9 lut 2019

Od Daniela CD. Ida

48 nieodebranych połączeń 
Dziesiątki nieodczytanych SMS’ów 
I wielki, nieokiełznany strach o drugą osobę, który był spotęgowany przez to, że Ida nie wróciła na noc do domu, zwłaszcza po tym, gdy obiecała mi wspólny wieczór. 
Pytałem rodziny, przyjaciół, znajomych. Nikt nic nie wie. Nikt nic nie widział. 
Właśnie otwieram drzwi komisariatu policji i staję przed ladą, mierząc zrozpaczonym spojrzeniem siedzącego policjanta, który ze stoickim spokojem jadł pączka i z pełnymi ustami zapytał mnie o powód przybycia.
Pomijając fakt, iż miałem ochotę go pobić, wydusiłem z siebie garść niezbyt składnych słów, które nasuwały mi się na usta. 
— Dziewczyna, nie ma jej, praca, powrót do domu. — przetarłem dłonią czoło w geście załamania. 
— Można wolniej? — zapytał, bezczelnie, przeżuwając słodycz. 
— Moja dziewczyna miała wrócić do domu na wieczór, obiecała mi, że przyjdzie. Nie było jej. Czekałem całą noc, nie spałem ani minuty, rankiem dzwoniłem do wszystkich, nikt nic nie wie. Przepadła, zniknęła. 
— Zaginięcie można zgłosić dopiero po upłynięciu dwudziestu czterech godzin. 
Uderzyłem pięścią w stół, sprawiając, że funkcjonariusz upuścił pączka i spojrzał na mnie ze zdumieniem. 
— Ja wiem, że coś mogło się stać. Nie mogę bezczynnie czekać, kiedy mojej drugiej połówce może dziać się krzywda, więc radzę panu, aby ruszył pan swój gruby, leniwy tyłek do komendanta. Chcę z nim rozmawiać. — straciłem kontrolę. Krzyczałem, uderzałem pięściami, zaciskałem oczy, mając nadzieję, że to sen. 
Funkcjonariusz zza lady jednak nie zrozumiał mojego strachu, a wygramolił się z fotela i zakuł mnie w kajdanki, wyraźnie biorąc mnie za jakąś niebezpieczną, czy nie do końca poczytalną jednostkę. 
Miałem w tej sytuacji o tyle szczęścia, że zobaczył to wszystko wyżej wspomniany komendant, który widział całe zajście i rozkazał mnie uwolnić. 
— Jest pan pewny, że pańska dziewczyna nie zatrzymała się na noc u jakiejś znajomej? — zapytał, mierząc surowym spojrzeniem otyłego funkcjonariusza, który zajął swoje miejsce przy ladzie, rumieniąc się ze wstydu. 
— Jestem tego stuprocentowo pewny. 
— A czy takie sytuacje zdarzały się już wcześniej? — skrzyżował dłonie na wysokości klatki piersiowej, po czym przyglądnął mi się z zaciekawieniem. 
— Nie. 
— W takim razie, nie dziwię się, że jest pan zaniepokojony. A próbował się pan z nią w jakikolwiek sposób skontaktować? 
Wydałem z siebie ciche westchnienie i pokazałem mężczyźnie wszystkie nieodebrane połączenia. 
— Dobrze, rozumiem. Proszę przekazać nam jej zdjęcie i jeden osobisty przedmiot, a ja zwołam odpowiednie jednostki i rozpoczniemy poszukiwania. 
Psy węszyły, wolontariusze czuli potrzebę pomocy, a specjalne służby przeczesywały teren, oświetlając lampami spowite ciemnością nocy miejsca. 
Zrezygnowany, stałem na środku chodnika, patrząc bezsilnie na ciemne niebo. 
— Tęsknię. — do moich oczu napłynęły łzy, a strach przejął kontrolę nad całym umysłem, tworząc różne przerażające obrazy tego, co może się teraz dziać z Idą. 
Z dziwnego otępienia wyrwało mnie szczekanie psa tropiącego, który gwałtownie pobiegł do przodu. 
Znów zapłonęła we mnie iskierka nadziei. 
Pognałem za funkcjonariuszem i jego zwierzęciem, nie bacząc na nic. 
Nawet nie wiecie, jakie było moje zdziwienie, gdy przed mymi oczyma stanęła Ida. 
— Daniel, musimy porozmawiać.

Ida? :<

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz