22 gru 2018

Od Althei C.D Bridget

     Reakcja dziewczyny spotkała się z moim wyraźnym zadowoleniem. Wręcz podziwem. Nie do końca wiedziałam, jak opisać swoją radość, zatem pozwoliłam, by odbyło się to w najprostszy w świecie sposób ― poprzez szczery uśmiech, do jakiego zainspirowała mnie dziewczyna. Nawet moja zgorzkniała dusza poszła za niezniszczalną potrzebą podtrzymania tego miejsca, które przecież tak wiele razy uratowało moje własne szczęście, jakim był Duch.
     - Więc mogę się tym zająć. Może potrzebny będzie mail lub numer telefonu, to niezwłocznie go podam! ― Oparła się o najbliższy blat i chyba niezbyt szczęśliwym trafem łokciem wycelowała delikatnie w niedużą ampułkę z pobranym moczem. Oboje skrzywiliśmy się, nie kryjąc krótkiego podziwu, gdy zawartość wylała się wprost na spodnie czarnowłosej. Cały jej entuzjazm zgasł niczym zapałka zdmuchnięta lekkim wiatrem. Szybko podniosła pojemniczek, by zachować chociaż część nieprzyjemnie pachnącej cieczy w środku i westchnęła, prostując się.
     - Hm, tak, oczywiście, już podaję swój email. ― Walsh rozwiał ciszę zakłopotanym głosem. Zaczął grzebać w swoim biurku, natomiast ja odważyłam się posłać jej pocieszające spojrzenie.
     - To się da wyprać… ― Zerknęłam na plamę na materiale spodni.
     Bridget jednak zaskoczyła mnie stoickim spokojem.
     - Nie ma sprawy. Więc jaki ten email? ― Przerzuciła spojrzenie na zmieszanego sytuacją starca. Ten jednak, zanim odpowiedział, podał jej papierowy ręcznik. Potem podał adres z charakterystyczną małpą i uścisnął nasze dłonie w podzięce za chęci. Chęci miały oczywiście przeobrazić się w piękny efekt.
     Z myślą, że przecież kotek był pod zawodową opieką, opuściłyśmy niewidoczną dla większości miasta klinikę. Faktycznie gdy wyszłyśmy, ledwo zdołałam powrócić wzrokiem do loga, które ― mało wyraziste i pozdzierane ― kompletnie zlało mi się z całym tłem.
     Bridget wycierała jeszcze ze starannością plamę.
     - Pomóc ci z tym logiem u ciebie czy masz już pomysł? ― Posłałam jej mały uśmiech.
     - Chyba dam sobie radę, ale… ― W jej głosie wyczułam zawahanie. ― Ale nie mam nic przeciwko temu, byś pomogła.
     - Daleko mieszkasz? ― spytałam z zaciekawieniem. ― Jeśli chcesz już się za to zabrać, to ja też raczej nie mam co robić. Zwłaszcza że pogoda jest okropna. Oczywiście nie nalegam. ― Natychmiast włożyłam ręce do kieszeni, bo przez wyraźny chłód zaczynały wręcz sinieć. Nie umiałam po dziewczynie stwierdzić, czy chciałaby gości, albo czy w ogóle ich miewa. Nie umiałam stwierdzić niczego ― była dla mnie tajemniczą zagadką.

[Moście?]
Widocznie idziemy krótkimi odpisami, ale posuwającymi akcję jako tako do przodu, to plus!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz