28 gru 2018

Od Thomasa cd. Oliego

Musiałem wyjść. Przestałem nad sobą panować i skończyło się jak zawsze. Dlaczego pozwoliłem sobie na takie coś? A już wiem… to on zaczął. Nie tylko bójkę, ale wszystko. To przez niego rozbiła się butelka, a cała wina spadła na mnie. To on mnie uderzył, ale to ja byłem najgorszy, bo przysunąłem odłamek szkła do jego gardła. Po co? Bo czułem się jak w więzieniu. Tam nie patrzą, czy masz powód komuś przywalić, czy ma po prostu taki kaprys. Jeśli staniesz się czyjąś ofiarą, po tobie. Jedyne co możesz robić, to za wszelką cenę się bronić. Tam niestety nie było zasad, nie kończyłeś bójki, gdy miałeś coś połamanego, nie zatrzymywałeś się, gdy klawisz tak ci kazał. Robiłeś to wtedy, kiedy chciałeś, a jeśli nie potrafiłeś się obronić, to po tobie. W tamtej chwili znowu się tak poczułem…
Wyszedłem z bloku i kopnąłem przypadkowy kamień, który odbił się o zaparkowany samochód. Schowałem ręce do kieszeni i wściekły ruszyłem żwawym krokiem do domu. Będąc na chodniku, usłyszałem wóz policyjny. Pierwsze co mi przyszło na myśl, to to, że chcą mnie zgarnąć i ponownie wsadzić do pierdla, a ostrzeżenia i pouczenia Andrew’a zaczynały nabierać sensu i stawały się coraz realniejsze. Miałem ochotę wziąć nogi za pas, albo wskoczyć w najbliższe krzaki – po prostu chciałem uciec i już nigdy nie słyszeć ani policji, ani o Olim. Jednak gdy radiowóz przejechał obok mnie, nie zatrzymując się ani przy bloku, ani przede mną, ani na najbliższym parkingu, złe myśli odeszły. Zarzuciłem kaptur na głowę i w takim stanie wróciłem do domu. Dopiero będąc w swoich bezpiecznych czterech ścianach, zdałem sobie sprawę, że w dalszym ciągu ściskałem odłamek szkła. Wbił mi się dość mocno, a wyciąganie go nie należało do przyjemnych czynności. Podczas opatrywania ręki podeszła do mnie kotka. Popatrzyłem na nią słabym wzrokiem, a ta od razu się mną zajęła: ocierała o nogę, a potem wskoczyła na kolana, oparła przednie łapki o mój tors i polizała po nosie. Cicho się zaśmiałem, potem poczułem, jak zaczyna wylizywać krew, która spływała mi po dłoni.
- Chociaż ty mnie kochasz – stwierdziłem przytulając kota i wycierając krew. Zabandażowałem głęboką ranę i oparłem się o stół. Przed oczami stanął mi Oli, był wystraszony, gdy przyłożyłem do jego szyi szkło. Przez chwilę byłem z siebie dumny, znowu pokazałem komuś, gdzie jego miejsce, ale gdy sytuacja do mnie dotarła… wydaje mi się, że byłem bardziej przerażony, niż on… w co raczej nie uwierzy nikt, prócz mojej kotki.
Mika ocierała się o moją twarz, a po chwili lizała mnie w policzek. Nawet nie poczułem, kiedy łzy zaczynały mi spływać po twarzy. Zdecydowanie byłem zbyt słaby, jak na kogoś, kto jako nastolatek zabił paru dorosłych mężczyzn i przesiedział w więzieniu 5 lat. Tym bardziej, że Oli to obcy człowiek! Tak jak tamci… Spojrzałem na kotkę, przypominając sobie o naszej durnej rozmowie, na temat orientacji. W końcu to jakby od tego zaczęła się cała kłótnia.
- Chyba rzeczywiście już nie będę normalny – stwierdziłem, przypominając sobie rozmowę psychologa z moją matką. Przeżywałem ciężki okres po śmierci siostry, siedziałem w pokoju, a mimo to wszystko słyszałem. Słyszałem, jak facet mówił, że te wydarzenia mogą zostawić po sobie ślad do końca życia.
W końcu przestałem o czymkolwiek myśleć. Poszedłem się umyć. Za dwa dni miałem rozpocząć swoją samotną libację, dlatego musiałem pozbierać się do kupy. Od jutra nigdzie nie wychodzę i z nikim się nie kontaktuje. Zacząłem szukać telefonu, który z przyzwyczajenia kładę obok łóżka, ale nie mogłem go znaleźć. Przeszukałem cały dom, a po dwudziestu minutach, przypomniałem sobie, że gdy wychodziłem zdenerwowany z domu chłopaka, nie zabrałem swoich rzeczy. Portfel i telefon został w domu tej męskiej prostytutki.

<Oli? Ach, te uczucia>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz