27 lut 2019

Od Victorii CD. Nivana

Odpowiedź mężczyzny nie była długa. Powiedział pewnie pierwszą, lepszą godzinę. Tym razem była to 19. Nadal nie potrafię wymówić nazwy tej kawiarni, w której mamy się spotkać. Wróciłam do mieszkania trochę ''rozanielona'' i dość szczęśliwa. Ja i uśmiech. To akurat rzadkość. Zdarza się to tylko wtedy, kiedy ktoś bardzo mnie zaskoczy. Urzekły mnie oczy tego sąsiada. Widać w nich bardzo dużo bólu i poczucia starości. Nie wygląda na starego, ale może się tak czuje? Nie wiem...
Wbiegłam do mieszkania i posłałam tylko jedno machnięcie ręką Gared'owi. Ten tylko kiwnął głową znad ekranu laptopa. Nie mogę z tego człowieka. Całe dnie przesiaduje w domu w tym swoim uroczym stroju jednorożca i kupuje coraz więcej pojebanych okularów. Jesteśmy w pewnych kwestiach zupełnymi przeciwieństwami. On potrafi ubrać się na różowo, a ja tylko na czarno. No, chyba że chodzi o trasy koncertowe. Wtedy niczym się nie różnimy. Od makijażu, po same buty. Tylko ja jestem trochę silniejsza... nieważne.
Podeszłam do swojej małej garderoby. Otworzyłam szafę i pierwsze co poczułam to spadające na mnie ubrania. Standard. Albo imprezy, albo nauka i brak czasu na sprzątanie. W końcu znalazłam jedyną powieszoną na wieszak sukienkę. Jak można się domyśleć - czarna. Przygotowałam sobie strój i weszłam pod prysznic. Musiałam zmyć krew z nosa... eh... Na szczęście nie był złamany tylko trochę obity. Wyszłam z kąpieli, szybciej niż planowałam, bo mojemu cudownemu współlokatorowi zachciało się jeść. Zrobiłam mu naleśniki na szybko i założyłam, można powiedzieć, ''kreację''. Przeszłam koło Gared'a. Jego miny opisać się nie da. Najpierw był wpatrzony w swoje danie, a później patrzył się na mnie, jakby zobaczył najnowszą Cyan'ową gitarę. Kiedy poruszył brwiami, sprzedałam mu tylko wnerwionego fuck'a i założyłam na siebie płaszcz, skórzane rękawiczki i szalik. Otworzyłam drzwi i wyszłam, pokazując po drodze jeszcze Gared'owi język. Zbiegłam po schodach.
Ciemne ulice. Kolor wieczoru mi nie przeszkadza, ale rzeczy kryjące się w nim już trochę tak. Wiadomo. Kilku oczywiście zagwizdało, ale po jednym spojrzeniu nie próbowali nawet podejść. Znalazłam wreszcie kawiarnie i przed samym wejściem głośno westchnęłam. Widziałam go. Siedział przy stoliku i dopalał papierosa. Weszłam do środka i bez żadnego powitania powiesiłam swój płaszcz na wieszaku. Podeszłam do stołu i usiadłam przy dość elegancko zdobionym krześle.
- Przepraszam za zachowanie rano, spieszyłem się. - powiedział, a właściwie mruknął mężczyzna.
Podniosłam lekko kącik ust.
- Rozumiem... Też byłabym zdenerwowana. - odpowiedziałam, patrząc się głęboko w jego oczy.
- Nivan, tak swoją drogą. - podał mi dłoń i (widać było) sztucznie się uśmiechnął.
- Victoria. - odwzajemniłam gest z kamienną twarzą. Moja umiejętność dedukcji pozwoliła mi zrozumieć większość jego zachowań.
- Czym się zajmujesz, Victorio? - zapytał i dumnie podniósł głowę do góry.
- Zależy od dnia. Tak ogólnie, to należę do zespołu. Czasem dorabiam w stajniach jako trener. A ty, Nivanie? - zastanawia mnie jedna rzecz. Kiedy wymawiam jego imię, czerwienię się. Czuję się jak głupia małolata.
- Jestem informatykiem. Cały mój pokój jest wypełniony kablami.
I tu nastąpiło coś bardzo dziwnego. Ja się szczerze uśmiechnęłam. Chyba sama nie wiedziałam, co się stało, bo zaraz moja mina zmieniła się na bardzo zdziwioną. Nastała dość długa cisza. W końcu nie wytrzymałam i wyjęłam z torebki paczkę fajek.
- Chcesz? - zapytałam. Mężczyzna pokiwał głową.
Podpaliłam oba papierosy. Podeszłam do baru i zamówiłam dwie kawy. Po prostu czarne i dodatkowe mleko. Przyjrzałam się mu teraz bardziej uważnie. Oczy miał bardzo zmęczone, usta suche, a roztrzepane włosy rozwiewały mu się po całej głowie. Miał minę bardzo władczą, ale jednocześnie zmęczoną. Opisując go sobie od góry do dołu, zaczęłam samoistnie przygryzać wargi. Ja tak zawsze mam? A tam, co ja się będę błahostkami przejmować. Po chwili kelner przyniósł nasze kawy. Założyłam nogę na nogę. Nie wiem z czego, ale zaczęłam się cicho śmiać pod nosem. W końcu Nivan to zauważył. Nie wiem, czy tym razem uśmiech był prawdziwy, czy nie, ale w każdym bądź razie, był bardzo uroczy.

Nivan?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz