29 gru 2018

Od Thomasa cd. Oliego

Gdy wróciłem do mieszkania, zastanawiałem się,c o mi odbiło. Dałem adres chłopakowi, z którym się pobiłem, który ćpał trawkę dla uspokojenia i sypiał z facetami dla zabawy: tylko go nienawidzić. Najgorsze jest to, że zna mu adres teraz, jakby to wszystko nie mogło się stać tydzień później, a najlepiej nigdy. Jutro miałem zacząć samotną libację, a ten facet mógł wpaść w każdej chwili. Chociaż niespecjalnie mi to przeszkadzało, przypomniało mi się, kiedy kumple z kapeli chcieli w tym okresie być przy mnie. Zawsze jeden lub dwóch kończyło z obitą mordą, bo chociaż byłem od nich młodszy, znacznie lepiej się od nich biłem. Moje ruchy i ciosy były szybkie, ciężko było je ominąć i nawet jeśli po alkoholu ta zwinność nieco słabła, oni nie chcieli mnie skrzywdzić. Jedyne co mi zostało, to modlenie się, że porwie tę głupią kartkę i nie przyjdzie mu do głowy korzystanie z niej.
Wziąłem prysznic, pobawiłem się z kotką, przejrzałem stare zdjęcia z aparatu i poszedłem spać. Z samego rana zacząłem przygotowywać mieszkanie na to, co miało się zdarzyć. Chociaż nie planowałem niczego rozbijać, czy skakać z okna, pochowałem wszystkie rzeczy, które mogły ulec uszkodzeniu. Schowałem płyty, gitarę włożyłem do pokrowca, naczynia z suszarki zdjąłem i pochowałem do szafek. Okna zamknąłem i opuściłem żaluzje. W pokoju stało się ciemniej, dlatego zapaliłem światło. Przygotowałem sobie miskę, gdybym miał zamiar wymiotować (tylko raz tak się wydarzyło), wyciągnąłem jedzenie, by potem się nie męczyć i go nie szukać. Łazienkę ogarnąłem do takiego stopnia, że nie miałbym się na czym poślizgnąć, a płyny nie wylądowałyby na ziemi. Przygotowałem sobie dodatkowe ubrania, aparat dobrze schowałem i… usiadłem na łóżku. Zamknąłem oczy i oparłem głowę na rękach. Wszystko, co dzisiaj dotąd robiłem, wykonywałem bez namysłu. Były to przyzwyczajenia, nad którymi nie myślałem, dlatego, dopiero gdy usiadłem i pozwoliłem głowie działać, dotarła do mnie ta przeokropna myśl, że dzisiaj jest rocznica śmierci mojej malutkiej siostrzyczki, która w tej chwili miałaby 20 lat, mogłaby iść do dobrej szkoły, mieć fantastycznego chłopaka i świetną wizję na przyszłość, a tak skończyła w ciemnym grobie parę metrów pod ziemią. Łzy mimowolnie leciały mi po policzkach, do dzisiaj nie mogłem sobie wybaczyć, że jej nie obronił. Nie potrafił jej zabrać do domu, wystraszoną, ale zdrową i nienaruszoną. „Czystą”, jak to mówiliśmy z Oli’m. Gdy nagle przypomniała mi się jego osoba, podniosłem głowę i wstałem. Nie wierzyłem, że przyjdzie, nawet w to wątpiłem, ale ta cicha myśl, że może tak się nie stać, zmusiła mnie, abym podszedł do drzwi i je prze kluczył. Jeśli przyjdzie, mnie nie ma. Jestem nieobecny, jestem… gdzie? W robocie, której nie mam? To może u kumpla albo na spacerze, nieważne. Po prostu mnie nie było.
Jednak gdy już miałem przekręcać kluczyk, ktoś zapukał do drzwi. Przez chwilę stałem nic nie robiąc i myśląc, że mi się przesłyszało, a jeśli nie, ten ktosiek zaraz sobie pójdzie. Jednak pukanie się powtórzyło, a ja chciałem mieć spokój. Otworzyłem z myślą, że szybko pozbędę się nie proszonego gościa, ale gdy zobaczyłem twarz geja, nawet się nie odezwałem.
- Sam mi zostawiłeś adres – zauważył, po czym podniósł rękę, w której trzymał wino.
- Myślałem, że nie masz kasy – powiedziałem, na chwilę zapominając, co dzisiaj za dzień.
- No zobacz, a jednak coś mi wpadło w ręce – stwierdził, wchodząc do środka i stawiając butelkę na szafkę. Zaczął zdejmować buty.
- To chyba nie najlepszy moment. W sumie to nie najlepszy tydzień na wizyty – zamknąłem drzwi i spojrzałem na dodatkowy alkohol. Moje zakupy wina, wódki i piwa leżały albo w szafce na dole, albo w lodówce.
- Dlaczego? Wina odmówisz? - gdy w końcu zdjął buty, wszedł do domu. Zaczął się rozglądać po pustym mieszkaniu, które wyglądało, jakby nikt tu nie mieszkał. Znowu zacząłem żałować, że cokolwiek napisałem na jego kartce. Zamiast odpowiedzieć, wytarłem kolejne łzy z policzków i wszedłem do kuchni, kiedy on był w salonie. Wyjąłem dwa kieliszki. Wypijemy trochę i sobie pójdzie. Musi, inaczej zobaczy mnie w rozpaczy, która może być kolejnym powodem do bójki.

<Oli?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz