24 lut 2019

Od Conrada Cd Sarah

Prychnąłem i zagryzłem preclem kolejny łyk alkoholu. Dzięki bogu, za kogo kol wiek w tym mieście. Gdyby nie dziewczyna, to ta noc mogłaby się dla mnie źle skończyć. Westchnąłem i popatrzyłem na nią zrezygnowany.
- Serio, moje próby budowania sobie relacji... Nie były okropne, ale bywam problematyczny w związkach, poza tym... Kto chce faceta z dzieckiem? Jak miałem jakieś szanse z kim kol wiek, to straciłem je w momencie, w którym powiedziałem, że mam córkę. Nie brzmiałoby to dla ciebie podejrzanie? Pewno ma żonę albo jest po rozwodzie, jak ma dzieci – Wzruszyłem ramionami.
- Skoro to dla nich przeszkoda, to już wiesz, że nie są odpowiednie. Dobry sposób na eliminacje tych nieodpowiednich kandydatek. - Zaśmiałem się na te słowa.
- Jezu, nie miałem matki, ale zgaduję, że powiedziałaby to samo. - Podniosłem wzrok na dziewczynę. Wywaliła lekko oczami i upiła łyka swojego drinka. W sumie, to ile ona mogła mieć lat? Z dwadzieścia? Plus minus rok albo dwa lata/ Boże, ona ma jeszcze, życie przed sobą. Ten komentarz strzelił mi mentalnego plaskacza. Stary, masz trzydzieści lat. Nie pięćdziesiąt.
- Udziela mi się chyba momentami matkowanie, na przykład, kiedy muszę zajmować się bratem. - Jej słowa odrobinę potwierdziły moją tezę.
- To ile ty masz lat? Z Dwadzieścia? I ile lat ma brat?
- Ja mam niedługo dwadzieścia dwa. Mój brat, cóż, dwadzieścia pięć. - Zachłysnąłem się odrobinę, zakasłałem w pięść i podniosłem na nią ponownie wzrok.
- Czuję się staro. - Machnęła ręką, biorąc łyka.
- Nie musisz, znaczy no, zależy, ile masz lat, ale nie wyglądasz znowu na takiego starego — powiedziała beztrosko. Prychnąłem i westchnąłem.
- Mam prawie trzydzieści. Starszy pan już ze mnie. Zaraz zacznę siwieć, o ile już nie zacząłem. - Dopiłem drinka i poczułem, jak alkohol powoli rozluźnia mnie. Byłem kulturalnie wstawiony, od dawna nie poszedłem dalej, niż ten etap więc kolejny drink był dla mnie czymś ekscytującym. Ostatnio piłem ... No dawno.
– Jeśli poprawię ci tym samopoczucie, to zawsze mogę się farbnąć na szaro, cobyś samotny w tym nie był. - Uniosła kieliszek i upiła moje zdrowie. Otworzyłem usta, aby coś odpowiedzieć, ale jedyne co dałem radę z siebie wydobyć to uśmiech. Pokręciłem głową i przeprosiłem ruszając ponownie do baru. Zamówiłem podwójną porcję, żeby nie latać znowu na dwa razy i wróciłem do stolika. Po drodze poczułem dłoń na pośladku. Dziewczyna w dość młodym wieku uśmiechała się do mnie zaczepnie. Machnąłem ręką i odrobinę szybciej wróciłem do stolika.
- Właśnie zostałem klepnięty po pupie- Mruknąłem. Sarah prychnęła swoim drinkiem na stolik i szybko zasłoniła sobie usta dłonią.
- To może czas, żebyśmy stąd powoli wyszli? - Dziewczyna dopiła szybko swoją porcję. Popatrzyłem tęsknie na bursztynowy napój w szklance i wypiłem go na dwa łyki. Profanacja alkoholu, ale jak proponuje, żebyśmy poszli do niej to... Otrząsnąłem się szybko. Moje myśli zdecydowanie nie były już kulturalnie wstawione. Kiwnąłem głowa i wyszliśmy. Rachunek uregulowałem wcześniej, wiec mogliśmy szybko się ulotnić. Przed barem stała banda palących ludzi. Zrobiłem dość duży wdech i zapiąłem płaszcz. Szalik wisiał mi luźno na karku. Przeniosłem spojrzenie na dziewczynę, która szczelnie opatulała się swoim ubraniem.
- Ale potraktuj jej gest jako komplement, masz branie pomimo siwizny. - Posłała mi uśmiech. Strzeliłem lekko z języka i westchnąłem w niebo.
- Jeszcze nie osiwiałem, ale patrząc na moje nastawienie do świata, to stanie się to bardzo szybko. Zimno ci? - Popatrzyłem, jak wzdryga się odrobinę, kiedy podmuch wiatru dał się we znaki.
- Tak jakoś, zapewne chwilowo – westchnęła. Kiwnąłem głową bardziej do siebie i zdjąłem szalik. Zarzuciłem go jej na szyję i przyciągnąłem do siebie. Schyliłem się odrobinę i owinąłem nim jej nagą szyję.
- Teraz będzie cieplej - Byłem zdecydowanie za blisko, zdecydowanie za wstawiony i za blisko.
- Tak. Zapewne – powiedziała lekko zmieszana, jednak skrzętnie to ukrywając. Uśmiechnąłem się lekko i przymknąłem oczy.
- Przepraszam, nie pomyślałem, powinienem ci zamówić Taksówkę, nie mam jak cię odwieźć. Przepraszam  - Cofnąłem, zanim moje ciało zrobiło coś, czego bym na trzeźwo nie zrobił. Nie powinienem był pić tej ostatniej porcji. Moje ciało odzwyczaiło się od promili i teraz, no teraz uderzały mi o wiele mocniej niż kiedyś.
- To nic, nie przejmuj się tym wcale – machnęła ręką. – Mój brat mieszka niedaleko i pewnie wcale nie jest w domu, on chyba nawet nie wie, że ma dom. Zmarszczyłem brwi.
- No, nie. Wolałbym, żebyś była gdzieś, no gdzie się jednak czujesz... Bezpieczniej? Stajnia to chyba bezpieczne dla ciebie miejsce. - Zerknąłem na zegarek. O shit.
- Daphne - Klepnąłem się lekko w czoło. Musiałem zobaczyć, czy nie wstała.
- Choć, pójdziemy do mnie, zamówię ci taksówkę, muszę zobaczyć czy mała nie wstała. - Te pierwsze słowa odrobinę mnie rozbawiły. Dawno ich nie wypowiadałem.
- Okej, w ostateczności tak też może być – wzruszyła ramionami. Zrobiła się odrobinę bladsza. Podsunąłem jej ramię i powoli ruszyliśmy w kierunku mojego domu. Droga minęła nam w ciszy. Ja coś sobie nuciłem, ona patrzyła pod nogi. Kiedy znaleźliśmy się pod furtką, puściła mnie i oparła się odrobinę o płot. Podniosła głowę i spojrzała w niebo.
- Nie widać gwiazd, niestety, wada miasta. Ale lubię tę okolicę, jest spokojna – Popatrzyłem na nią i otworzyłem furtkę. Podeszliśmy pod drzwi. Otworzyłem i przepuściłem ja w drzwiach. Stanęła w przedpokoju. Termin szybko pojawił się obok nas, cicho mrucząc. Zerknąłem za różowe drzwi. Spała jak zabita, wróciłem do brunetki z ulgą w sercu.
- Okej, to mógłbyś zamówić mi taksówkę? Niestety nie mam numeru – oparła się ramieniem o ścianę. Kiwnąłem głową. Oj nie byłaby łatwa, chociaż kto ją wie. Znów strzeliłem sobie mentalnego plaskacza. Jednak cham z człowieka nie wyjdzie do końca nigdy.
- Tak, już. Siadaj dzwonie - Pokazałem na kanapę, na której leżało stado pluszowych misi.
- Dzięki – uśmiechnęła się blado, odgarniając przytulanki, przy okazji chwyciła do ręki jednego z pluszowych misi, oglądając go. Był to miś o wielkich brązowych oczach i miękkim futerku. Termin wielokrotnie starał się go zabrać na swoje posłanie. Sięgnąłem po telefon i zadzwoniłem.
- Dzień... Dobry wieczór, czy można poprosić taksówkę na adres podania 23? Mhm, ile trzeba poczekać? Okay- Rozłączyłem się i przysunąłem sobie krzesło.
- Może się rozbierz... Z kurtki i no... Będzie za pół godziny. Herbaty? - Zapytałem i nie czekając na odpowiedź ruszyłem do kuchni. Słyszałem, jak się podnosi i po chwili wraca na kanapę.
- Która w ogóle jest godzina? Chyba nam trochę zeszło – spytała po chwili. Wróciłem z dwoma kubeczkami czarnej herbaty z cytryną. Podałem jej jeden i usiadłem obok niej na kanapie.
- Trochę po północy, przepraszam, że cię tak zatrzymałem. - Podniosłem głowe, bo dźwięki z sypialni nagle stały się wyraźniejsze. W progu stanęła mała zaspana Daphne.
- Hej słońce, przebieranko i spać? -Wstałem zostawiając herbatę pod opieką Sary. Mała pokiwała głowa i pozwoliła mi się zanieść do łazienki. Zmieniłem jej ubrania i przemyłem buzię. Potem rozczesałem włosy i pomogłem myć zęby. Zaspane dziecko oparło się o mnie. Zaniosłem ją do jej łóżka, patrząc na zwiniętą, ale przytomną Sarah na kanapie. Przymykała lekko oczy.
- Zaśpiewaj mi - Cichy pomruk dziewczynki sprowadził mnie na ziemię. Westchnąłem i zacząłem śpiewać jedną z jej ulubionych kołysanek. Skończyłem, zamykając za sobą drzwi. Odwróciłem się i zamarłem. Sarah usnęła. Cicho oddychała, wtulając twarz w misia. Uśmiechnąłem się do siebie i kucnąłem obok młodej.
- Hej, zaraz po ciebie przyjedzie taksi... - Delikatnie dotknąłem jej ramienia. Nic, zero odezwu. Najwyraźniej, dobrze się jej śpi po alkoholu. Szczęściara. Odwołałem taksówkę, widząc, że dziewczyna jest skazana na spanie u mnie. Delikatnie uniosłem jej ciało i poszedłem do mojej sypialni. Bogu dzięki, że zmieniłem wczoraj pościel, na taką bez śladów łap po spacerze. Delikatnie ułożyłem trenerkę na materacu i okryłem kocem, wcześniej zdejmując jej buty. Zostawiłem szklankę wody na stoliku nocnym i poszedłem do salonu. O dziwo, sen przyszedł mi dzisiaj wyjątkowo łatwo. To pewno zmęczenie fizyczne.
<Sarah?>

+10 PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz