9 lut 2019

Od Thomasa cd. Oliego

Dzisiaj do biura przyszła kobieta z dziewczyną, która wczoraj wygrała drugie miejsce w konkursie, a ja stwierdziłem, że miała talent. Miałem być przy rozmowie, jaką miały przeprowadzić z szefem. Nie powiem, nieco się stresowałem. Miałem wrażenie, że mężczyzna stwierdzi, iż dziewczyna wcale nie ma talentu, co będzie cios nie tylko we mnie, ale w nią. Okaże się, że potrafię szukać nowych gwiazd, a dziewczyna może już całkowicie się w sobie zamknie. Przez cała rozmowę trzymałem kciuki, a potem na przesłuchaniu. Richard Douglas – mój szef – wypytywał kobietę i jej córkę gdzie się uczy, czy brała jakieś lekcje, jaki ma głos, jakie piosenki śpiewa i tak dalej, potem pokiwał głową i zaprosił je do studia nagrań i poprosił o zaśpiewanie jakiejś piosenki. Chodź była niepewna, wybrała tą samą, którą śpiewała na konkursie. Gdy weszła do pomieszczenia i nałożyła słuchawki, miałem wrażenie, że zaraz stamtąd ucieknie, jak na występie. Ale ona zacisnęła pięści, zamknęła oczy i zaśpiewała, wpierw z tremą, nieco drżącym głosem, ale potem się rozluźniła i śpiewała z większą siłą. Zerkałem na jej matkę, która ściskała tak samo jak ja kciuki, a Richard słuchał śpiewu z lekkim uśmiechem. Podobało mu się? Miałem nadzieję. Po jakichś czterech minutach dziewczyna wyszła z pomieszczeniu, dołączając do swojej matki. Widziałem jak jej nogi się trzęsą, ręce drżały, gdyby nie jej rodzicielka, pewnie by w tej chwili osunęła się na ziemie, tracąc czucie w kończynach. Czy to właśnie robi trema z ludźmi? Pamiętam, że ona ze mną się zawsze spokojniej obchodziła. Żadnych wymiotów, drżenia głosu czy kończyn, a jedyny oznak stresu było ciągłe uczucie pełnego pęcherza, chociaż gdy byłem w toalecie, nie wyleciała ani kropelka. Z czasem to przeszło. Pan Douglas zaklaskał, ale po chwili jego uśmiech zniknął i wrócił ten sam obojętny wyraz twarzy.
- Ślicznie, dobrze wyciągnęła wysokie dźwięki, panowała nad tonem… tylko jest jeden problem – na te słowa zobaczyłem, jak twarz jej matki nagle blednie, córka zaś już od samego początku była biała jak ściana. - Początek zaśpiewałaś strasznie płytko i bez uczuć. Pewnie jest to wina stresu i strachu, dlatego radziłbym wpierw wysłać córkę do szkoły muzycznej. Polecę was, a córką zajmie się jedna z najlepszych nauczycielek. Gdy trema zniknie, niech panie się ponownie do nas odezwą – kobieta się uśmiechnęła, a jej córka wyglądała, jakby straciła swego ducha. Patrzyła pustym wzrokiem na podłogę. Kobieta zaś podziękowała, powiedziała, że tak zrobią, uścisnęła dłoń mężczyźnie, który dał jej wizytówkę szkoły muzycznej. Następnie obie wyszły, a szef odwrócił się do mnie. W tej chwili jego twarz wydała się wręcz przerażająca, jak z jakiegoś koszmaru. Po chwili jednak się uśmiechnął i poklepał mnie w plecy.
- Niezły początek – stwierdził i wyszedł. Przez chwilę stałem w miejscu, patrząc na drzwi, przez jakie wyszedł. To był komplement?
- Jest z ciebie dumny – usłyszałem głos kolegi, jaki przebywał w tym pomieszczeniu i nagrywał dziewczynę. Spojrzałem na niego i poczułem ulgę, gdy zdałem sobie sprawy z jego słów. - Szkoda tylko, że tak się stresowała – stwierdził i puścił jej nagrany głos.

*

Wróciłem do domu. To był całkiem dobry dzień. Podjechałem pod dom swoim nowym motorem, dalej nie dowierzając, że posiadam tak wspaniały model. Wszedłem do bloku i zapukałem w drzwi, po chwili otworzył mi Oli. Na powitanie go pocałowałem, wciągając w nos cudowny zapach obiadu. Gdy już się miałem odezwać, usłyszałem hałas w kuchni i głośne:
- Nic nie zbiłem! - popatrzyłem na Oliego, który poszedł do kuchni. Zdjąłem buty i kurtkę, idąc za nim. - O, cześć, ty jesteś Thomas? - skinąłem głową. Przede mną stał ten sam gówniarz, przez którego byłe wściekły na Oliego. Poczułem się nagle głupio, ale nie dałem tego po sobie poznać.
- Tak, a ty to…
- Borys – przedstawił się młody wyrostek, który był ode mnie nieco niższy. Chciałem go zapytać, co on tu robi, ale w pewien sposób głupio mi było o to pytać.
- Thomas, któryś z twoich kolegów przyszedł i dał notatki. Leżą na stole – powiedział Oli, a ja skinąłem głową.
- Za ile będzie obiad?
- Za jakieś dziesięć minut – skinąłem głową.
- To idę sprawdzić, co przyniósł – po tych słowach wyszedłem z kuchni. Najpierw szybko się przebrałem i ogarnąłem w łazience, a przechodząc obok kuchni i widząc, że Borys zalewał coś w trzech kubkach, zdałem sobie sprawę, że miał na sobie moją koszulkę. Była na niego za duża, niczym pidżama. Ruszyłem do pokoju i sięgnąłem po notatki, jakie leżały na stole. Usiadłem na fotelu i zacząłem je przeglądać.

<Oli?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz