyciągnąłem pierwszy alkohol, jaki wpadł mi w ręce. Otworzyłem go i idąc do sypialni, zapominając o moim gościu, wypiłem z gwinta trzy łyki. Skrzywiłem się, zimno i ostrość drapały mnie w gardło, a ja postawiłem butelkę na stole i podszedłem do dużego lustra, które było przyklejone do szafy. Stanąłem przed nim, po czym zdjąłem koszulkę.
Drzwi do łazienki w końcu się otwarły, wyjrzał z nich powoli Oli, sprawdzając, czy terytorium jest bezpieczne i nic mu nie grozi. Gdy zobaczył mnie stojącego bez koszulki przy lustrze, wszedł niepewnie do pokoju.
- Co robisz? - zapytał.
- Co roku liczę blizny, zawsze wychodzi mi inna liczba – powiedziałem znowu wycierając łzy. Ciągle leciały, a ja nie mogłem pozbyć się twarzy siostrzyczki z myśli.
Zacząłem dotykać każdej z ran i liczyć po cichu. Chłopak podszedł do mnie powoli, widziałem go w lustrze. Spojrzał na otwartą wódkę.
- Policzysz te na plecach? - odezwałem się, na co się wzdrygnął. Na prawdę bał się mnie? Skinął głową i podszedł do mnie niepewnie. Przyłożył palec do pleców i liczył na głos każdą bliznę. Gdy skończył, podał mi liczbę. - Więcej niż w tamtym roku – stwierdziłem i odwróciłem się do niego. Ten momentalnie się odsunął, a ja go wyminąłem i dokończyłem wino z kieliszka.
- Nie miesza się – usłyszałem, ale nie zwróciłem na to uwagi. Chwyciłem butelkę wódki i chlapnąłem dwa łyki. Usiadłem ciężko na krzesło.
- Te blizny mam wszędzie, nawet na pośladkach, najmniej na nogach – powiedziałem bardziej do siebie, zaczynając zapominać o jego obecności. Znowu płakałem, chciałem krzyczeć i wygadać mu się, opowiedzieć jaki dzisiaj jest dzień, ale wiedziałem, że tego nie zrobię, nie ważne jak bardzo się upije. Nikt się o tym nie dowie, nawet przypadkowy facet, który mnie pocałował.
- Od czego? - usłyszałem pytanie, które dochodziło do mnie jakby z drugiego świata. Wziąłem kolejne łyki.
- Wszystko od noża – odpowiedziałem i poczułem, jak butelka zostaje mi wyrwana z ręki. Spojrzałem na Oliego.

<Oli?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz