24 lut 2019

Od Dearden do Oliego - Walentynki [2/2]

Przegryzam nerwowo wargę, zastanawiając się po jaką cholerę w ogóle, wtrącałam się do nieporadnej próby zdobycia numeru telefonu, której podjęła się moja znajoma z pracy - Yvette. Szatynka jest naprawdę sympatyczną dziewczyną, jednak jeśli coś dorównuje jej życzliwości i oddaniu, to jest to brak umiejętności flirtu, z czego zdarza nam się, to znaczy mnie i Patrickowi, czasami naśmiewać. Staramy się robić to jednak w na tyle delikatny sposób, by nie urazić zanadto Yvette. W końcu w żartach nie chodzi o to, by kogoś zranić. 
Przekroczywszy próg studia, zwracam się do Oliego:
- Nie znalazłbyś dla mnie chwili? Od pewnego czasu zastanawiam się nad nowym tatuażem, ale jakoś nie było nigdy okazji go w końcu zrobić - wyznaję, krzywiąc się przy tym nieznacznie. 
Chłopak zatrzymuje się w miejscu i powoli, jakby z celowym ociąganiem lustruje mnie spojrzeniem. Widocznie zastanawia się nad odpowiedzią, porównując wszystkie 'za' i 'przeciw', jednak po jakimś czasie jego głowa porusza się nieznacznie w wyrazie zgody.
Kąciki moich ust drgają w pogodnym grymasie. 
- Co to miałby być za wzór? - zadaje typowe pytanie, wypełniając ciszę, która zapadła, gdy zaczęłam ściągać kurtkę i firmowy fartuch. Dzięki Bogu, że właśnie kończyłam zmianę. Walentynki udało mi się, jakimś cudem, wziąć jako dzień wolny. 
- Nic specjalnego, konstelacja Byka na obojczyku - odpowiadam szybko, sięgając od razu po telefon i wpisując nazwę gwiazdozbioru do wyszukiwarki internetowej. Zaraz po tym pokazuję Oliemu wyniki wyszukiwania.
- To twój znak zodiaku? - pyta, gdy siedzę już gotowa na fotelu. Kiwam szybko głową w odpowiedzi, po czym po chwili dodaję jeszcze:
- Mój i mojej mamy. Miała taki sam tatuaż.
Szybko spuszczam wzrok na splecione na brzuchu dłonie i zaciskam zęby, gdy maszyna zaczyna wydawać ten charakterystyczny dla niej, brzęczący dźwięk. Nie boję się bólu podczas wykonywania tatuażu, ale odgłos zbyt mocno przypomina mi gabinet dentystyczny. I to nie w dobrym znaczeniu, gdyż nie cierpię chodzić do stomatologów. Nie ma nic gorszego niż to bzyczenie i metaliczny, przyprawiający mnie prawie o zawał serca zapach. 
- Miała? - pyta. Podejrzewam, że wiedzie nim czysta ludzka ciekawość, toteż uśmiecham się krzywo. Biorę szybki wdech, zanim zdecyduję się rozpocząć wyjaśnienie. odpowiedzieć.
- Nie żyje - gdybym nie musiała leżeć nieruchomo, najpewniej podczas mówienia wzruszyłabym ramionami. Oli rzuca mi szybkie spojrzenie, odrywając się na moment od pracy, więc zmuszam się do pogodniejszego grymasu. - Zresztą, to nie jest dobry temat na rozmowę. Pozwól, że zapytam, jak radzisz sobie ze społeczeństwem? Tyle się mówi teraz o tolerancji i członkach LGBT, ale nadal często można natknął się na nienawiść w stosunku do osób nie-hetero. 
Chłopak parska krótko.
- Naprawdę uważasz to za lepszy temat do rozmowy? - w jego głosie pobrzmiewa widoczne rozbawienie. 
- Tak? - odpowiadam, ale nieznaczna melodyjność na końcu nadaje mu bardziej pytającego wydźwięku. Zagryzam wargę, by się nie roześmiać. - Nie? 
- Jest w porządku - stwierdza, a gdy w końcu odpowiada na moje pytanie, wyraźnie szczędzi w słowach. Nie zamierzam jednak grymasić.
- Wybrałeś już jakiś prezent dla niego na Walentynki? 
Odpowiada, ale tym razem nie podnosi oczu znad tworzącego się tatuażu. Nie żeby mi to przeszkadzało.
- Nie. 
Kiwam głową, ale nie komentuję tego. Po prostu przymykam oczy i pozwalam Oliemu pracować. Kiedy chłopak kończy, czyści obszar pokrywanej tuszem skóry i dezynfekuje go. Czekam cierpliwie aż owinie go folią i zaklei papierowym plastrem, po czym, już po zapłaceniu, zwracam się do niego:
- Wiesz, jeśli naprawdę wam na sobie zależy, nie musisz wymyślać nic wyszukanego. Jeśli lubi dobre jedzenie, ugotuj coś smacznego albo zaproś go do swojego ulubionego miejsca. A jeśli często ogląda filmy, zróbcie to razem. Walentynki nie polegają tylko na wymienianiu się prezentami, ale też na spędzaniu wspólnego czasu.
Uśmiechnąwszy się po raz ostatni, wychodzę na zewnątrz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz