22 gru 2018

Od Laurene cd Jacoba

- Co to było? - Cath patrzyła na drzwi zaskoczona, a ja westchnęłam, odwróciłam się do siostry i poklepałam ją po policzku.
- Jeszcze dużo nie rozumiesz mała, idź spać. Nie możesz się przemęczać - Cath spojrzała na mnie zmęczonym wzrokiem. Jednak, uśmiechnęła się delikatnie, po czym poszła do siebie. Ja spędziłam jeszcze długi czas.
Siedziałam w ciemnym mieszkaniu, co jakiś czas sprawdzając co u Cath. Nie mogłam zmrużyć oczu. Miałam przed oczami to wszystko, co się wydarzyło. Powrót Jacoba, to co było między nami, a na końcu choroba Cathy. Całą noc siedziałam na kanapie, przykryta kocem z  kawą w dłoniach. Prawie zasnęłam, kiedy usłyszałam hałas z pokoju Cathy. Pobiegłam do niej.
Dziewczyna rzucała się po łóżku, ciężko oddychała. Kiedy podeszłam, łatwo można było zaobserwować to, jak była spocona, oraz rozpalona. Byłam przerażona. Kiedy pobiegłam po telefon, usłyszałam tylko jak dziewczyna uderza w coś. Z telefonem, wybranym numerem wbiegłam do pokoju. Moja siostra leżała na ziemi, a ja jedyne co zauważyłam, to krew na rogu białego stolika nocnego.
- Dobry wieczór, w czym mogę pomóc? – Operatorka numeru alarmowego odezwała się naprawdę spokojnie, co wzburzyło mnie do tego stopnia, że powiedziałam wszystko na jednym wdechu.
- Proszę mi pomóc, moja siostra choruje na białaczkę, ma gorączkę, strasznie się poci a teraz jeszcze straciła przytomność, chyba uderzyła w szafkę nocną, spadając na podłogę – Mówiłam to szybko, ale czułam jak zaczynam płakać. Trzymałam moją siostrę w ramionach, modląc się o pomoc. 
- Proszę się uspokoić, karetka już jedzie.
~*~
                Minęło kilka dni, które spędziłam w szpitalu. Cath była bardzo słaba, a choroba szybko się rozwijała. Dziewczyna spała więcej niż zwykle, a nie spałam prawie wcale, stale stojąc na straży mojej małej siostrzyczki. Micheal czasem przyjeżdżał, jednak nie mógł być codziennie. Cath strasznie o niego wypytywała. 
                Stałam właśnie przy automacie, gdzie kupiłam już kolejną kawę tego dnia. Opierałam się o automat, ledwo trzymając się na nogach ze zmęczenia. Byłam strasznie zmęczona. Prawie nie zmrużyłam oka od trzech dni, a to strasznie przekładało się na moje zdrowie. Zadzwoniłam do Aarona, tłumacząc mu, że moja siostra jest chora, i jest teraz w szpitalu, jednak on niezbyt był tym zainteresowany. Wzięłam kilka dni wolnego.
                - Więc, to tutaj zniknęłaś – Smutny głos, tak dobrze mi znany odezwał się tuż za mną. Odwróciłam się lekko, a kiedy zobaczyłam Jacoba, odwróciłam się ponownie, zabrałam kawę i bez słowa poszłam do Sali w której leżała Cath.  – Dlaczego mnie ignorujesz Lau.
                - Z tego co widziałam ostatnio, masz jakieś problemy, nie chcę ci ich dokładać Grant. – Postawiłam kawę na szafce przy łóżku, a sama podeszłam do dużego okna. – Co ty tu w ogóle robisz Jacob.
                - Nie było cię w mieszkaniu. Stwierdziłem, że… - Odwróciłam się do niego, i zatkałam mu usta dłonią.
                - Co stwierdziłeś Grant. Rozumiem. Masz problemy, skup się na swojej dziewczynie. Ja… popełniłam ogromny błąd, zakochując się w tobie po raz kolejny. Wiem, że ty też podświadomie wiesz, że to wszystko nie miało prawo bytu. – Odsunęłam się od niego, jednak dopiero po chwili zdałam sobie sprawę z tego, co mu powiedziałam.
                - Zakochałaś? – Jego pytanie wbiło mnie w ziemię. Faktycznie, tak powiedziałam. Nie odwróciłam się. Zacisnęłam powieki, chcąc zniknąć. Otworzyłam je dopiero kiedy poczułam jak jego dłonie dotknęły moich ramion.  – Laurene ja…
                - Zamknij się. Choć raz się zamknij okej? – Powiedziałam, dalej stojąc do niego plecami. – Ashley będzie tęsknić, a ja… muszę siedzieć przy Cathy. Miło że przyszedłeś,  powiem młodej o tym.
Jacob?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz