27 gru 2018

Od Thomasa cd. Oliego

Spojrzałem na ścianę za sobą, jakby była przezroczysta. Zmarszczyłem brwi, słysząc jęki.
- Masz cienkie ściany – stwierdziłem i spojrzeliśmy na siebie. Gdy odgłosy stały się głośniejsze, oboje wybuchnęliśmy śmiechem, co zapewne było wynikiem wina. - Może im nie przeszkadzajmy – stwierdziłem i wypiłem zawartość kieliszka. Oli zrobił to samo, a potem jakby czytając sobie nawzajem w myślach, ubraliśmy buty, kurtki i wyszliśmy z domu. Na korytarzu jęki nie były tak słyszalne, jak w mieszkaniu. Wyszliśmy z budynku. Poczułem chłodne powietrze, po  którym na moim ciele pojawiły się ciarki. Mogłem ubrać coś jeszcze, prócz samej koszulki i kurtki, ale zapomniałem, że im później, tym zimniej.
- Zjadłbym pizze – chłopak przerwał ciszę. Spojrzałem na niego kątem oka i lekko się uśmiechnąłem.
- Ponoć jesteś spłukany – stwierdziłem, na co on wzruszył ramionami.
- Nie chciałbyś mi jej postawić? - pokręciłem rozbawiony głową. Im dłużej z nim przebywałem, tym bardziej stawałem się wyluzowany, jakby jego trawa zaczęła działać i na mnie. To było dziwne.
- Nieee – odpowiedziałem. - Może gdyby to była randka… - pomyślałem na głos, ale szybko usunąłem tę myśl z głowy i nie dałem mu dojść do słowa. - Ale miałem tylko dać ci pół wina.
- Wiesz, że jeszcze dużo zostało w butelce? - szliśmy chodnikiem wzdłuż dobrze znanej mi ulicy, po której jeszcze jeździło dość sporo samochodów. Dalsze tematy rozmowy zeszły na irytujących ludzi, kiedy jakaś dziewczyna zapatrzona w telefon wpadła na nas i jeszcze obwiniała. Oczywiście obydwoje odpowiedzieliśmy jej w taki sposób, że zniknęła nam z oczu szybciej, niż się pojawiła. Po tym pomarudziliśmy trochę na głupich ludzi, stwierdzając, że najbardziej irytujące są niektóre dzieci. Czas nam zleciał szybko, a gdy chciałem sprawdzić godzinę w telefonie, okazało się, że zostawiłem go w domu chłopaka. Zaczęliśmy tam wracać, rozmawiając o alkoholach i porównując jedną butelkę do drugiej, w poszukiwaniu tej najlepszej. Nim jednak nam się to udało, doszliśmy do jego domu. Zakochana para za ścianą zakończyła swoje zabawy, jęki ucichły, a w mieszkaniu było ciszej niż wcześniej. Większość ludzi poszła spać, a gdy sprawdziłem godzinę, okazało się, że było dość późno: dwudziesta druga
- Chyba będę leciał – stwierdziłem chowając komórkę do kieszeni.
- Siądziesz po winie na motor? - zapytał zaciekawiony. Pokręciłem przecząco głową.
- Pójdę do kumpla – podszedłem do drzwi, gdzie znowu ubrałem buty. Zobaczyłem leżące na ziemi zwierzaki, które podczas naszej nieobecności, zdążyły zasnąć. Mika pewnie też śpi i korzystając z tego, że mnie nie ma, wypożyczyła sobie moje łóżko.
- A nie chcesz dokończyć swojej połowy? - wskazał na butelkę wina, w której było jeszcze pół czerwonej cieczy. Wstrzymałem się i zacząłem się zastanawiać. Szkoda mi było zostawiać mojej połowy, w końcu wino nie jest za bardzo tanie. Jednak była późna godzina, a Andrew i tak będzie na mnie zły, jeśli okaże się, że śpi. W końcu mamy jutro do roboty… Znaczy on ma, ja mam wolne do południa, ponieważ nie miałem żadnego zlecenia. Jeśli zostanę i pójdę do niego, na pewno mi nie otworzy i będę musiał albo pojechać do domu, albo nocować tutaj.
- Kolega nie otworzy mi później, więc musiałbyś mnie przekimać. Ewentualnie dokończymy to jutro. Co wolisz? - postanowiłem to jemu pozostawić wybór, mi było obojętne.

<Oli?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz