24 gru 2018

Od Raven C.D Cameron

    Nie wiedziałam, co się ze mną dzieje. Mimo tego, że obiecałam sobie, że już zaprzestanę z nim flirtować, zacznę kroczyć w innym kierunku i utrzymam tę relację na poziomie przyjaciół, wystarczyło wino i parę drinków, by wszystkie moje plany zostały zburzone tak łatwo, jak marny domek z kart. Obecność alkoholu w mojej krwi kompletnie tłumiła zdrowy rozsądek, przez co zaczęłam się kierować pożądaniem i tym, czego chciało moje ciało. Chciałam go dotknąć, pocałować. Chciałam go poczuć. W tamtym momencie nic innego się nie liczyła. Byłam ja, on i alkohol, który mieszał mi w głowie.
     - Idź już spać, Rav. - Odepchnął mnie delikatnie i wstał, uważając, bym nie spadła z kanapy na podłogę. Jaki troskliwy... - Chodź, zaprowadzę cię…
     - Ja chciałam na kanapie! - powiedziałam oburzona, by po chwili zaśmiać się wesoło w głos i ponownie złapać go za rękę, przyciągając w swoją stronę. Oblizałam dolną wargę i delikatnie ją zagryzłam, co dosyć na niego zadziałało, bo zobaczyłam delikatny rumieniec na jego twarzy. Chyba, że był on spowodowany wypitymi procentami… A z resztą, kogo to obchodzi? 
     - Jesteś już pijana - próbował wbić mi to do głowy, a jednocześnie starał się też zachować spokój. Jednak pomimo tego ja i tak wiedziałam, jak na niego działam. Ewentualnie był to tylko wytwór mojej wyobraźni, która ostatnimi czasy lubi płatać mi figle.
     - Nie wygłupiaj się - przeciągnęłam ostatnią literę i zachichotałam cicho, gdy przyciągnęłam jego twarz bliżej swojej. Każda, dosłownie każda komórka ciała krzyczała zdecydowane “TAK!”. Chciałam, żeby mnie dotykał, pieścił, całował, wypełnił mnie całą i doprowadził na kraniec rozkoszy, jednak nie potrafiłam zdzierżyć tego, że ciągle mi odmawia. Odrzuca to wszystko, jakby moje dosłowne oddanie się w jego ręce gówno dla niego znaczyło. Lecz ja mimo wszystko i tak próbowałam. Uparcie chciałam go pociągnąć w moją stronę i docisnąć mocno do materacu.
     - Boże, Rav, przestań - warknął głośniej, ostatecznie wyrywając ręce z moich objęć. Jak on mógł to zrobić? Zdusił tak brutalnie moje pożądanie skierowane w jego stronę, a ten najprościej w świecie… Zgniótł je butem jak najgorszego śmiecia. - Nie będę z tobą niczego robił - podkreślił z mocą, na co ja momentalnie opuściłam wzrok. Zdeptana, zażenowana i zdominowana. A ja odważyłam się zaproponować mu wspólną noc… Jestem głupia.
     - N-nienawidzę cię! - zaszlochałam głośno i momentalnie wstałam z kanapy, by pobiec w kierunku sypialni. Tam od razu zamknęłam drzwi na klucz i rzuciłam się na łóżko. Prędko złapałam poduszkę w dłonie i zaczęłam dosyć donośnie płakać. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Jak mogłam tak się zbłaźnić…

▼▲▼

    Następny dzień przyszedł dosyć szybko. Ja ledwo pamiętałam cokolwiek z poprzedniego wieczoru, a Cameron nie odezwał się w tej sprawie ani słowem. Dopiero później zaczęłam sobie powoli o tym przypominać, jednak i tak czy siak nie zaczęłam z nim żadnej rozmowy na ten temat. Czułam się zbyt mocno zażenowana tym, co się wydarzyło poprzedniego wieczora.
    Był to dzień jak codzień. Poszłam do pracy, wróciłam, w międzyczasie pouczyłam się trochę na studia i zawędrowałam pod kołdrę - nie licząc podstawowych potrzeb człowieka. Następne dni wyglądały całkiem podobnie. Znowu do pracy, studia i spać. Jednak w końcu, parę dni przed wigilią Bożego Narodzenia, ogarnęłam i przyniosłam nam do mieszkania średniej wielkości choinkę wraz z nowymi ozdobami, które trzymałam w paru torbach. Cameronowi dosłownie szczena opadła, gdy to wszystko zobaczył. Miałam wrażenie, że ten myślał, iż nasze święto obędzie się bez choinki. No cóż. Nie ze mną takie numery. Postawiłam mężczyznę przed czynem dokonanym i przekazałam żywe drzewko w jego ręce. Wszystkie ozdoby położyłam na kanapie, by chwilę później wyznaczyć miejsce położenia choinki.
     - To do roboty. - Podwinęłam rękawy mojego swetra z uśmiechem i zabrałam się wesoła za odpakowanie świeżych, nowiutkich ozdób świątecznych. - Chodź Rudy, sama tego nie zrobię. - Podniosłam wzrok na mężczyznę, na co ten westchnął cicho i podszedł do mnie, by zająć się tym samym, co ja.
     - Co najpierw zakładamy? - spytał, patrząc na to wszystko rozdarty. Wyglądał na kogoś, kto wyjątkowo od dawna nie ubierał żadnego światecznego drzewka. Podsunęłam mu więc pod nos nieodpakowane pudełko z lampkami i uśmiechnęłam się delikatnie.
     - Najpierw zawsze lampki, później ozdoby, a na samym końcu gwiazda na czubek i łańcuchy - odpowiedziałam na jego pytanie i ponownie zanurzyłam dłoń w jednym z worków. - Chyba dawno tego nie robiłeś, co?


< Wybacz za taką krótką chujnię, ale naprawdę ostatnio coś nie jestem do pisania :/ >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz