25 lut 2019

Od Evana cd. Lucia

Zauważyłem dziwne zachowanie Steve'a względem Lucii, której chyba ono za bardzo nie przypadło do gustu. Mi zresztą też, bo nie chciałem, żeby przez mojego przyjaciela dziewczyna czuła się niekomfortowo. Cieszyłem się, że mama zaprosiła tą dwójkę do nas, ale jednocześnie miałem jej za złe. Chciałbym odpocząć po szpitalu, a w dodatku uwolnić ciemnowłosą od natrętnego towarzystwa Steve'a. W samochodzie królowała muzyka, którą podgłośniłem, by zabić ewentualną ciszę. Słyszałem mimo wszystko, jak Alycia coś trajkocze do Lucii. Czy to dziecko umie w ogóle milczeć? Gawędziłem z mamą, która nadal martwiła się tym, co się wydarzyło w szkole.
-Spokojnie. To nic takiego. - Westchnąłem ciężko, tłumacząc jej po raz kolejny, że ta bójka się nie powtórzy.
-Ale przez to "nic takiego" wylądowałeś w szpitalu. - Rzuciła mi oskarżycielskie spojrzenie.
-Niby tak, ale tak naprawdę nic mi nie jest. - Wskazałem na swoje ręce. - Widzisz? Nawet nic nie złamałem.
-I tak nie rozumiesz o co mi chodzi. - Machnęła ręką i skupiła się na jeździe. Po kilkunastu minutach znaleźliśmy się na podjeździe pod naszym domem.
-Chodźcie na razie do mojego pokoju. - Skierowałem te słowa do Lucii i Steve'a.- Mamo, za ile będzie kolacja?
-Za jakieś pół godziny. - Odparła i zamknęła drzwi. - Alycia pomożesz mi?
-Jasne! - Młoda kiwnęła ochoczo głową. Wraz z moimi znajomymi ruszyłem na górę do swojego pokoju. Gdy dotarliśmy do drabinki, dziewczyna zmarszczyła brwi.
-Mieszkasz na strychu? - Uśmiechnęła się.
-Nie do końca. To poddasze. - Wspiąłem się po szczebelkach drabinki i otworzyłem wejście do mojego pokoju. Dobrze, że ostatnio posprzątałem.-Wiesz, Evan to kosmiczny maniak. - Mój kumpel puknął łokciem w ramię Lucii, która tylko się od niego odsunęła.
-Jaki maniak? - Wywróciłem oczyma. - Lubię obserwować niebo i tyle. Mam teleskop i mapę ciał niebieskich. Takie tam hobby.
-Wow, naprawdę nieźle to wygląda. - Brązowowłosa zerknęła z podziwem na mapę rozwieszoną na skosie, obok której stał teleskop skierowany aktualnie na zamknięte okno.
-Siadajcie. - Wskazałem łóżko, fotel i krzesło. Lucia natychmiast zajęła krzesło, by uniemożliwić Steve'owi zajęcie miejsca obok niej. Odchrząknąłem. Teraz to i ja czułem się niekomfortowo. Nie wiedziałem jak się zachować. Chyba powinienem pogadać o tym z moim przyjacielem, ale nie zrobię tego przy Lucii.
-Jak się czujesz po tym wszystkim? - Skierowałem swoje pytanie do koleżanki.
-Już lepiej. - Jej głos nie brzmiał najpewniej na świecie. Zmarszczyłem brwi.
-To musiało być ciężkie. - Dodał Steve i posłał jej znaczące spojrzenie. Zaczynał mnie denerwować coraz bardziej.-Ehem... -Odchrząknęła. - Evan? Mógłbyś mi pokazać gdzie jest to toaleta?
-Jasne. - Przeczesałem nerwowo włosy. Otworzyłem wejście do pokoju i wskazałem na koniec korytarza. -Do samego końca i ostatnie drzwi po lewo.
-Dzięki. - Zeszła po drabince i zostałem sam na sam z moim kumplem. To był odpowiedni czas.
-Stary! Co ty odwalasz? - Spojrzałem na niego wyzywająco.
-O co ci chodzi?- Wydawał się zaskoczony.
-No... Nie widzisz, że te twoje teksty tylko peszą Lucię? - Zająknąłem się przez chwilę. - Zarywasz do niej czy co?
-A jesteś zazdrosny? - Zmarszczył brwi. - Nie mówiłeś, że ci się podoba.
-Bo nie podoba mi się... -Pokręciłem głową. - Znaczy jest ładna i w ogóle, ale to tylko koleżanka.
-To dlaczego się mnie czepiasz? - Wytknął mi.
-Bo przez ciebie dziewczyna czuję się niezręcznie! Nie robi się takich rzeczy, jeśli ledwo znasz kogoś. - Wyrzuciłem mu prosto w twarz.
-Wiesz co? Po prostu byś się przyznał, że ci się podoba, a nie robisz ze mnie nie wiadomo kogo. - Burknął i zaczął wstawać.
-Ale to nie tak...- Westchnąłem, zmęczony tą rozmową.
-Dobra, nieważne. Już wam nie przeszkadzam. - Ruszył ku wyjściu. - Szkoda, że jakaś dziewczyna jest dla ciebie ważniejsza niż najlepszy kumpel.
-Steve zaczekaj! - Ruszyłem za nim, ale on już podążał ku schodom na dół. Tymczasem z naprzeciwka powracała Lucia. Jej wzrok wyrażał zdumienie na widok sceny rozgrywającej się pomiędzy mną a moim przyjacielem. - Idź do mnie do pokoju, zaraz wrócę.
-Na pewno? - Zmarszczyła brwi, a jej twarz wyrażała zwątpienie.
-Tak. - Odparłem krótko i dogoniłem kolegę, który już się ubierał. - Chłopie, przestań!
-Daj spokój, już wystarczająco dużo powiedziałeś. - Posłał mi spojrzenie spod łba. -Wracaj do Lucii, bo ci jeszcze ucieknie.
-Pogadamy jutro, jak ochłoniesz. - Stwierdziłem, że teraz jest zbyt opanowany przez emocje.
-Cześć. - Burknął i wyszedł. Wracając do swojego pokoju natknąłem się na mamę, która wyjrzała z kuchni.
-A Steve wyszedł? - Zdziwiła się. - Miał zostać na kolacji.
-Przypomniał sobie o jednej sprawie, którą musiał jeszcze dzisiaj załatwić. - Skłamałem lekko rozkojarzony tym co się właśnie wydarzyło.
-Możecie zaraz schodzić na kolację. - Wskazała na stół, na którym zaczęły się pojawiać talerze i sztućce.
-Dobrze. - Odparłem. Wróciłem do Lucii, która miała niewyraźną minę.
-Dlaczego Steve wyszedł? - Uniosła pytająco jedną brew.
-Trochę się posprzeczaliśmy, ale to nieistotne w tej chwili. - Machnąłem ręką.Uśmiechnąłem się delikatnie. - Moja mama zaprasza już na kolację.
-Na pewno nie chcesz o tym porozmawiać? - Dziewczyna wydawała się zaniepokojona.
-Nie. To sprawa między mną a nim. - Odparłem trochę gburowato. Ruszyliśmy do kuchni, skąd dochodziły świetne zapachy. Do jadalni wszedł tata.
-A kogo dzisiaj gościmy? - Spojrzał życzliwie na koleżankę.
-Hmm... To Lucia moja znajoma ze szkoły. - Przedstawiłem brązowowłosą, która uścisnęła ostrożnie dłoń mojego rodzica.
-Miło mi poznać wreszcie jakąś dziewczynę, a nie cięgle tylko ci sami niechlujni chłopcy. - Uśmiechnął się złośliwie w moją stronę.
-Tato, daj spokój. - Mruknąłem zawstydzony. Ale siara.
-Chodźcie jeść. - Mama zawołała naszą trójkę do stołu. Podała gorące naleśniki z syropem klonowym i owocami. Ugryzłem pierwszy kawałek i natychmiast moje problemy odeszły na drugi plan.
-Twoje naleśniki są najlepsze na świecie. - Musiałem to przyznać swojej rodzicielce. Spojrzałem na Lucię, która nieśmiało spróbowała pierwszy kęs. Na jej ustach pojawił się mimowolni uśmiech.
-Przepyszne, proszę pani. - Powiedziała z podziwem do mamy.
-Mamusiu, kocham twoje naleśniczki! Pan Guzik też! - Alycia wskazała szczęśliwa na miśka. Wywróciłem oczyma w kierunku Lucii, która zaśmiała się. Reszta posiłku była miłą odskocznią od ostatnich wydarzeń. Po kolacji, kiedy mama zaczęła sprzątać, moja znajoma wstała od stołu.
-Pomogę pani. - Zaczęła zbierać brudne naczynia i zanosić do kuchni.
-Daj spokój. Ja to zrobię. - Wziąłem od niej talerze. - Jesteś w końcu gościem.
-Oj bez przesady. - Wywróciła oczyma.
-Evan ma rację. - Mama przyznała mi rację. - U nas żaden gość nigdy jeszcze nie sprzątał po posiłku.
-Skoro tak pani mówi. - Uśmiechnęła się niepewnie i usiadła na stołku w kuchni, obserwując jak sprzątamy. Tymczasem tata położył spać Alycię. Byłem w trakcie opowiadania o tym, jak ostatnio wraz z Thorem szukaliśmy pracy, kiedy mój rodziciel wszedł do pomieszczenia i skierował swoje słowa do Lucii.
-Już późno. Odwiozę cię do domu, dobrze?
-Chyba, że chcesz jeszcze zostać? - Dodałem patrząc, jak mina brązowowłosej rzednie.
 
                                                         Lucia?Chyba nie chce się chwalić jak mieszka, prawda?

+10 PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz